I 3,70 ZL W TYM 8%VAT Nr ISSN 0137-9526 770 137 Nr indeksu 348-570 21 952053 Piątek 25 maja 2018 magazyn Głos Wybory 2018-Słupsk ZobaGz.na kogo głosowaliby słupszczanie. Wybory 2018 - kraj Nasz sondaż w 36 miastach Polski. Największe szanse mająkandydaci zpartyj y wybory na prezydenta Słupska strona 4 rona Reportaż Mama Klaudii zaginęła, gdy ona miała roczek. - Znajdę ją - nie traci nadziei 22-łetnia dziś dziewczyna. strona 14-15 Dziś dodatek Rozmowa Niepełnosprawny ma droższe życie - mówi Janina Ochojska strona 18 9770137952053 02 na dobry początek Glos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 Magazyn na Dzień Matki. Wzruszający i ciekawy Magdalena Olechnowicz migdalena.olechnowia@gp24.pl Komentarz Klaudia miała roczek, gdy jej mama zaginęła. Od tego czasu minęło 21 lat. Młoda kobieta nie traci wiary, że natkę odnajdzie. Żywą... lub nartwą. Dzięki jej uporowi jprawą zajęło się policyjne \rchiwum X. Historia jest jak scenariusz na dobry kryminał, ale, niestety, jest prawdziwa. Prawdziwe są emocje i łzy wy-ewane przez osoby bliskie zaginionej. Prawdziwa jest też Mara Klaudii, że matka się od-lajdzie. Byłby to piękny pre- zent na Dzień Matki. Dotychczas nie miała komu dawać kwiatów ani się do kogo przytulić. Mamę zastępowała jej babcia. Reportaż Małgorzaty Oberlan „Mamusiu, szukam cię!" na str. 14-15. Z kolei na str. 16 reportaż o późnym macierzyństwie. Na dziecko po 40. roku życia decyduje się coraz więcej kobiet. To świadome i zaplanowane ciąże. Decyzje o nich zapadają przeważnie w momentach, gdy kobieta uświadamia sobie, że wcześniejsze dzieci dorastają i lada moment opuszczą rodzinny dom. Pustka w nim nas przeraża i zasmuca. Kobiety przywykłe do radosnego gwaru, nie potrafią się odnaleźć w ciszy i samotności. A, patrząc magazyn lyle mamy. ile damy innym na znajome po 40., które niedawno zostały mamami, dzieci odmładzają i dodają energii do życia. Dlatego nie krytykowałabym późnego macierzyństwa. Czasy się zmieniły, 20-latki chcą się uczyć i zapracować na dom. ><£ Wczoraj w Słupsku odbył się event dla chłopców i dziewcząt ze słupskich szkół podstawowych v ramach bardzo popularnej akcji „Monika Pyrek Camp". Dla uczestników była to wielka frajda, x> wszyscy mogli poznać tajniki trudnej dyscypliny lekkoatletycznej, do której zaliczany jest ;kok o tyczce. Zajęcia prowadziła wykwalifikowana kadra trenerska na czele z Moniką Pyrek (to lyła lekkoatletka. która uprawiała skok o tyczce, będąc na czterech igrzyskach olimpjskich: v Sydney, Atenach, Pekinie i Londynie; trzykrotna medalistka mistrzostw świata). Dzieci miały >kazję, by po raz pierwszy spróbować skoków na różnych wysokościach. Młodzi słupszczanie nocno angażowali się we wszystkie ćwiczenia i mocno je przeżywali. Podczas trwania imprezy nożna było również spotkać byłego biegacza czterystumetrowca Tomasza Czubaka (złoty nedalista MŚ z 1999 roku w Sewilli). Impreza finansowana była przez SOSiR. (FEN) Pogoda w regionie Gdzie te afrykańskie upały? Wszystko wskazuje na to, że na afrykańskie upały, zapowiadane przez prognostów, musimy jeszcze poczekać. Weekend co prawda ma się rozpocząć od bezchmurnego nieba, ale w sobotę i niedzielę nie obejrzymy zbyt wiele słońca. Chmurzyć zacznie się już w piątkowy wieczór. Najgorsza pogoda nastanie w sobotę. Co prawda będzie całkiem ciepło, zwłaszcza pod wieczór, ale chmury zasnują całe niebo. Będzie nie tylko padało, ale i grzmiało. Stopniowo przejaśniać będzie się od niedzielnego południa. W niedzielę nie powinno też już padać. Wieczór powinien być bezchmurny, więc na otarcie łez po takim weekendzie będzie przynajmniej można podziwiać Księżyc, który w weekendowe dni znajdzie się w fazie pełni. Przynajmniej tyle... (KU) Jutro u nas Cholesterol nie taki zły Ameryka zaleca usunięcie cholesterolu z listy „składników budzących obawy". Śniadanie dla Mamy Włóż w śniadanie dla Mamy tyle serca, ile się tylko zmieści! Pies może nas zaskoczyć Zbytnio ufamy swoim psom, a to przecież tylko zwierzę. Dzisiaj 22°C 13°C Barometr 753 hPa Wiatr 4 m/s Uwaga wieczorem burze Sobota 23°C 15°C <£> Barometr 1017.00mbar Wiatr zach. 5 km/h Uwaga silny wiatr Niedziela 23°C 15°C Barometr 753 hPa Wiatr 5 km/s Uwaga przejaśnienia Strażacy zapraszają na swoje święto Słupsk Anna Czerny-Marecka anna.marecka@polskapress.pl Dzisiaj funkcjonariusze oraz pracownicy cywilni Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej będą obchodzić Dzień Strażaka. Zapraszają mieszkańców miasta i powiatu słupskiego. Uroczystość odbędzie się na placu Zwycięstwa o godzinie 12. Strażacy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej otrzymają medale, nagrody, wyróżnienia oraz awanse na wyższe stopnie służbowe. Harmonogram uroczystości: 10.40-10.50 - przemarsz pododdziałów ulicami Młyńska -Zamkowa - Jagiełły - Dominikańska. 11-11.40 - uroczysta msza święta w kościele pw. św. Jacka. ll.40-ll.45 - zbiórka pododdziałów na ul. Dominikańskiej. 11.50-12 - przemarsz pododdziałów ulicami Dominikańska - Jagiełły - Deotymy - plac Zwycięstwa. 12-13.30 - apel z okazji Dnia Strażaka 2018. 13.30 -13.45 - przemarsz pododdziałów ulicami plac Zwycięstwa - Deotymy - Jana Pawła n - Zamkowa - Młyńska. W związku z uroczystością oraz przemarszem pododdziałów spodziewane są chwilowe utrudnienia w ruchu drogowym na przedstawionych odcinkach dróg oraz od dnia 24 maja 2018 roku od godziny 21.00 do dnia 25 maja 2018 roku do godziny 13.45 częściowo z użytkowania zostanie wyłączony plac Zwycięstwa. ©® Pociąg potrącił śmiertelnie mężczyznę Wrześmca Marcin Kamiński marcin.kaminski@gp24.pl 26-letni mężczyzna poniósł śmierć na miejscu, gdy potrącił go pociąg relacji Koszalin - Słupsk. Prokuratura wyjaśnia okoliczności zdarzenia. Do tragedii doszło wczoraj przed godziną szóstą rano za Wrześnicą koło Sławna. Według wstępnych ustaleń po- licji mężczyzna znajdował się na torach, gdy nadjechał pociąg. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że 26-latek szedł torami właśnie w stronę Wrześ-nicy, a pociąg miał za plecami. Prokurator zadecydował o konieczności zabezpieczenia ciała mężczyzny do badań sek-cyjnych. Przez kilka godzin ruch pociągów był wstrzymany, a Przewozy Regionalne uruchomiły komunikację zastępczą. ©© n Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 reklama 03 MAJOWA «nv^«GD I ARUZELA PROMOCJI TYLKO DO ŚRODY ! DRUGI PRODUKT TANIEJ O Ultra HD -i . i f T Tl PR7Y 7AKUPIF SOONOBAR : SAMSUNG DO 26% TANIEJ! liiiiłiiiirtir 12999S&59 LAPTOP 1 S,< SS77 2*SO tNSPJRON SERIA 5000 SUMSUWC TELEWIZOR U3P UE43M5602 y .......IŁ»VlŁfM3 SM636X03ME CD moesiT wSctosk / PRALKA WFA0F4SFW2 l BOSCH PtgKARNJK HBN539SS NIE •KUP PRODUKTY W KREDYCIE Z ODROCZONĄ PŁATNOŚCIĄ! ROZŁÓŻ ZAKUPY NA 10 LUB 20 RA RAT0% A PIERWSZĄ RATĘ ZAPŁACISZ DOPIERO WE WRZEŚNIU Sil PROMOCJA RATALNA NA CAŁY ASORTYMENT I RRSO 0% WOMOCiA HATAIKA ,00 YftU&WA N« PiACJST 030WtA2W* OD / V 201$ *. DO *©V 2016 H.: ^RfcZfcNrATYWNY PWTYKŁAD OiA W/WOSO KRfeCfflU 3 000 ZŁ* HRSO 0%: CAŁKOWI* KWOTA KRtćOY? U 3 000 &: CAt<0WJTA KWOTA 00 ZAftAlY i 000 2fc SIMA iK&A OHiOCENTOWANiA l>%: CAWOWttY KOS^r W£0YVJ 0 Zt CZAS 080WjĄZYVVANRCY< P8ZYMOWJW. OŚWIADĆZZti O OOSWtENItf OD UMOWY KREDYTOWEJ.; FASADY OrmOWmib KREFTÓW W SKtEIWIH -RTV CłiRO AGO" OKAZ REGUiAMR* <.00 WRZESNiA NIE PiAOSZ" DOSTANE W STOISKACH OE-SfcUGi RATALNE.} i K>A EUffOXXJM.Fl, MI?$MAi.NA WARTOŚĆ KSEOYYU 300 ZŁ PROMOCJA 0HUG* PRODUKT TAMfci 0 2łJ% 08GWltóUj£ OD 25 V 201$ fc. DO 30 V 201* R. Z WYkĄC£EN8iMc KOMPUłfcROW, AKCfcSORiOW J PfcRYffcWOW «OWWłT£HOWVCHf KONSOL DO Cilfcft i AKCB08IÓW 00 KONSOL.KA&A120% DOJYCZY ORUC-łfcGO. TAfcS&00 PRODUKTU, T£8MłN OBOWJĄZYWAN-a CfcN PKX>UKTOVV OKSBtOtfY MW tNOYWtDUAŁNiS i PODANYfW MAC JACH CENOWYCH ORAZ MOŻE Ui.ec 2WfAWE P0P*2£Z PU&UCZNE POJNEORMOWAWE KUENTÓWW SKISPACH ?/LUl MEDłACH. EA^TRZBOA 5:F. MOźUWOić WYSTĄPIEŃ StąOÓW W PROCBS^ fRZYGOTOWAN-A OC<ŁOSZ€ttiA 00 D»U«U W NIEKT^YCK PRZYPADKACH CENY RRODlflCTOW W SKigPACH MOGĄ BYC M7d 218 tys. zł otrzymał główny podejrzany w aferze reprywatyzacyjnej, b. wiceszef BGN Jakub R. Składające się z dziewiętnastu punktów wewnętrzne pismo-ściągawkę otrzymali wszyscy politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy mają zgodę władz na udzielanie wypowiedzi mediom dynków Sejmu. „Pytania w tej sprawie należy kierować do osób odpowiedzialnych". Następnie posłom PiS wyjaśniono, co mają mówić, kiedy dziennikarz zapyta ich o ceny paliw C,Głównym czynnikiem rosnących cen paliw w Polsce są ros-nące ceny ropy naftowej") oraz funduszu niskoemisyjnego transportu i opłaty emisyjnej. Punkty nr dziewięć, dziesięć i jedenaście dotyczą kolejno daniny solidarnościowej na osoby niepełnosprawne, aktualnej sytuacji protestu rodziców osób niepełnosprawnych oraz „odpowiedzi na kłamstwa opozycji" w tej sprawie. Posłowie mają podkreślać, że „rząd dotrzymuje słowa. Od2020roku środki będą przeznaczane na potrzeby osób niepełnosprawnych i ich rodzin". Jeśli dziennikarz poprosi polityka PiS o komentarz do sytuacji w Sejmie, to ten powinien odpowiedzieć, że „ustawy przygotowane przez rząd spełniają postulaty, z którymi przedstawiciele rodzin niepełnosprawnych weszli do Sejmu". Znów znacznie szerzej opisano kłamstwa opozycji w temacie osób niepełnospraw- nych. Opozycja mówi, że osoby protestujące w Sejmie żyją za niecałe 900 zł? Bzdura. Poseł PiS powinien przypomnieć, że „rodzice i dzieci protestujące w Sejmie teraz otrzymują na rękę blisko 2,4 tys. zł miesięcznego wsparcia". Dalej poruszono temat zatrzymania byłego komendanta głównego policji („Nie znamy szczegółów sprawy"). Z kolei następny punkt dotyczy kwestii kompromisu politycznego z Komisją Europejską w sprawie samorządności. „Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zamknąć polityczny spór z KE. Oczekujemy symetrii po stronie instytucji europejskich i równego traktowania wszystkich państw UE" - powiedzą w tej sprawie politycy PiS. W punkcie czternastym przypomniano, co należy mówić w sprawie komisji ds. zbadania afery Amber Gold. Następny punkt dotyczy z kolei komisji weryfikacyjnej oraz kwestii reprywatyzacji. Punkt szesnasny składa się z jednego zdania podsumowującego ostatnią wizytę premiera Viktora Orbana w Polsce, natomiast kolejny temat to Pomnik Katyński w Jersey City. Przedostatni punkt dotyczy stanu zdrowia prezesa Jarosława Kaczyńskiego. „Przyczyną pobytu prezesa PiS w szpitalu jest wyłącznie choroba kolana. O tym, jak długo tam będzie, decydują lekarze". Ostatni temat, to komisja śledcza ds. VAT. Z notatki wynika, że będzie to „komisja wagi ciężkiej", a PiS będzie chciało postawić przed komisją ministrów i wiceministrów finansów z rządu PO-PSL. Prace komisji będą okazją, aby „politycy PO mieli okazję, by wyjaśnić obywatelom jak to się działo, że mimo powszechnie dostępnych informaq'i o rosnącej luce VAT, nie reagowali w tym temacie" Skan całej notatki jest dostępny na stronie internetowej Agencji Informacyjnej Polska Press - www.aip24.pl oraz na portalu „Polski The Times" - www.polskatimes.pl. ©® Z KRAJU Warszawa Propozycja kompromisu i awantura w Sejmie Protestujący w parlamencie opiekunowie osób niepełnosprawnych zadeklarowali wczoraj, że mogą poczekać do przyszłego roku na wypłatę comiesięcznego dodatku pielęgnacyjnego w wysokości 500zł wgotówce. Tegosamegodnia doszło między nimi a Strażą Marszałkowską do przepychanki. Strajkujący chcieli wywiesić za oknem ba ner mający informować o ich sytuacji zagraniczne media podczas parlamentarnego szczytu NATO. Straż się na to nie zgodziła, (aip) Warszawa PO zapowiada wniosek ws.GetBack Grzegorz Schetyna zapowiedział, że złoży wnioseko powołanie komisji śledczej ws. GetBack. Obligacje niespłacone przezspółkę9tys. jej inwestorom indywidualnym - według KNF-były warte nominalnie 2,6 mld zł. Część inwestorów straciła już 91,6 min zł. (aip) Warszawa Możliwe wcześniejsze odsłonięcie pomnika Pomnik Lecha Kaczyńskiego miał zostać odsłonięty na placu Piłsudskiego w Warszawie 11 listopada, w rocznicę 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Jednak - jak podaje RMF FM - praca nad budową monumentu idzie szybko, a i fundusze udało się zebrać wcześniej, niż zakładano, (aip) Warszawa Wulgarny wpis rzeczniczki SLD „Lewicowo-ch...wo-nie-wiadomo-jakie" - taki komentarz zamieściła na Twitterze rzeczniczka SLD Anna Maria Żukowska. Była to odpowiedź na słowa przewodniczącej Nowoczesnej Katarzyny Lubnauer o konieczności szerokiego porozumienia opozycji „od wartości liberalno-lewicowych aż po wartości nawet konserwatywne", które wypowiedziała w programie „Rzecz o polityce", (aip) KULTURA Kino Film ..Bella i Sebastian 3" w reż. Clovisa Cornillaca wejdzie do polskich kin 31 maja Odkąd Bella urodziła piękne i zdrowe szczenięta, Sebastian jest wniebowzięty. Psiaki o imionach Atos, Portos i Aramis rosną jak na drożdżach i kudłata rodzinka co dzień przynosi całej okolicy mnóstwo radości. Niestety, szczęście wkrótce zburzy pewien nieznajomy, który pojawi się w wiosce, żądając oddania Belli i jej dzieci. Twierdzi on, że jest jej prawowitym właścicielem i choć źle mu z oczu patrzy, sąd musi przyznać mu rację. Sebastian jest załamany, ale nie zamierza się poddać. Pod osłoną nocy ucieka wgóry wtowarzystwieswych ukochanych psiaków. Ich tropem rusza tajemniczy nieznajomy, a co gorsza - zbliża się załamanie pogody... Czeka nas kolejna część przygodowego cyklu, który w polskich kinach obejrzałojuż ponad pół miliona widzów w każdym wieku. Mafia w Polsce Ludowej W PRL władza na wszelkie możliwe sposoby tuszowała funkcjonowanie przestępczości zorganizowanej. NOWY NUMER JUŻ W SPRZEDAŻY Historia www.naszahistoria.pl 100 stron! 190* REKLAMA Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 artykuł reklamowy 11 008215626 530 174 osoby pokonały ból i wróciły do normalnego życia dzięki nowej kuracji medycyny biologicznej NAUKOWCY DONOSZĄ: TO SZANSA na regenerację stawów i odzyskanie sprawności! Prof. D. Zygler: „Nie ma powodu, abyś cierpiał przez rwący ból, a Twoje stawy były opuchnięte i powykręcane. Nie ma powodu, żebyś do końca życia zażywał środki przeciwbólowe, glikokortykosteroidy i niszczył wątrobę. Bez względu na Twój wiek i stopień zaawansowania choroby - Ty też możesz wrócić do normalnego życia bez bólu. Przekonasz się o tym w ciągu 4 najbliższych tygodni!" Pi of David Zygler z kliniki w Zurychu Te pomyślne, naukowo udokumentowane wiadomości pochodzą z kliniki w szwajcarskich Alpach. To tam po raz pierwszy zastosowano kurację przeciw artrozie i zwyrodnieniu stawów, bazującą na nowym odkryciu medycyny biologicznej. Jak pokazują testy kliniczne 4-tygodnio-wej antyartretycznej formuły prof. Davida Zyglera - jej zastosowanie może nie tylko zwalczyć ból kolan, kręgosłupa, rąk, bioder i kostek. Pomaga ona też przywracać ruchomość stawów. Jak obronić się przed zniszczeniem stawów? Profesor Zygler wyjaśnia: „Stawy to żywe urządzenia, wykonane ze specjalnego materiału, które potrzebują odpowiedniego smaru. Tym smarem w naszych stawach jest płyn maziowy. Niestety, z wiekiem ilość płynu maziowego maleje, a on zmienia swoją postać z lepkiej i bogatej w mikroelementy w galaretowatą i jałową. Gdy tego smaru zaczyna brakować albo nie dba się o niego w odpowiedni sposób, stawy zaczynają się zużywać. Najpierw zaczynają sztywnieć i strzykać, a potem pojawia się stan zapalny i przeszywający ból w kolanach, biodrach, kręgosłupie, łokciach, stawach skokowych i w kostkach". Czy można uratować stawy bez operacji? Żeby temu zapobiec, zespół profesora Zyglera stworzył specjalną kurację odżywiającą stawy i zwiększającą produkcję dobrej jakości mazi stawowej. Kuracja ta bazuje na medycynie biologicznej. Medycyna biologiczna - w odróżnieniu od tradycyjnych metod walki ze schorzeniami - nie ma nic wspólnego z operacjami, zastrzykami i wielomie- sięczną rehabilitacją. Zamiast tego wyznaje zasadę, że... główną rolą lekarza jest pomóc naturze wykonać swoje zadanie. Dlatego kuracja prof. Zyglera ma szansę oddziaływać bezpośrednio na postać mazi stawowej. Inaczej niż popularne środki (które działają tylko powierzchownie) może zmienić ją z galaretowatej i pozbawionej witamin w lepką i odżywczą. Ta „naprawiona" maź doskonale smaruje stawy i działa od wewnątrz jak regenerujący okład i smar na stawy. Dzięki temu jest możliwe równoczesne zmniejszenie stanów zapalnych, uśmierzenie bólu i wprowadzenie tkanki stawowej w proces intensywnej odbudowy - bez zastrzyków i operacji. Prof. Zygler udowodnił (o czym świadczą zdjęcia rentgenowskie i USG).. że jego formuła antyartretyczna może wpływać na regenerację stawu na trzech głównych płaszczyznach: v usuwa obrzęk stawów - dzięki pokonaniu stanu zapalnego, v zmniejsza tarcie w stawie - dzięki zwiększonej o 200% produkcji mazi stawowej doskonałej jakości, v niszczy ból - dzięki regeneracji chrząstki stawowej i wzmocnieniu więzadeł. Pf Kuracja prof. Zyglera to pierwsza metoda odbudowy stawów, bazująca na medycynie biologicznej. Zamiast szkodliwych stero- innowacyjna kuracja prof. Zyglera zmienia postać płynu maziowego z galaretowatej i jałowej na lepką i bogatą w mikroelementy, działając od wewnątrz, jak regenerujący okład i smar na stawy. idów i wspomagaczy, opiera się wyłącznie na naturalnych substancjach, które oliwią i wzmacniają stawy od wewnątrz. Jej działanie potwierdzają testy kliniczne i zdjęcia rentgenowskie. Ja sam przyglądałem się, jak ludzie cierpiący od lat na osteoartrozę, pozbywali się dzięki niej bólu w kilka tygodni. Znów mogli samodzielnie zrobić zakupy, wejść po schodach i spać bez bólu. Dzięki niej ludzie na skraju załamania odzyskiwali uśmiech i szczęście". Prof. Adam Clarens, specjalista ds. artrozy z Ohio College, USA Niedobor mazi stawowej powoduje ścieranie się kości wf HBfB Kości poruszają się płynnie i bezboleśnie Dzięki nowej kuracji antyartretycznej Pani Anna K. (67 1.) zregenerowała chrząstkę stawową i pozbyła się rwącego bólu w biodrze w 27 dni. Pomogło 530 174 ludziom, pomoże i Tobie 4-tygodniowa formuła antyartretyczna profesora Zyglera została już sprawdzona przez ponad 530 tysięcy osób z 40 krajów. Jednak w Polsce to dopiero nowość, dlatego możesz ją otrzymać tylko i wyłącznie w sprzedaży telefonicznej klubu rabatowego. Zamówienie jest w 100% bezpieczne, ponieważ płacisz dopiero w momencie otrzymania przesyłki. Warto działać szybko, ponieważ obecnie trwa promocja: pierwsze 100 osób, które zgłosi się telefonicznie w podanym terminie, otrzyma 70% zniżki. DOFINANSOWANIE DLA PIERWSZYCH 100 OSÓB! HKiAM°»ANr* TV Pierwsze 100 osób, które zadzwoni w terminie do 30 maja 2018 r.. dostanie SPECJALNE DOFINANSOWANIE! Oznacza to, że otrzymasz preparat prof. Zyglera na stawy za udział w klubie rabatowym zamiast za ^8^,tylkO Z3 87 zł (przesyłka GRATIS)! Zadzwoń dziś: 22 122 35 17 Poniedziałek-piątek 8:00-20:00,sobota i niedziela 9:00-20:00 (Zwykłe połączenie lokalne bez dodatkowych opłat) Flexa, Plus SUPLEMENT DIETY « 12 świat Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 SUBIEKTYWNY PRZEGLĄD TYGODNIA "W, Jerzy Włtaszczyk j.witaszczyk@dziennik.lodz.pl Poniedziałek Megaprzekręt Iwony Hart-wich! - woła portal Newsweb.pl i ujawnia, że Jakub, syn liderki sejmowego protestu, pracuje, choć ona utrzymywała, że nie jest zdolny do pracy i z urzędu pracy wychodzi z kwitkiem. „Wygląda na to, że z posiadania niepełnosprawnego syna oraz aktywności w fundacjach (w teorii) działających na rzecz niepełnosprawnych niektórzy uczynili sobie sposób na wygodne życie. Wsparcie liberalnych mediów, darmowe wyjazdy za granicę i większe szanse w walce o publiczne pieniądze. Żyć, nie umierać!" - konkluduje, chyba przesadnie, autor. Dodajmy, że pensja Jakuba jest dofinansowywana przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Sobota Silvio Berlusconi otrzymał spadek! - podały włoskie media, a za nimi także polskie. Majątek wart 3 min euro zapisała mu była, 88-letnia współpracownica. Jak mawiają, bogatemu to i byk się ocieli. Tym razem jednak się nie ocielił. Informacja była fałszywką. Nie wiadomo natomiast, ile prawdy jest w wiadomości podanej przez „Debate" o tym, że Maria de la Luz z Mazatlan w zachodnim Meksyku jest w szóstym miesiącu ciąży z ósmym dzieckiem. Jej błogosławiony stan nie dziwiłby, gdyby nie fakt, że przyszła szczęśliwa mama jest w wieku mocno dojrzałym, ma 70 lat. Z drugiej jednak strony, ponoć na tym świecie nie ma rzeczy niemożliwych. Czekamy więc na ciężarną 90-latkę. Niedziela W Europie początek sezonu „turystycznego". Czarnogóra, która znalazła się na nowej trasie wędrówki ludów do Unii Europejskiej, rozważa budowę ogrodzenia wzdłuż granicy z Albanią. W czwartek chorwackie media alarmowały, że nowym szlakiem od strony Bośni i Hercegowiny podąża ku chorwackiej granicy 60 tys. arabskich imigrantów. Poniedziałek Szwedzki rząd wyśle mieszkańcom instrukcje, jak sobie radzić na wypadek wybuchu wojny. „Jeśli Szwecja zostanie zaatakowana przez inny kraj, nigdy się nie poddamy" - hardo stawia sprawę, doskonale wiedząc, że Rosja nie zaatakuje szwedzkiego kalifatu, gdyż wojna religijna w Europie nie jest dla niej opłacalna. Kontrowersje wokół syna liderki protestu w Sejmie Wtorek Do listy 40 radnych PiS, którzy przez dwa lata zarobili łącznie 17,7 min zł (średnio 442 500 zł na osobę!), dotarł „Super Express". Ich pracodawcami są m.in. PGE, KGHM, Tauron, PGNiG, Energa. - Wniosek jest jeden: wbrew deklaracjom rządzących polityków dojenie państwowych firm trwa - podsumowuje Miłosz Motyka, prezes Forum Młodych Ludowców (młodzieżówka PSL). Zapewne marzy mu się, by ludowcy jak najszybciej wrócili do władzy i też mogli doić państwowe spółki, jak to robili wcześniej. Środa Na Zachodnim Brzegu Jordanu Izraelczycy zatrzymali czterech Palestyńczyków podejrzanych o terroryzm. W ich domach znaleziono broń amatorskiej produkcji. Najpewniej jest to proca, broń ostatnio powszechnie używana przez Palestyńczyków w starciach z wojskiem izraelskim w strefie Gazy. Niezwykle groźny oręż. Identyczną procą Żyd Dawid zabił w IX w. p.n.e. Goliata, 3-metrowego filistyńskiego olbrzyma. Czwartek Z polskiego życia politycznego. Członek partii Wolność Grzegorz G. i współpracownik Janusza Korwin-Milckego miał uwodzić kobiety i świadomie zarażać je kiłą. Kilka dni wcześniej internauci dowiedzieli się z internetowej strony Korwin-mikke.pl, że według dr. med. Marka Kamińskiego marszałek Józef Piłsudski miał zaburzenia osobowości spowodowane kiłą trzeciorzędową, z czego optymistycznie wynika, że weneryczna przypadłość nie zamyka przed Grzegorzem G. drogi do najwyższych państwowych stanowisk i honorów. ©® Współpracownik Korwin--Mikkego zarażał kobiety kiłą Holandia: Boeinga nad Ukrainą zestrzelono z rosyjskiej baterii Amsterdam Aleksandra Gersz aleksandra.gersz@polskapress.pl Są oficjalne wyniki prowadzonego przez Holendrów śledztwa wsprawie katastrofy malezyjskiego samolotu na Ukrainie w 2014 r.. w której zginęło298osób. Rakieta, która trafHa w maszynę, należała do rosyjjskiej brygady-poinformowali w czwartek śledczy. System rakietowy Buk należał do rosyjskiej 53. Brygady Przeciwlotniczej -powiedział Wilbert Paulissen, przewodniczący międzynarodowego zespołu, który prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy boeinga 777 lotu MH17.Ta składająca się z 300 żoł- nierzy brygada ma swoją bazę w Kursku w zachodniej Rosji. - Wszystkie pojazdywkonwoju przewożącym pocisk należały do rosyjskich sił zbrojnych - dodał Holender podczas transmitowanej na żywo w telewizji konferencji prasowej. Paulissen podkreśliłteż, że jego zespół połączył system Buk z rosyjską 53. Brygadą Przeciwlotniczą po przestudiowaniu wszystkich dostępnych zdjęć i nagrań z miej-sca zdarzenia. To pierwszy raz, kiedy śledczy wprost powiedzieli, że rakieta, która zestrzeliła samolot pasażerski w lipcu 2014 r., była własnością rosyjskiej brygady. Ukraina, na której terytorium doszło do tragedii, od początku obwiniała jednak za zestrzelenie maszyny prorosyjskich separatystów, którzy walczyli z ukraiń-skimi siłami na terenie Doniecka. We wrześniu20i6r. zespół śledczy JIT (który oprócz Holendrów składa się również z ekspertów z: Australii, Belgii, MalezjiiUkra-iny) potwierdził jednak wcześniejsze ustalenia władz Holandii i ogłosił, że w samolot uderzyła rosyjska rakieta wystrzelona z wyrzutni Buk. Dochodzenie wyjawiło też, że wyrzutnia, z której wystrzelono jedną z czterech przewożonych rakiet, wróciła potem do Rosji. Nie wiadomo jednak, czy rosyjscy żołnierze działali z rozkazu dowództwa lub samodzielnie. Temu, że katastrofę spowodowało rosyjskie wojsko, zaprzecza konsekwentnie Kreml. - Nie możemy zaakceptować jako ostatecznej prawdy tego, co oni mówią. Mogę się założyć, że nie mają dowodów - mówił wówczas BBC o raporcie JIT rzecznikprezydenta Władimira Putina Dmitrij Piesków. Do katastrofy, która wstrząsnęła wówczas międzynarodową opinią publiczną, doszło wlipcu w 2014 r. Samolot lotu MH17 linii Malaysia Airlines został zestrzelony nad obwodem doniec-kim we wschodniej Ukrainie - obszarem kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. Maszyna leciała z Amsterdamu w Holandii do Kuala Lumpur w Malezji. Zginęli wszyscy, którzy byli na pokładzie - 298 osób. Większość z nich była obywatelami Holandii. ©® Koniec laby po baśniowym ślubie. Meghan Markle przez pół roku będzie się teraz uczyć zasad dworu Londyn Kazimierz Sikorski redakcja@polskatimes.pl Był wspaniały ślub, potem przyjęcie i poprawiny w jednym z londyńskich klubów. Teraz Meghan Markle musi wdrażać się w rolę członka rodziny królewskiej. Pomoże jej w tym doświadczona kobieta. Byłą amerykańską aktorkę przygotuje do nowej roli 49-let-nia, pochodząca z Australii . . 3 t i..l : i Samantha Cohen. Ta matka trójki dzieci i żona dentysty jest asystentką osobistego sekretarza brytyjskiej królowej. Znajomi mówią o niej Pantera, może dlatego, że jest stanowcza i nie owija nigdy w bawełnę. Teraz ma szkolić Meghan przez pół roku. W tym celu przeniosła się z pałacu Buckingham do pałacu Kensington. Przygodę z monarchią bry-tyjską Cohen rozpoczęła w 2001 r., gdy trafiła do prywatnego biura Elżbiety II. Dziś przypomina się Cohen, że gdy Elżbieta II poprosiła ją o zorganizowanie w pałacu Buckingham specjalnego przyjęcia dla 200 najbardziej wpływowych kobiet w Wielkiej Brytanii, Australijka pokazała pazurki, zwracając się do Victorii Beck-ham: „Bycie bogatym nie wystarczy, by zostać zaproszonym na takie przyjęcie". Ze wstępnych planów wynika, że Cohen będzie towarzyszyła Meghan w czasie jej podróży po Wielkiej Brytanii. Do- łączy też do niej w czasie spotkam w fundacjach i firmach zajmujących się działalnością charytatywną. Jej zadaniem będzie przygotowanie Meghan do rozmów z najprzeróżniejszymi osobami, tak by wypadła godnie i nie popełniła większych błędów. Pierwsza lekcja jest już za paniami, było nią przyjęcie z okazji przypadających w liko-padzie tego roku 70. urodzin księcia Karola, następcy tronu. ©® działa się publicznie pierwszy raz od ataku. - To było szokujące, że użyto broni chemicznej. (...) Mamy szczęście, że przeżyliśmy próbę zabój- stwa - mówiła agencji Reuters. Kobieta dodała, że ona i jej ojciec mają nadzieję, że będą mogli kiedyś wrócić do domu, czyli Rosji, (aip) Julia Skripal, która wraz z ojcem Siergiejem, byłym rosyjskim agentem, została w marcu otruta toksyczną substancją nowiczok, wypowie- Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 magazyn 13 Mama zaginęła kiedy ona miała roczek. Znajdę ją - mówi Klaudia Str. 14-15 Macierzyństwo po czterdziestce. Dlaczego nie? Str. 16 Pewnych słów używać już nie wolno. Nie chodzi o wulgaryzmy Str. 17 magazyn Jp Urodziła się w Gdańsku, liceum kończyła w Zabrzu, a studia w Toruniu. Mieszka w Krakowie. Człowiek - instytucja. Od 1992 roku kieruje, założoną przez siebie, Polską Akcją Humanitarną, organizacją pozarządową, której celem jest udzielanie pomocy humanitarnej osobom dotkniętym skutkami klęsk żywiołowych i konfliktów zbrojnych Tyle mamy, ile damy innym Janina Ochojska opowiada o swojej niepełnosprawności, o wyborze jaki dokonała przed wielu laty, zadaje też trudne pytania. Jak to: czy chcemy, żeby niepełnosprawni byli wśród nas? s». is Małgorzata Oberlan m.oberian@polskapress.pl Śledztwo Joanna Zawadzka z Kikoła pod Toruniem zaginęła 17 lutego 1997r. Zostawiła niespełna roczną córkę. Dziś. dzięki uporowi dorosłej już Klaudii, sprawę podjęło policyjne Archiwum X. a prokuratura wznowiła śledztwo. Podejrzewa zabójstwo. Czas, który upłynął od zaginięcia Joanny Zawadzkiej z jednej strony jest przeszkodą w śledztwie. Bo do pewnych śladów i ludzi nie da się już powrócić. Z drugiej jednak - sojusznikiem. - Wierzę, że po tylu latach pęknie zmowa milczenia -mówi nam Klaudia, córka zaginionej. ..Krzysztof' w akcie urodzenia Kikół to niewielka, pope-geerowska miejscowość w Ku-jawsko-Pomorskiem. To tutaj wychowała się i dorastała Joanna Zawadzka. Przez rodziców trzymana była krótko, ale, jak to nastolatka, potrafiła znaleźć sposoby na to, by wyjść z domu i zabawić się. Jednym z jej ulubionych miejsc był nie-istniejący już klub Pola w Lipnie, rodzinnym mieście Poli Negri. Lokal prowadził szef tzw. mafii lipnowskiej, co w całej sprawie, zdaniem Klaudii, ma znaczenie. Dzień po ostatnim egzaminie maturalnym Joanna urodziła córeczkę. Rodzicom nie zdradziła, kto jest ojcem. W akcie urodzenia wpisała tylko imię mężczyzny: Krzysztof. - Jestem przekonana, że osoba tego człowieka ma ścisły związek z tym, co wydarzyło się 17 lutego 1997 r. I że moja mama najzwyczajniej w świecie bała się go - mówi Klaudia. Krzysztof to imię policjanta (jest nim do dziś), którego rodzina i znajome zaginionej wskazują jako tego, z którym Joanna się spotykała. „On wiedział, że jesteś jego dzieckiem. Z tego, co ja wiem, nie chciał, by wyszło to na jaw, bo miał dziewczynę, z którą miał wziąć ślub. Mogło to mu pokrzyżować plany, więc umówili się, że on jej będzie płacił-alimenty, a mama w zamian za to nie będzie zakładać żadnych spraw, nie będzie docho- dzić tego ojcostwa" - powiedziała przed kamerą TVN24 Agnieszka, koleżanka zaginionej. Dotarła do niej Klaudia, podobnie jak do wielu innych osób związanych ze sprawą. Wiadomo, że ojciec Joanny Zawadzkiej naciskał na nią, by formalnie uregulowała kwestię alimentów. - Kilka dni przed zaginięciem mama była w sądzie w Lipnie. Chciała dowiedzieć się, jak wygląda założenie sprawy o alimenty - podkreśla Klaudia. Policjant nie był o nic podejrzany. W sprawie miał charakter świadka. Dwukrotne badania DNA nie potwierdziły jego ojcostwa. W jakim celu zatem miałby przekazywać zaginionej alimenty, jak twierdzą jej koleżanki, nie wiadomo. Mamusiu, szukam cię! Zaginiona oa 21 lat Mi Joanna Zawadzka (na pierwszym planie) z bliskimi. Taką uśmiechniętą chcieliby ją zapamiętać Wiadomo za to, że tamtego lutowego dnia Joanna Zawadzka wyszła wieczorem na spotkanie z kimś, dla kogo jej dziecko było ważne. Auto i dwóch mężczyzn Po urodzeniu córki Joanna zatrudniła się w biurze rachunkowym w Lipnie. 17 lutego 1997 roku wróciła z pracy około godziny 18. Pobawiła się z dziewięciomiesięczną córeczką, wstawiła wodę na pranie i wyszła na spotkanie z koleżanką, które potrwało jakieś 20 minut. Co intryguje do dziś, wzięła ze sobą album ze zdjęciami Klaudii. Stąd właśnie podejrzenie, że miała spotkać się jeszcze z kimś, dla kogo te zdjęcia miały znaczenie. Tamtego wieczora ślad po Joannie zaginął. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie porwania, ale umorzyła je z powodu niewykrycia sprawcy przestępstwa. Policja sprawę zaginięcia prowadziła jeszcze przez 13 lat, ale nie przyniosło to efektów. -.Byłam zszokowana, gdy zobaczyłam, że akta tej sprawy liczą sobie zaledwie trzy tomy -mówi dziś Klaudia. Od 1997 roku do Kikoła przyjeżdżali i przyjeżdżają dziennikarze. Odwiedzają państwa Zawadzkich, rodziców zaginionej. Proszą o zdjęcia, pytają, wysłuchują relacji, które z biegiem lat mają prawo się zmieniać. Krystyna Zawadzka, matka Joanny, jedno powtarza jednak z uporem. Po zaginięciu córki przekazano jej, że tamtego wieczora widziano, jak między blokami pojawił się samochód. Było w nim dwóch mężczyzn. Joanna wsiadła do auta i... Na tym relacja się urywa. - Wiem, że do policji wpłynął anonim; w którym ktoś dokładnie opisał przebieg tego wydarzenia. Mama miała zostać potraktowana gazem pieprzowym, a następnie - uderzona w głowę - mówi Klaudia. Niestety, scenariusza porwania Joanny Zawadzkiej, identycznie zresztą jak jej zabójstwa, samobójstwa czy ucieczki, nie udało się do dziś potwierdzić dowodami. Być może jednak właśnie nadszedł czas, by tajemnicę zaginięcia sprzed 21 lat rozwir kłać. Dlaczego? Bo do akcji wkroczyła Klaudia. Ma 22 lata i wielką determinację. A do tego dociekliwy umysł i krytycyzm, który nie pozwala jej przechodzić do porządku dziennego nad twierdzeniami, które z biegiem lat za prawdziwe uznali jej dziadkowie. Dochodzenie córki Klaudia uczy się i pracuje w Toruniu. Dwa lata temu usamodzielniła się, co w przypadku młodej kobiety z małej miejscowości, pozbawionej na starcie wsparcia rodziców, nie musiało się udać. Ona dała radę i znalazła też siłę do tego, by wrócić do sprawy zaginięcia matki. Dwukrotne badanie DNA wykluczyły ojcostwo policjanta. Tego człowieka ukrzyżowano... Monika Chlebicz, KWP Bydgoszcz Przez kilka miesięcy Klaudia spotykała się z osobami, mogącymi mieć związek ze sprawą: koleżankami mamy, krewnymi, osobami znającymi środowisko tzw. mafii lipnowskiej. Informacje, które uzyskała, skłoniły Prokuraturę Okręgową we Włocławku do ponownego wszczęcia śledztwa, tym razem już w kierunku morderstwa. Dochodzenie prowadzą funkcjonariusze z Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Nie jest tajemnicą, że bardzo pomogła mi reporterka programu „Superwizjer" TVN24. Zgłosiło się na przykład dwóch świadków, deklarujących wolę złożenia zeznań - mówi Klaudia Zawadzka. Koniec strachu w Kikole? 22-latka z mocą powtarza, że wierzy w koniec zmowy mil- Zmierz się w grze 14 magazyn Glos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 magazyn 15 /(jlk lótit) ln< , Alf ftKjhti mum unktach — • •• ; Przy tej okazji badania DNA powtórzono. Ponownie wykluczyły one ojcostwo funkcjonariusza - mówi nam Monika Chlebicz. Zdaniem rzeczniczki, podejrzenia przez tyle lat uparcie kierowane w stronę policjanta mogły nawet zniszczyć mu życie: - W małym środowisku, gdzie każdy każdego zna, nie jest osobą anonimową. - Ten człowiek został ukrzyżowany. Dodajmy, że sam mundurowy zaprzecza nie tylko ojcostwu, ale i kontaktom z zaginioną. O płaceniu alimentów nie wspominając. „Nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Tyle ucierpiałem, że nie chcę tego tematu już dalej poruszać" - powiedział reporterom telewizyjnym. Fachowcy z sukcesami Policjanci z bydgoskiego Archiwum X mają na swoim koncie spektakularne sukcesy. Dość wspomnieć głośną sprawę zabójstwa w Strzelcach Górnych. W 1998 roku w tej podbydgoskiej wsi zamordowano ze szczególnym okrucieństwem 77-letnią kobietę. Zwłoki znaleziono w studni. Kryminalni po osiemnastu latach wrócili do sprawy. Dotarli do świadków, połączyli fakty. Ich praca pozwoliła zatrzymać i oskarżyć o zabójstwo 39-letniego mężczyznę, który o zbrodni zdawał się już zapomnieć. Założył rodzinę, ułożył sobie życie. Sądził, że za mord na tle rabunkowym w młodości nigdy nie odpowie. Prosi o kontakt - Nie chcę przesądzać, jak było z moją mamą, chociaż mam na ten temat swoją teorię. Li-. czę, że w tym roku uda się naszą sprawę, wyjaśnić. Mama na to zasługuje - kończy Klaudia. Kobieta prosi o kontakt osoby mające informacje, które mogą pomóc odnaleźć jej matkę: klaudiazawadzka555@wp. pi- ©® czenia. Co ma na myśli? - Moi dziadkowie wielokrotnie przez te lata słyszeli różne relacje, dotyczące losu mojej mamy. Kiedy prosili, by autorzy złożyli zeznania na policji czy w prokuraturze, słyszeli: „Nie, bo się boję". Był czas, gdy taka postawa mnie bardzo bolała, oburzała. Dziś rozumiem więcej - mówi nam Klaudia. wieku. Akt oskarżenia przeciwko dwunastu jej członkom skierowano do sądu w 2009 roku. W Lipnie latami przecinały się szlaki handlarzy narkotyków, złodziei samochodów i nie tylko. Fakt, że przez lata taka działalność w małym środowisku funkcjonowała w najlepsze, na długo wbiła się w świadomość mieszkańców. Z jednej ławku w całości powierzyła policyjnemu Archiwum X. To popularne określenie komórek wydziałów kryminalnych, które działają w komendach wojewódzkich policji w całym kraju. Zajmują się sprawami najpoważniejszych zbrodni, głównie sprzed lat, które zostały procesowo umorzone z powodu niewykrycia sprawców. kiej Policji w Bydgoszczy. Sprawę Joanny Zawadzkiej dobrze zna. Zagłębiała się w nią na początku kariery zawodowej. Okoliczności były wówczas dramatyczne. Po doniesieniu o tym, że Joannę mógł zamordować jej własny ojciec, a ciało zabetonować, w piwnicy w Kikole skuwać trzeba było podłogę. - dodaje, mając na myśli funkcjonariusza z. powiatu lipnowskiego. .Policjant ukrzyżowany" Już pierwsze badania DNA wykluczyły, by mundurowy był ojcem córki Joanny Zawadzkiej. Rodzice zaginionej do dziś utrzymują jednak, że mogły zostać sfingowane. Jak? Niepokoi iii! Determinacja 22-letniej Klaudii Zawadzkiej spowodowała, że sprawą jej zaginionej bez śladu mamy znów zajmują się śledczy Wspomina, jak do mieszkania w bloku jej dziadków wydzwaniali różni ludzie i grozili: „Zostaw tę sprawę, bo źle skończysz". Albo jak dziadek został w Kikole brutalnie pobity przez nieznanych sprawców. Było z nim tak źle, że przez długi czas uzależniony był od codziennej pomocy żony i wnuczki w najprostszych życiowych sprawach. Przypomina też Klaudia mafię lipnowską. Działała w latach 90. i pierwszych latach XXI strony, budziła strach, z drugiej, przekonanie o tym, że policjanci i prokuratorzy nie są skuteczni w ściganiu przestępców (by nie powiedzieć, że ich chronią). - Od zaginięcia mojej mamy minęło już jednak ponad 20 lat. Zmieniły się czasy, ludzie. To daje mi na nadzieję - mówi Klaudia. Nadzieję na rozwikłanie tajemnicy zaginięcia Joanny mają też śledczy. Wznowione śledztwo Prokuratura Okręgowa we Włoc- - Rok 1997 w Kikole to była rzeczywistość, którą dziś trudno przywoływać. Z jednej strony, realia małej miejscowości w powiecie lipnowskim. Z drugiej, lata 90., czyli niewiele jeszcze telefonów komórkowych, niezbyt popularne karty bankomatowe itd. Techniczne możliwości potwierdzenia czyjeś obecności były nieporównywalnie mniejsze do tych, które mamy dziś - zaznacza Monika Chlebicz, rzeczniczka Komendy Wojewódz- Monika Chlebicz rozumie, że ta sytuacja na długie lata zmroziła relacje rodzina-policja. Wiosną tego roku rzeczniczka KWP w Bydgoszczy spotkała się z rodzicami zaginionej kobiety w studiu Magazynu Kryminalnego 997. Po raz kolejny odpowiadała na niewygodne pytania i słuchała, co o pracy śledczych myślą najbliżsi zaginionej. Chciałaby, by sprawa została wreszcie wyjaśniona. - Również ze względu na osobę wiadomego policjanta ich to, że gdy pobierano materiał genetyczny do badań, poli-cjant był w towarzystwie kolegi. I że wyproszono ich wówczas z pokoju, w którym wcześniej przebywali wspólnie. Także w momencie, gdy materiał pobierano od nich. "- Wiem o tych zarzutach. Pragnę jednak podkreślić, że postępowanie karne w sprawie rzekomo sfałszowanych badań DNA prowadziło Centralne Biuro Śledcze. Nie dopatrzyło się żadnych nieprawidłowości. 16 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 - Aby nadążyć za synkiem, muszę dbać o formę - śmieje się 46-letnia Małgorzata Chmielewska (po lewej). Z prawej Odęta Moro. Ma 40 lat, spodziewa się dziecka Macierzyństwo po czterdziestce? To jakby znowu mieć 20 lat! Magdalena Siemińska msieminska@wspolae5na.pl Dzień Matki Na dążę decyduje się coraz więcej dojrzałych kobiet W planowaniu potomstwa wiek prze-staje grać znaczącą rołę.-Rodzą nawet panie zbliżąjącesię do pięćdziesiątki - potwierdza ginekolog Maciej Urban. Czy, kiedy kobieta 40. urocziny ma już za sobą, powinna jeszcze decydować się na ckiecko? Od lat ten temat budzi kontrowersje. Zwolenniqr późnego macierzyństwa uważają, że na urodzenie kochanego dziecka każdy wiek jest odpowiedni. Przeciwnicy podnoszą, że dojrzały wiek matki zwiększa prawdopodobieństwo chorób i wad płodu. Jeszcze 20,30 łat temu niewiele pań świadomie podejmowało decyzję o urodzeniu malucha w wieku czterdziestu paru czy nawet pięćdziesięciu lat. Jednak w ciągu ostatnich lat coraz częściej słyszymy, że oto któraś ze znanych postaci życia publicznego postawiła na tzw. późne macierzyństwo. Ot, chociażby 40-letnia dziennikarka i prezenterka telewizyjna Odęta Moro w marcu br. ogłosiła światu, że jest w ciąży. Aktorka Anna Korcz zaś - mimo że ma już dwie dorosłe córki - w wieku 42 lat zdecydowała się na kolejne dziecko. I tym razem urodziła syna. Najpierw kariera - Zmienia się styl życia, a co za tym idzie zmieniają się też kobiece aspiracje. Decyzja o posiadaniu dzieci jest coraz bardziej odwlekana w czasie - wyjaśnia socjolożka Katarzyna Sztop-Rutkowska. - Kobiety chcą zapewnić potomstwu bezpieczeństwo socjalne i zabezpieczenie finansowe, dlatego też najpierw stawiają na rozwój zawodowy, kupno mieszkania, a dopiero później myślą o dzieciach. Małgorzata Chmielewska z Suwałk ma 46 lat. Pierwsze dziecko, córkę Martynkę, urodziła wwieku 22 lat. Kiedy miała 34 lata, na świat przyszedł Michał, a trzy lata temu - kolejny synek, Mateusz. - Mateusza rodziłam mając 43 lata! - podkreśla. -1 kiedy nosiłam go wbrzuchu, wielokrotnie słyszałam, jak ludzie mówili, że to niebezpieczne, że dziecko może być chore... Ja jednak się tym nie przejmowałam, bo sama czułam się świetnie, młodo i mogłam góry przenosić. Co więcej, czułam, że mojemu dziecku nic nie dolega. Mateusz urodził się 26 maja śliczny i zdrowy, i był dla mnie wspaniałym prezentem na Dzień Matki - podkreśla szczęśliwa kobieta. Chmielewska przyznaje, że po urodzeniu pierwszego dzie- cka długo zwlekała z decyzją 0 kolejnej ciąży. Bo choć bardzo chciała mieć więcej dzieci, to obawiała się utraty pracy. - Miałam umowy na czas określony 1 bałam się, że nie będą przedłużane, a przecież musiałam zapewnić byt mojej córeczce, więc z zajściem w kolejną ciążę czekałam aż 12 lat. Kiedy Małgorzata biegała do pracy, przy wychowaniu Martynki pomagała teściowa. Jednak, gdy 12 lat później na świat przyszedł mały Michał, to już nastoletnia córka przejęła rolę „pomocnicy" przy nowym członku rodziny. Teraz zaś najmłodszym Mateuszkiem chętnie zajmują się wszyscy, i 24-let-nia Martyna i 12-letni Michał. Jednak Małgorzata Chmielewska zaznacza, że bycie matką dzieci, między którymi jest tak duża różnica wieku, nie zawsze jest proste. - Trzeba być wszechstronną i umieć dostosować się do po- trzeb każdego z dzieciaków, i 24-latki, i 3-latka - wyjaśnia. -Muszę więc znaleźć czas, by z najstarszą córką usiąść w restauracji i sobie po babsku porozmawiać, żeby z moim 12-letnim synem pójść do aąuaparku, a z najmłodszym - na plac zabaw - wylicza. - Przyznam, że czasem trudno jest uszczęśliwić całą trójkę. Kiedy starsza córka przeżywała swoje pierwsze miłości czy też poważne egzaminy, syn dopiero uczył się liczyć i trzeba było pomóc mu w lekcjach. A przecież najmłodsze dziecko też potrzebowało uwagi... 43-latka dostrzega, że wraz zupływemlatipojawianiemsię na świecie kolejnych dzieci, jej podejście do macierzyństwa bardzo ewoluowało. - Kiedy jako 22-latka po raz pierwszy zostałam mamą, strasznie pilnowałam tej mojej małej pociechy, cały czas drżałam, żeby tylko nicjej się niestało - wspomina. - A teraz mam do tego dystans i już nie wpadam w panikę na widok jakiegoś zadrapania na ciele synka - śmieje się 46-letnia mama. I zaznacza, że rodzenie dzieci po 40. bardzo kobietę odmładza. - Wiele pań dobiegających do 50. to już siedzi w kapciach przed telewizorem, a ja sobie nie mogę na to pozwolić! Przecież, żeby spędzać czas z moimi dziećmi, muszę być w pełni sprawna -wyjaśnia. - Żeby biegać za moim małym synkiem, chodzę na fitness i dużo jeżdżę rowerem. I kilkakrotnie podkreśla, że dziecko dla kobiety w dojrzałym wieku jest największym szczęściem. - Bo kiedy wracam do domu, to od razu w drzwiach jestem tulona i całowana - opowiada z łezką wzruszenia w oku. - No która 50-latka jeszcze codziennie słyszy:„kocham cię mamusiu"? Dzieci moich rówieśniczek zaz- wyczaj już są dorosłe, powyjeżdżały na studia do innych miast albo pozakładały swoje rodziny. Więc, gdy moje koleżanki wracają do domu, już nikt na nie nie czeka. A u mnie - ciągły gwar i dziecięcy szczebiot. Dzień Matki w domu Chmielewskiej jest wyjątkowy. To bowiem nie tylko jej święto, ale i urodziny najmłodszego synka, który w tę sobotę skończy trzy latka. Starsze dzieci więc zapewne, jak co roku, samodzielnie przygotują mamie jakiś superposiłek, a maluch będzie kręcił się wokół stołu i rozweselał towarzystwo. - Posiadanie trójki dzieci w tak różnym wieku to niezwykłe doświadczenie - podkreśla. - Ale i rola matki bardzo się zmienia. Dawniej to głównie na barkach kobiety spoczywała cała opieka nad potomstwem, a teraz mamy tyle udogodnień: przedszkola, kluby malucha... Macierzyństwo bezsprzecznie stało się łatwiejsze. Nic więc dziwnego, że kobiety czynne zawodowo decydują się na ciążę nawet w późnym wieku. Młodość po pięćdziesiątce Potwierdza to 53-letnia Małgorzata Korsan-Bugowska z niewielkiej miejscowości koło Łomży. Ona również dwójkę starszych dzieci sprowadziła na świat, jak sama mówi, „dawno temu". Starszą córkę urodziła w wieku 20 lat, młodszą -po roku. Na trzecie dziecko zdecydowała się zaś aż 20 lat później, tuż po swoich 40. urodzinach. -1 była to w pełni świadoma i przemyślana decyzja - zastrzega. - Do trzeciej ciąży, jako dojrzała kobieta, przygotowywałam się solidnie: przez dwa lata, pod stałą opieką lekarza. Taknaprawdętonatę trzecią ciążę namówiły ją starsze córki, Martyna i Karolina. Bardzo chciały mieć małą siostrzyczkę. - A ja dałam się namówić, bo wiedziałam, że starsze za chwilę opuszczą rodzinne gniazdo i w domu zostanie pustka... -mówi. - Poza tym nigdy nie uważałam, że 40 lat to zbyt późno na rodzenie. Co więcej, kiedy urodziłam trzecią córkę, myślałam o jeszcze kolejnej ciąży... Kobieta wspomina, jak przy dwóch pierwszych ciążach martwiła się, czy uda jej się utrzymać figurę, czy po porodzie zrzuci zbędne kilogramy. - A rodząc po 40. w ogóle się tym nie stresowałam - opowiada. - Każdej dojrzałej kobiecie, która chciałaby znowu poczuć się młodo, polecam właśnie zajście w ciążę! Ja mam 53 lata, a czuję się niesamowicie! Coraz więcej starszych mam Ginekolog Maciej Urban od kilku już lat obserwuje spadek liczby porodów wśród nastoletnich dziewcząt, a coraz więcej ciąż u kobiet po 40. - Niedawno miałem pacjentki, które rodziły wwieku 46 i 48 lat! - podkreśla dr Urban. - I były to ciąże planowane, do których te panie solidnie się przygotowywały. Jednocześnie ginekolog obala mit, że dojrzałe kobiety powinny się bać, że urodzą dziecko z wadami: -Niemanatore-guły. Czasem zdarza się przecież, że młode kobiety rodzą chore dzieci - mówi. - Nie wolno z góry zakładać, że coś będzie nie tak. ©® Glos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 magazyn 17 Maria Mazurek m.mazurek (ffipolskapress.pl Prawo i język Aspiryna, pampersy, adidasy. Ostatnio też paczkomaty. Czy producenci (usług, urządzeń. dóbr) mogą nam zakazać nazywać rzeczy tak, jak chcemy je nazywać, bo roszczą sobie prawa do słów? Paczkomat, paczkomat, paczkomat. To dopiero pierwszy akapit tego tekstu, a już trzy razy naraziliśmy się na proces sądowy. To znaczy - jeśli pisząc te słowa, mieliśmy na myśli „samoobsługowe automaty do wydawania paczek", które wkrótce staną przy sklepach Biedronka, a nie „oryginalne" paczkomaty Inpostu. Prawnicy tej spółki -w uprzejmym, choć niepozba-wionym groźby spotkania w sądzie liście - pouczyli właśnie redakcje (różne, nie tylko naszą), że „naruszają ich własność intelektualną o charakterze wyłącznym". Jak ją naruszamy? Ano używając słowa „paczkomat". Nazwa paczkomat bowiem -jak tłumaczą prawnicy Inpostu - stanowi znak towarowy słowny, na który Inpost (i dwie powiązane z nim spółki) mają wyłączność. Blisko dziesięć lat temu zastrzegli to sobie w Urzędzie Patentowym. Wcześniej podobnie było z walkmanami (do których prawa rościła sobie firma Sony), pampersami, aspiryną, colą czy - z naszego podwórka - PKS-ami i CPN-ami. Jak tłumaczy dr hab. Ewa Młynarczyk, językoznawca z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, apelatywizacja (bo tak nazywa się zjawisko, w którym nazwy własne z czasem stają się nazwami pospolitymi) jest zupełnie naturalna. I o ile w obiegu prawnym firmy mogą z nią wilczyc, powołując się na swoje „patenty" na dane słowa, o tyle z żywiołem języka potocznego nie są w stanie. 0 wyższości coli 1 pampersów Był 1979 rok i właśnie nastała rewolucja. Firma Sony wypuściła na rynek przenośny odtwarzacz kaset, który nazwała Sony Walkman. W dobie ipodów, ipadów i smartfonów walkman to sentymentalny gadżet dla lubiących styl retro, ale wówczas był szczytowym osiągnięciem technologii. Inne firmy, co nie dziwi, szybko zaczęły kopiować pomysł japońskiego koncernu. Swoje odtwarzacze kaset opisywały sprawdzoną (i już Paczkomat i Inne. język przestaje byc nasz j isscsl 1 ■ jfl k • i ' »łs ) -V I ■ Ł Pewne marki zrobiły karierę, wdzierając się do języka potocznego. Dla ich producentów powinien to być raczej powód do dumy, a nie walki z konkurencją (i nie tylko) przyjętą) nazwą walkman. Sony długo walczył z nieuczciwą, ich zdaniem, konkurencją. Poddał się właściwie dopiero wtedy, kiedy same odtwarzacze kaset przegrały z nowocześniejszymi, mniejszymi i „pakowniejszymi" odtwarzaczami plików MP3. Jeszcze wcześniej, bo w latach sześćdziesiątych, na rynku pojawiły się pampersy - jednorazowe pieluszki, które wymyślił (i testował podobno na swoich wnuczkach) chemik Victor Mills. To był koniec koszmaru młodych rodziców - bo tak wielu postrzegało pranie gigantycznych ilości upapranych niemowlęcą kupą tetrowych pieluch. Do dziś, choć w sklepach znajdziemy całe mnóstwo jednorazowych pieluch (producentów z całego świata; w pieski, w słoniki, zmieniających kolor, z aloesem na podrażnioną pupę albo o zapachu kwiatowym), to na wszystkie mówimy po prostu: pampersy. Od podobnych przykładów roi się też w branży farmaceutycznej. Weźmy sildenafil. Mało kto wie, że tak nazywa się substancja powodująca napływ krwi do prącia. Bez względu na producenta, o tym leku mówimy po prostu „viagra". Aspiryna jest kwasem acetylosalicylowym, wprowadzonym na rynek przez koncern Bayer. Już 101 lat temu (I) ta firma farmaceutyczna musiała przekonywać w reklamach prasowych, że ich pro- dukt to „jedyna prawdziwa aspiryna". Producenci marek, które weszły do potocznego języka, zazwyczaj walczą z tym zjawiskiem. Prof. Ewa Młynarczyk wskazuje jednak, że być może powinni się z tego cieszyć. Widocznie udało im się stworzyć produkt udany, wręcz modelowy. Wszak pampersy i cola funkcjonują w potocznym języku, bo stały się wyznacznikiem wysokiej jakości. Degeneracja znaku Z drugiej strony, kontynuuje dr hab. Ewa Młynarczyk, nazwa własna czy znak towarowy jest pewną etykietą i trudno dziwić się spółkom, że je zastrzegają. Ale mogą to zrobić jedynie w obszarze formalnym. Powróćmy do Inpostu i jego patentu na „paczkomaty". Marketingowcy firmy - jak zauważa językoznawca - wymyślili nazwą bardzo trafioną, nawiązującą do automatu, od razu sugerującą przeznaczenie tej maszyny. Mogą więc wymagać od konkurencji, aby w inny sposób opisywała podobne urządzenia (automatyczny po-jemnik na paczki, samoobsługowa maszyna do nadawania paczek? - w każdym razie trudno będzie im stworzyć coś równie zgrabnego), ale nie sprawią, że ludzie przestaną nazywać je „paczkomatami". Wątpliwości co do tego, czy firma ma absolutne prawo do tej nazwy, ma natomiast dr Arkadiusz Michalak, radca prawny specjalizujący się w prawie własności inte- lektualnej i prawie patentowym. A to dlatego, że ta nazwa weszła już do powszechnego użytku. A do takich nie ma się praw na wyłączność. - W Urzędzie Patentowym można zastrzec znak towarowy, ale nie znak opisowy -tłumaczy dr Michalak. - Czyli, mówiąc prościej, nikt nie „opatentuje" nam słów, które są już w potocznym użyciu. Jeśli ktoś zwróciłby się do Urzędu Patentowego z prośbą o zastrzeżenie słowa „jabłko" dla jabłek, urząd odmówi. Słowo „paczkomat", jak tłumaczy prawnik, zostało zastrzeżone blisko dekadę temu. - Wtedy nie funkcjonowało ono jeszcze w potocznym języku, więc zapewne Urząd Patentowy nie uznał je w owym czasie za znak opisowy. Ale przez te lata sytuacja się zmieniła; ludzie zaczęli nazywać „paczkomatami" po prostu automaty do wydawania paczek. W prawie znaków towarowych o takiej sytuacji mówimy: degeneracja znaku. Nie odnosi się on już do konkretnego urządzenia - konkretnej marki i konkretnego producenta - tłumaczy prawnik. Więcej: w takim przypadku znak może ulec unieważnieniu. - Tak działo się już w przeszłości, np. w przypadku słowa „optometrysta" - było ono zastrzeżone jako znak towarowy, ale w powszechnym użyciu funkcjonowało jako nazwa zawodu, specjalisty zajmującego się badaniem wzroku - opowiada prawnik. - Prezes Urzędu Patentowego, w interesie publicznym, wystąpił więc o wykreślenie tego słowa z listy zastrzeżonych znaków towarowych. Być może Urząd Patentowy również mógłby raz jeszcze pochylić się nad słowem paczkomat. Cienka granica Pytanie, czy konkretna firma albo osoba może sobie rościć prawo do słów? Do tego zlepku kilku liter, których mamy zale- dwie 32? Przecież język -z czym zgodzą się zarówno prawnicy, jak i językoznawcy -jest dobrem wspólnym (a granice między nazwami własnymi a pospolitymi, jak podkreśla dr hab. Młynarczyk, tylko z pozoru ścisłe). Dlaczego więc paczkomat, logiczna nazwa na tego typu urządzenie, ma być zastrzeżony dla firmy Inpost? Albo dlaczego oscypki mogą wytwarzać mieszkańcy wszystkich gmin powiatu nowotarskiego, ale z suskiego - już tylko dwóch? - Ochronę produktów regionalnych uważam akurat za korzystną - mówi dr Michalak. -Przecież to zespół warunków geograficznych wpływa na ich jakość. Kupując oscypek, mamy pewność, że powstał w górach, gdzie panuje mikroklimat, a nie w garażu pod Radomiem - tłumaczy prawnik. Ale jednocześnie przyznaje: pojawiają się głosy krytyki pod adresem systemu ochrony prawnej znaków słownych. Np. że przyczynia się do zubożenia wspólnych własności językowych czy kulturowych. Weźmy słowo Nike - mało komu kojarzy się ono już z grecką boginią. Przed oczami mamy raczej popularną sportową odzież. A to już przykład, jak znak towarowy może wyprzeć z języka dobro kulturalne. ©® MATERIAŁ INFORMACYJNY SAMSUNG ELECTRONICS OTWÓRZ SIĘ NA DOBRY KLIMAT Zyskaj zdrów z klimatyzatorami W okresie zimowym alarmy smogowe nieustannie przypominają nam o konieczności dbania o jakość powietrza atmosferycznego, jednak bardzo mało uwagi poświęca się temu, czym oddychamy w domach i biurach. To niepokojące, ponieważ to wewnątrz pomieszczeń spędzamy znaczną część doby. Zanieczyszczone powietrze w domu może wiązać się z zapadaniem na alergie i choroby układu oddechowego. Na szczęście w walce z tymi przykrymi dolegliwościami pomogą nam ultranowoczesne klimatyzatory od Samsunga: przyjrzyjmy się, w jaki sposób mogą one pozytywnie wpłynąć na zdrowie oraz samopoczucie nasze i naszych bliskich. TECHNOLOGIA Najczęściej kojarzymy klimatyzatory z przeraźliwym zimnem, dotkliwie odczuwalnym pod samym urządzeniem, ale jakimś cudem nie-obejmującym wszystkich zakamarków pokoju. Technologia Samsung Wind-Free dokładnie schładza całe pomieszczenie bez nieprzyjemnego efektu przeciągu. Dzięki specjalnemu dyfuzorowi wyposażonemu w aż 21 tysięcy mikrootworów, powietrze rozpraszane jest delikatnie i równomiernie, pozwalając na osiągnięcie idealnego komfortu cieplnego. Zastosowany w klimatyzatorach Samsung czynnik chłodniczy jest bezpieczny dla zdrowia i przyjazny dla środowiska, a dzięki wysokiej wydajności pomaga w oszczędzeniu energii elektrycznej. FILTR PM 2,5 Zamknięcie okien nie chroni nas stuprocentowo przed smogiem - tworzące go pyły zawieszone PM 2,5 wciąż mogą przedostawać się do pomieszczenia poprzez szczeliny. Mikropyły są szczególnie niebezpieczne dla dzieci, alergików i osób starszych, ale ich negatywny wpływ na zdrowie i samopoczucie odczuwa każdy z nas. Klimatyzatory Samsung Wind-Free Ultra wyposażone są w drobny filtr, na którym osadzają się nie tylko szkodliwe pyły PM 2,5, ale również dym papierosowy, zarodniki grzybów i bakterie. Dzięki temu powietrze w pomieszczeniu będzie wolne od pyłów, alergenów i chorobotwórczych mikroorganizmów, a nasi bliscy odetchną z ulgą! Wszyscy wiemy, jak przyjemnie oddycha się po burzy. To rześkie, czyste powietrze jest zasługą naturalnego procesu jonizacji, który oczyszcza atmosferę z unoszących się w niej cząsteczek zanieczyszczeń. Dzięki wyposażonym w jonizator klimatyzatorom Samsung Wind-Free możemy uzyskać ten sam efekt w naszych domach. Technologia pozwala na jednoczesną neutralizację pleśni, roztoczy, bakterii i wirusów oraz uwolnienie do pomieszczenia ujemnych jonów, które wpływają na poprawę samopoczucia i zwiększenie koncentracji. Zjonizowane powietrze jest także korzystne dla alergików i astmatyków. Klimatyzatory Samsunga są funkcjonalne nie tylko pod względem zdrowotnym. Dzięki połączeniu z usługą Samsung SmartThings staną się one elementem kompleksowego ekosystemu smart home. Można nim zarządzać za pomocą intuicyjnej aplikacji SmartThings, w której nie tylko ustawimy parametry pracy urządzenia, ale również zaprogramujemy jego automatyczne włączanie i wyłączanie oraz zsynchronizujemy je z innymi inteligentnymi urządzeniami w domu. To przede wszystkim wygoda, ale również oszczędność energii elektrycznej - dzięki zdalnemu sterowaniu mamy pełną kontrolę nad pracą klimatyzatora i poziomem zużycia energii. 18 magazyn Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 Ochojska: Chciałam się spotkać z protestującymi, by podziękować za poczucie własnej wartości Janina Ochojska: Niepełnosprawny ma droższe życie Katarzyna Kachel redakcja@dziennik.krakow.pl JMepdmtspmwnaść Płacze pani czasami? Nie. Nie jestem osobą płaczliwą, choć bywa, że się wzruszam. I z wiekiem, co jest podobno zgodne z biologią człowieka, robię to coraz częściej. Nie pozwala pani sobie na łzy nawet w momentach bezsilności, złości czy frustracji? Nie, bo wiem, że one niczego nie zmienią, nie załatwią. Jako dziecko, właściwie już jako niepełnosprawna nastolatka, często słyszałam, że mam wybór. Mogłam albo przepłakać całe swoje życie, trudne i będące ogromnym ciężarem dla kogoś borykającego się z chorobą polio, albo przestać się użalać nad swoim losem i odwrócić pytanie „dlaczego ja?" na konstatację „a dlaczego właściwie nie?". Wybrała pani drugą możliwość. Tak, co wiązało się z tym, że musiałam zaakceptować siebie taką, jaka jestem; ze wszystkimi ograniczeniami i ułomnościami. Przestać się nad sobą rozczulać i zrobić coś pożytecznego. Było łatwo? I tak, i nie, bo nie brakowało i nie brakuje w moim codziennym życiu trudnych momentów. Moja niepełnosprawność coraz mocniej daje mi się we znaki, ogranicza mnie. Ale póki mogę, staram się iść tą drogą, którą wybrałam, byle jak najdalej do przodu. Kiedy na tej drodze pojawia się coś. z czym się pani nie zgadza, co uwiera, zaczyna pani działać. Tak było tydzień temu w środę, kiedy chciała pani spotkać się z protestującymi opiekunami niepełnosprawnych. To był pani pomysł? Tak i chciałam pojawić się tam dużo wcześniej, ale ze względu na kłopoty zdrowotne, środa była pierwszym dniem, w którym przyjechałam do Warszawy. Na tyle był to przemyślany pomysł, że wcześniej poprosiłam posła Sławka Piechotę, który jeździ na wózku, by zwrócił się do marszałka Sejmu o pozwolenie na wizytę. Nie dostałam tej zgody, ale dostałam równocześnie wiadomość, że pani wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska wystąpiła z prośbą o wpuszczenie mnie - i naprawdę wierzyłam, że tak się stanie. Nie zagrażam przecież nikomu, nie jestem ani przeciwko tym politykom, ani tamtym, uważam, że ża- den rząd nie zrobił niczego konstruktywnego dla niepełnosprawnych i dlatego czas to zmienić. Czas, by te osoby upomniały się o prawo do godnego życia, i zostały wysłuchane. Co pani im zamierzała powiedzieć? Chciałam ich wesprzeć, przytulić. Jestem osobą publiczną, niepełnosprawną kobietą, która budując Polską Akcję Humanitarną osiągnęła coś, co dla wielu w mojej sytuacji zdrowotnej wydawać by się mogło niemożliwe. Dziś, po 25 latach, nasza pomoc trafia do 9,5 milionów ludzi na świecie, a ja dla tych opiekunów, którzy koczują dziś w Sejmie jestem pewnym symbolem tego, co mogłyby osiągnąć ich niepełnosprawne dzieci. Tyle że pani wierzy, iż w niepełnosprawności jest wielka siła. Nie wiem. czy osoby w Sejmie zgodziłyby się z panią. Ale ja też nie zawsze w to wierzyłam! Kiedy wychowawcy powtarzali mi, że moja choroba jest darem, że mam więcej niż inni i że zyskałam, a nie straciłam, też słuchałam tego z lekkim politowaniem. Myślałam: pewnie tak mówią, żebyśmy zaakceptowali to, co mamy, uwierzyli w jakąś bajkę. Ale kiedy dziś patrzę na to, co mnie spotkało, co udało mi się dokonać, to widzę w lustrze szczęśliwą osobę, która robi rzeczy fantastyczne; ratuje ludzkie życie. I jestem przekonana, że nie dokonałabym tego wszystkiego, gdyby nie moja niepełnosprawność. Dlatego w Sejmie chciałam też podziękować wszystkim tym, którzy walczą za nas o coś bardzo ważnego; o poczucie własnej wartości. Wzięłaby pani udział w takiej formie protestu? Nie, nie byłabym w stanie. Potrzebowałabym mieć ze sobą opiekuna. Nie potrafię podnieść się sama z podłogi, nie umyję się w nieprzystosowanej łazience, nie ubiorę się, jeśli mi ktoś umiejętnie nie poda rzeczy. Ale sercem jestem z nimi, z tymi jeszcze młodymi, którzy mają przed sobą całe życie. A to, jak ono będzie wyglądało, nie zależy tak naprawdę od tych 500 złotych, ale z tym, co później z nim zrobią. Czy ich świat stanie się lepszy dzięki tym pieniądzom? Wiem, że pojawiają się głosy, że niepełnosprawni znów przyszli prosić o pieniądze. I tak jest. Proszą, ale w tych prośbach nie chodzi od jałmużnę, o Bóg wie jakie wygórowane roszczenia. Proszą o pieniądze, które potem będą mogli społeczeństwu oddać. We mnie kiedyś zainwestowano, dlatego dziś oddaję to z nadmiarem; płacę podatki, a Polska Akcja Humanitarna sprawia, że ludziom na świecie żyje się lepiej. Im też by mogło się żyć, gdyby mieli szansę pracować i minimalne poczucie bezpieczeństwa. Ja, by normalnie funkcjonować, pracować muszę chodzić trzy razy w tygodniu na rehabilitację! Kogo z nich na to stać?! Dlatego buntuję się, kiedy proponuje się im pomoc w formie materialnej, bo to sugeruje, że nie są godni takiego zaufania, jakim zostali obdarzeni ci, którzy dostali 500 plus. To jest przejaw dyskry-minaq'i. W swojej filozofii pomagania jest pani jednak ostrożna w dawaniu ludziom pie- niędzy, nawet tym potrzebującym. Jestem przeciwko rozdawnictwu pieniędzy ot tak. Jeśli je już dajemy, to po to, by w coś je zainwestować. Zainwestowaliśmy w rodziny polskie 500 plus - i ma to całkiem dobry efekt (choć ja bym skorygowała to rozdawnictwo o kryterium dochodowe), zainwestujmy w niepełnosprawnych; grupę, która tych pieniędzy absolutnie potrzebuje. Odwiedzam czasem 35-latka w Toruniu, mężczyznę, który ma głębokie upośledzenie umysłowe. Pracuje w warsztacie samochodowym, bo ktoś w niego uwierzył i stworzył mu stanowisko pracy, specjalnie dla niego przystosowane. Od 10 lat rozmontowuje i czyści przeguby, zarabia pieniądze. Dwa lata temu kupił swojej bratanicy rower na komunię, czuje się potrzebny i niezależny. Ma świadomość, że istnieje w społeczeństwie, a przecież gdyby nie dano mu tej szansy robiłby wyklejanki na warsztatach terapii zajęciowej albo siedział zamknięty w domu. Czyli jest to także walka przeciw wykluczeniu? Tak, wystarczy przypomnieć Janusza Świtaja, który jeszcze kilka lat temu prosił o eutanazję, a dziś kończy studia, pracuje i zarabia na siebie. Jest czynnym członkiem społeczeństwa, może i chce mu coś dać. Protest rodzin niepełnosprawnych to ich siła czy objaw bezsilności? To jest siła, która wynika z bezsilności wobec warunków życia, na jakie mogą liczyć dzieci protestujących. Bo co czeka takiego człowieka, który nie będzie miał szansy, by się usamodzielnić? Jeśli rodzice nie mają pieniędzy -dom pomocy społecznej. Tak jak skończył mój znajomy, który choć miał możliwości intelektualne, nie mógł ich w pełni wykorzystać, pójść na studia, zacząć pracę. Ruszał jednym palcem. Nie każdy może zostać Hawkingiem. Ale tutaj nie chodzi o to, by być Hawkingiem, ale o coś więcej. Chodzi o odzyskanie poczucia wartości. Jeśli się je odbiera i nie daje innych możliwości, nic w zamian, to może trzeba tych wszystkich niepełnosprawnych od razu eliminować. To właściwy czas, by społeczeństwo odpowiedziało sobie na pytanie, czy my w ogóle chcemy, by niepełnosprawni byli wśród nas? W1983 roku polskie ministerstwo zdrowia odpisało na mój list, że nie warto inwestować w moje leczenie, które nie było możliwe w Polsce, tylko we Franq'i, bo to nie rokuje wyz- drowieniem. I tylko dzięki temu, że lekarz, który dostał dokumentację mojej choroby zwrócił się do francuskiego ministerstwa zdrowia z prośbą o dofinansowanie, mogło się ono odbyć. Dzięki temu, że ktoś we mnie uwierzył i mi pomógł jestem w tym miejscu i pomagam setkom tysięcy ludzi. Dziś oddaję te pieniądze i to z nawiązką. Zdarzały się pani sytuację, w których czuła się pani upokorzona przez swoją niepełnosprawność? Szczerze? Nie. Byłam w drugiej klasie szkoły podstawowej, kiedy poszłam do normalnej, niesanatoryjnej szkoły. Czułam się starsza i mądrzejsza od rówieśników, bo od lat już żyłam poza rodziną, samodzielnie. Miałam większe doświadczenie, otrzaskanie z ludźmi. Nie mieszkałam przy mamusi i tatusiu, co było przyczyną jakiegoś cierpienia i tęsknoty, ale sprawiło też, że szybciej dojrzałam. Byłam przekonana, że jestem lepsza od tych dzieci, imponowałam im. Dawałam im ściągać, bo byłam dobrą uczennicą i pokazywałam, że potrafię o kulach chodzić trzymając się tylko dwoma rękami, nie używając nóg. To ich fascynowało; pamiętam, ustawiali się w kolejce, bo każdy chciał popróbować takiej ekwilibrystyki. Oczywiście zdarzało się, że podczas spaceru z mamą po parku ktoś rzucił: „jaka ładna dziewczynka, szkoda, że kaleka" albo „ty kaleko", ale nie dotykało mnie to tak bardzo. Największe upokorzenie przeżyłam na dwóch komisjach lekarskich; gdzie lekarz, nie dowierzając, że mam nogę bezwładną, rzucił nią, by sprawdzić czy opadnie, czy nie. Czułam się także upokorzona, gdy potrzebowałam pomocy medycznej i nie mogłam się dostać do lekarza. Wstydziła się pani wykorzystać uprzywilejowaną pozycję osoby niepełnosprawnej, by na przykład nie stać w kolejce? Na początku tak, ale później zaczęłam z tego korzystać, i to z tej prostej przyczyny, że nie byłam w stanie wystać w kolejce czy na korytarzu przychodni. Z jednej strony bałam się zawiści, tego, że ktoś powie „o, kaleka się pcha", ale nie miałam wyjścia. Nie robię tego z próżności. Między Krakowem a Warszawą poruszam się pendolino, co niektórzy komentują: „Ochojska jeździ najdroższym pociągiem, boją stać". Tak, jeżdżę, ale tylko dlatego, że do innego pociągu nie wsiądę. Mówię o tym, by podkreślić także to, że życie osoby niepełnosprawnej jest droższe. ©® Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 magazyn 19 Lena nie chodzi. „Ale do ślubu pójdę, choć to będzie trwało" Paulina Piotrowska p.piotrow5ka@gk.pl Społeczeństwo Lena patrzy na Marka i się uśmiecha.-WyiTiodMamgoso-bie-mówi. Znają się od pięciu lat 16czerwcatego roku powiedzą sobie Jak" przed Bogiem, przyjaciółmi, rodziną. -Gdy pa-trzę na Lenę, to nie widzę niepełnosprawnościWidzę piękną kobietę.zktórą chcę się zestarzeć-mówi Marek. Po schodach wychodzi na czworakach. Podpiera się na rękach i podciąga ciało na kolejny stopień. Gdy jest już na prostej drodze do pokoju, Marek podaje jej rękę. Lena siada na kanapie i chwytawobu dłoniach kubek z kawą, którą przyniósł jej narzeczony. Gdy nie ma go w pobliżu, to szklankę z herbatą przesuwa sobie po podłodze. Bo Lena ma problemy nie tylko znogami, ale takżezrękami. Sama nie obierze marchewki, nie ugotuje obiadu, pomidora pokroi tylko w grube plastry, nie pójdzie do sklepu, nie podleje kwiatków. Lena ma 31 lat. To szczupła, ładnabrunetka. Dziś szeroko się uśmiecha, a w jej szklących oczach można wyczytać, że jest szczęśliwa. Umieranie Z dzieciństwa pamięta tylko szpitale i lekarzy w białych fartuchach. Matka urodziła ją w szóstym miesiącu ciąży - Lenę i jej siostrębliźniaczkęlzę. Dziewczynkom nie dawano szans na przeżycie. „To kwestia tygodni" - mówili lekarze. Lena ważyła zaledwie kilogram, nie oddychała samodzielnie. Ze szpitala wyszła jednak jako zdrowe dziecko. W wieku pięciu miesięcy wciąż sama nie siadała - to zaniepokoiło rodziców. Lekarze postawili diagnozę: mózgowe porażenie dziecięce. W domu nie było ciepła i miłości. Gdy dziewczynki miały po sześć lat, trafiły do wrocławskiego ośrodka rehabilitacyjnego połączonego ze szkołą, który prowadziły siostry zakonne. Spędziły tam siedem lat. Później nie były już rehabilitowane. Iza od początku radziła sobie lepiej od siostry. Pracuje, jest w stanie samodzielnie się poruszać. Lena porusza sięna wózku inwalidzkim lub z pomocą drugiej osoby. Dlaczego? - Nie wiem -przyznaje. Jako dziecko nie zastanawiała się nad tym, dlaczego jest niepełnosprawna. Ta myśl przyszła, gdy zaczęła dorastać. Był okres buntu, stany lękowe. Udało jej się jednak pogodzić z niepełnosprawnością. I chociaż dziś zdarza się jej mieć gorszy dzień, zadawać sobie pytanie „dlaczego mnie to spotkało?", to dzięki Markowi zrozumiała, że niepełnosprawność nie jest straszna. Szansa W maju ubiegłego roku Lena iMarekpojechalinakonsultaęję do doktora Dror Paley'a. To sławny na świecie chirurg orto-pedazFlorydy. Mimo że kobieta nie posiada dokumentacji medycznej (jej rodzice nie przechowywali jej dokumentów), to patrząc na nią stwierdził, że w dzieciństwie musiała przejść kilka operacji. Powiedział, że może ją zope-rować. Jej nogi miałyby wreszcie nie być powykrzywiane, jej biodro niebyłoby nienaturalnie Jeden z lekarzy w Polsce zapytał Lenę. po co jej la operacja, po co cały ten ból i strach. „Nie ma pani raka. z tym można żyć" wysunięte. Mogłaby sama stanąć, sama iść. Wizyta u znanego ortopedy była pomysłem Marka. - Ja w to nie wierzyłam. Nigdy nie myślał o operacji, pogodziłam się z tym, że nic się nie zmieni. Kiedy zaproponowano nam wizytę, to nabrałam w to wszystko większej wiary. Doktor stwierdził, że mój stan jest spowodowany zaniedbaniem w dzieciństwie. Nie miałam stałej rehabilitacji, gdy wróciłam z ośrodka, to wszystko się skończyło - wspomina. Gdyby Lena trafiła do niego 15 lat wcześniej, to dziś nie byłoby śladu po jej chorobie. - Trudno teraz kogoś obwiniać, trzeba iść do przodu. Pojechaliśmy do doktora, żeby się zorientować, czy coś można zrobić. Gdyby powiedział, że się nie da to przynajmniej mielibyśmy świadomość, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe -mówi Marek. - Gdy zapytałam go, czy się w ogóle kwalifikuję, to się zaśmiał., bo takie operacje są w jego ośrodku robione codziennie - dodaje Lena. Na operaq'ę potrzebny jest milionzłotych. Na koncie fundacji mają kilka tysięcy złotych. Cały pobyt na Florydzie potrwa około pół roku. Termin operacji jest uzależniony od tego, jak szybko uda się zebrać pieniądze. Zabieg będzie podzielony na cztery etapy. Najważniejsze jest uwolnienie mięśnia biodrowego i naprawa kolana, które ucieka do środka. Lekarz zaznaczył, że Lenaniebędzienigdy biegać, ale będzie mogła chodzić -Gdy po 30 latach usłyszałam, że mogłabym chodzić, poczułam się tak, jakbym miała fruwać Ludzie zdrowi nawet o tym nie myślą, po prostu chodzą. A osoby takie jak ja, które całe życie mają styczność z wózkiem i ciągle muszą prosić o pomoc, oddałyby za to wszystko - mówi Lena. I do-daje: Nie odpuszczę tej szansy. -Myślę, że uda się zebrać te pieniądze. Wierzymy w cud - dodaje jej narzeczony. JedenzlekarzywPolsce zapytał Lenę, po co jej ta operacja, po co cały tenbólistrach. „Niema paniraka, ztymmożnażyć". - Ale ja przejdę przez to wszystko, jestem uparta. Chcę stanąć na nogi - odpowiedziała. Mlość Marek ma 44 lata. Rodzice Leny go kojarzyli, mieszkają kilka domów dalej. Zaglądał do nich od czasu do czasu, a ona zaczęła zapraszaćgonakawę. - Inicjatywa wyszła z mojej strony, jak widać się opłaciło - śmieje się Lena. Marek: Zanim poznałem Lenkę, to nigdy nikomu nie pomagałem Dzięki niej przewartościowałem swoje życie, bardziej Lena przy Marku czuje się szczęśliwa. Za trzy tygodnie będą już mężem i żoną doceniam to, że jestem zdrowy. Kiedyś bałem się od ważnych de-cyzji. Dzięki Lenie przestałem słuchać ludzi, którzy mówili, żebym się zastanowił, że ona będzie dla mnie ciężarem. Lena: Jestem mu wdzięczna za to, że się nie poddał, że był na tyle silny psychicznie, że mnie nie zostawił. Przez te pięć lat nigdy nie czułam się przy Marku gorsza. Marek na początku się bał. -Myślałem, że ludzie będą na nas patrzeć, że będzie mi wstyd. Teraz otwarcie o tym mówię, a ludzie na nich patrzą i podziwiają, jaką mam piękną narzeczoną -mówi. Teraz myślą o ślubie, dopinają ostatnich formalności. Lena marzyła, by do ślubu pójść o włas-nychsiłach, wierzyła, żeudasięją zoperować przed tym dniem. To marzenie jest już nie do zrealizowania, jednak do ołtarza i tak nie pojedzie na wózku. Pójdzie pod rękę z Markiem. - Uprzedziłam wszystkich, or-ganistę i księdza, żetobędziedłu-żęj trwało, ale chcę sama podejść - mówi. Na tym jej marzenia jednak się nie kończą. - Bardzo pragnę mieć dziecko - dodaje. -Mam takie same marzenia jak każda zdrowa kobieta. Życie Do Marka mówi: jesteś moim wymodlonym mężem. Dzięki niemu zrozumiała, że żadna niepełnosprawność nie jest straszna. - Tacy jak ja najbardziej boją się samotności, myślą tak samo: że będę dla kogoś tylko problemem - mówi Lena. Po roku znajomości zaproponowała mu, by pojechał razem z nią na obóz dla osób niepełnosprawnych. Był tam opiekunem dla jednego z mężczyzn na wózku - Adama. Jeżdżą razem do dziś. - Boimy się niepotrzebnie ludzi niepełnosprawnych. Poznałem ich na tyle, że wiem, że oni chcą innym ułatwić życie, nie chcąbyć ciężarem, Lenka chce mi pomóc w swojej niepełnosprawności - opowiada Marek.©© ■wu.uwa Fundacja Pomocy Osobom N iepełnosprawny m „SŁONECZKO" Numer konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010 Dokonując wpłaty należy dopisać: 558/B, Bartniczak Lena -darowizna Głos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 ^ Głos Dziennik Pomorza ZU magazyn piątek, 25.05.2018 ^ @£1 Wybory 2018, nasz sondaż w 36 miastacn Białystok TADEUSZ TRUSKOLASKI * (Platforma Obywatelska/Nowoczesna) 55.4% TADEUSZ ARŁUKOWICZ (KUKIZ'15) 14.1% JACEK ŻALEK (Prawo i Sprawiedliwość) 12,5% WOJCIECH KORONKIEWICZ (Sojusz Lewicy Demokratycznej) 8,5% Bydgoszcz RAFAŁ BRUSKI* (Platforma Obywatelska) 39.7% TOMASZ LATOŚ (Prawo i Sprawiedliwość) 26% KRZYSZTOF PIETRZAK (kandydat niezależny) 11,3% ANNA MACKIEWICZ (Sojusz Lewicy Demokratycznej) 8,7% Chełm AGATA FISZ* (Postaw na Chełm) 40.8% KRZYSZTOF GRABCZUK (Platforma Obywatelska) 29.9% JAKUB BANASZEK (Porozumienie Jarosława Gowina) 10,4% ZDZISŁAW SZWED (Prawo i Sprawiedliwość) 8,5% Częstochowa KRZYSZTOF MATYJASZCZYK* (Soiusz Lewicy Demokratycznej) 38% MARCIN MARANDA (Mieszkańcy Częstochowy) 19% ARTUR WARZOCHA (Prawo i Sprawiedliwość) 19% Gdańsk JAROSŁAW WAŁĘSA (Platforma Obywatelska)373% KACPER PŁAŻYŃSKI (Prawo i Sprawiedliwość) 22% PAWEŁ ADAMOWICZ *(własny komitet) 21,7% ANDRZEJ CEYNOWA ((Sojusz Lewicy Demokratycznej) 5,7% Kołobrzeg ANNA MIECZKOWSKA (Platforma Obywatelska) 35% KRZYSZTOF PLEWKO (Prawo i Sprawiedliwość) 27.2% JACEK WOŹNIAK (kandydat niezależny) 17,5% MACIEJ BEJNAROWICZ (bezpartyjny) 10,7% Koszalin PIOTR JEDLIŃSKI* (Platforma Obywatelska) 48% ANDRZEJ JAKUBOWSKI (Prawo i Sprawiedliwość) 23.5% STEFAN ROMECKI (KUKIZ'15) 12,2% JERZY ZARODA (Sojusz Lewicy Demokratycznej) 10,2% Kraków JACEK MAJCHROWSKI* (kandydat niezależny) 4Q.1% MAŁGORZATA WASSERMANN (Prawo i Sprawiedliwość) 28.2% ŁUKASZ GIBAŁA(kandydat niezależny) 18,8% TOMASZ LEŚNIAK (Miasto Wspólne) 4,7% Lublin KRZYSZTOF ŻUK* (własny komitet)493% SYLWESTER TUŁAJEW (Prawo i Sprawiedliwość) 25.6% JAKUB KULESZA (KUKIZ'15) 12,1% MARIAN KOWALSKI (Partia Ruch) 7,5% Łomża MARIUSZ CHRZANOWSKI * (Prawo i Sprawiedliwość) 60.6% MACIEJ BORYSEWICZ (Platforma Obywatelska/Nowoczesna) 14.1% ANDRZEJ GRODZKI (własny komitet) 7% STEFAN KRAJEWSKI (Polskie Stronnictwo Ludowe) 7% Piotrków Trybunalski KRZYSZTOF CHOJNIAK* (Stowarzyszenie Razem dla Piotrkowa) 43% MARLENA WĘŻYK ' -GŁOWACKA (Platforma Obywatelska/Nowoczesna) 24.5% GRZEGORZ LOREK (Prawo i Sprawiedliwość) 17% Poznań JACEK JAŚKOWI AK* (Platforma Obywatelska/Nowoczesna) 335% TADEUSZ ZYSK (Prawo i Sprawiedliwo^) TOMASZ LEWANDOWSKI (Sojusz Lewicy Demokratycznej, Razem, Inicjatywa Polska) 18,2% Radom RADOSŁAW WITKOWSKI * (Platforma Obywatelska) 425% WOJCIECH SKURKIEWICZ (Prawo i Sprawiedliwość) 26.1% MARCIN DĄBROWSKI (Sojusz Lewicy Demokratycznej) 12,6% Rybnik PIOTR KUCZERA* (Platforma Obywatelska) 65.6% GRZEGORZ JANIK (Prawo i Sprawiedliwość) 17.7% ANDRZEJ WOJACZEK (Blok Samorządowy Rybnik) 10,4% TADEUSZ GRUSZKA (Samorządowy Ruch Demokratyczny) 3,1% Rzeszów TADEUSZ FERENC* (Stowarzyszenie Rozwój Rzeszowa Tadeusza Ferenca) 70.7% WOJCIECH BUCZAK (Prawo i Sprawiedliwość) 293% Szczecin PIOTR KRZYSTEK* (bezpartyjny) 54% BARTŁOMIEJ SOCHAŃSKI (Prawo i Sprawiedliwość) 18% SŁAWOMIR NITRAS (Platforma Obywatelska/Nowoczesna) 15,1% MAŁGORZATA JACYNA-WITT (własny komitet) 9% Szczecinek MAŁGORZATA GOLIŃSKA (Prawo i Sprawiedliwość) 40.4% DANIEL RAK (Platforma Obywatelska)303% RADOSŁAW LUBCZYK (Nowoczesna) 14,1% WIESŁAW SUCHOWIEJKO (kandydat niezależny) 11,1% Tarnów JANUSZ GŁADYSZ (Prawo i Sprawiedliwość)373% ROMAN CIEPIELA* (kandydat niezależny) 30.6% ROBERT WARDZAŁA (Platforma Obywatelska) 19,6% TOMASZ OLSZÓWKA (Nasze Miasto Tarnów) 12,5% Toruń MICHAŁ ZALESKI* (Czas Gospodarzy) 605% ZBIGNIEW RASIELEWSKI (Prawo i Sprawiedliwość) 15% TOMASZ LENZ (Platforma Obywatelska) 14% JERZY WENDERLICH (Sojusz Lewicy Demokratycznej) 6,5% Warszawa <- RAFAŁ TRZASKOWSKI (Platforma. Nowoczesna Koalicja Obywatelska) 40.2% PATRYK JAKI (Zjednoczona Prawica) 31.2% ADRIAN ZANDBERG (Razem) 9,6% ANDRZEJ CELIŃSKI (SLD Lewica Razem) 5,8% Polska Ani Platforma Obywatelska, ani tym bardziej Prawo i Sprawiedliwość- wybory samorządowe na prezydentów w większości dużych miast w Polsce wygrają kandydaci. którzy wystartują z własnych komitetów wyborczych. To generalny wniosek płynący z sondażu wykonanego przez 18 największych gazet regionalnych Polska Press Grupy we współpracy z Ośrodkiem Badawczym Dobra Opinia. Badania w pełni reprezentatywne Badanie zostało zrealizowane w zeszłym tygodniu w 36 największych miastach w Polsce. W sumie w całym kraju pomiarem objęto ponad 10 tysięcy respondentów. W każdej lokali- zacji sondaż przeprowadzono na reprezentatywnej kwotowo próbie przy zastosowaniu dwóch podstawowych parametrów demograficznych - płeć (kobieta i mężczyzna) oraz wiek: 18-29 lat, 30-44 lata, 45-59 lat i powyżej 60 lat. Na tym etapie przygotowań do wyborów samorządowych, kiedy nie wszystkie partie oraz organizacje społeczne ogłosiły, kogo wystawią do rywalizacji o głosy mieszkańców, listy kandydatów w poszczególnych miastach ułożono - z jednej strony - w oparciu o fakty, a zdrugiej - siłą rzeczy - o spekulacje pojawiające się na lokalnych rynkach politycznych. Można jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że właśnie tak będą wyglądać ostateczne listy kandydatów na prezydentów większości miast, w których wykonane zostało badanie. Arena walki między PO a PiS? Media ogólnopolskie, które zwykle patrzą na polityczną rzeczywistość w kraju przez pryzmat Warszawy, lubują się w lansowaniu tezy, że jesienne wybory samorządowe staną się areną walki Platformy Obywatelskiej z Prawem i Sprawiedliwością. Największa partia opozycyjna ma wiele do stracenia, gdyż jej przedstawiciele sprawują władzę w dużej liczbie miast, ale i coś do udowodnienia - że może skutecznie powstrzymać opcję rządzącą na poziomie centralnym w marszu jej kandydatów po przejęcie kontroli nad samorządami. Prawo i Sprawiedliwość z kolei w tej batalii ma wiele do zyskania i także coś do udowodnienia - że i w samorządach lokalnych występuje pragnienie dobrej zmiany. To wszystko osadza się jeszcze w kontekście przyszłorocznych wyborów do Sejmu i Senatu. Pasjonujące, prawda? Linia frontu między kandydatami partii a kandydatami niezależnymi Otóż nie! Wyborcza linia frontu wojny o władzę w miastach wcale nie będzie przebiegać między wojskami Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości, choć - oczywiście - w największych metropoliach to nieuniknione. Ale największe batalie rozegrają się między kandydatami niezależnymi (po cichu wspieranymi przez tę czy inną partię) a przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości. Na 36 objętych badaniem miast w 20 w pierwszej turze wygrywają kandydaci, którzy wystartują z własnych komitetów. Czasem popierani przez partie, ale w każdym przypadku mający mocną pozycję. W większości miast to urzędujący prezydenci z dorobkiem bardzo pozytywnie ocenianym przez mieszkańców. Tak jest na przykład w Rzeszowie, Gdyni, Gorzowie Wielkopolskim czy Nowej Soli. Co więcej, obecni włodarze w tych oraz innych miastach z tej kategorii nokautują swoich konkurentów już w pierwszej turze! Widać, że przez lata wypracowali sobie ogromny szacunek. Tylko w 11 przypadkach liderami przedwyborczego sondażu Polska Press Grupy okazują się reprezentanci Platformy Obywatelskiej czy - szerzej - Koalicji Obywatelskiej, Platformy Obywatelskiej z Nowoczesną. Ale - zaledwie troje z nich ma szansę na triumf od razu w pierwszej turze. Tak jest w Białymstoku, Łodzi i Rybniku. Inni będą zmuszeni potwierdzić swoją przewagę z meczu otwarcia w dogrywce. Glos Dziennik Pomorza Piątek, 25.05.2018 magazyn 21 Największe szanse mają bezpartyjni Gdynia WOJCIECH SZCZUREK* (Samorządność) 575% ZYGMUNT ŻMUDA-TRZEBIATOWSKI (Prawo i Sprawiedliwość) 26.2% MARCIN STRZELCZYK (Sojusz Lewicy Demokratycznej) 10% Łódź HANNA ZDANOWSKA* (Platforma Obywatelska) 56.7% WALDEMAR BUDA (Zjednoczona Prawica) 27.7% RAFAŁ GÓRSKI (Łódź jest Na-sza/KUKIZ'15) 8,3% DARIUSZ JOŃSKI (Koalicja TAK!) 7.3% Sieradz PAWEŁ OSIEWAŁA* (Solidarne Miasto Sieradz) 69.9% URSZULA ROZMARYNOWSKA (Prawo i Sprawiedliwość) 20.9% ROMAN KURPISZ (komitet własny) 9,2% Wrocław JACEK SUTRYK (Komitet Rafała Dutkiewicza) 24% MICHAŁ KAZIMIERZ UJAZDOWSKI (Platforma Obywatelska) 22.2% MIROSŁAWA STACHOWIAK- -RÓŻECKA (Prawo i Sprawiedliwość) 21.5% Na tle Platformy Obywatelskiej Prawo i Sprawiedliwość wypada gorzej. Kandydaci partii rządzącej mogą triumfować w pierwszej turze tylko w czterech lokalizacjach: Katowice, Łomża, Szczecinek oraz Tarnów. Jest jeszcze Częstochowa. Pod Jasną Górą w pierwszej turze wygrywa Krzysztof Matyjaszczyk z... Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Spokojny sen i dużo nerwów 15 prezydentów, którzy ubiegają się o reelekcję, może spać spokojnie. Jak pokazuje sondaż, zwycięstwo mają zapewnione przy pierwszym podejściu. Tego komfortu nie posiadają dla odmiany urzędujący włodarze w 16 innych miastach. Ci będą musieli toczyć bój w dogrywce. Pięciu obecnych gospodarzy miast zadeklarowało, że nie będzie już starać się o odświeżenie mandatu na kolejną kadencję. Gorzów Wielkopolski JACEK WÓJCICKI* (kandydat niezależny) 64.9% MARTA BEJNAR--BEJNAROWICZ (Ludzie dla Miasta/Nowoczesna/ 1