J PŻM otrzymała 6 z kolei tramp oceaniczny o nośności 15 tys. ton zbudowany w Stoczni im. A. Warskie-£o w Szczecinie. Statek pierwszy w tym roku nabytek PŻM popłynie w dziewiczy rejs do Rotterdamu z ładunkiem drobnicy, a stamtąd na Kubę z ładunkiem 11 tys. ton nawozów sztucznych. W powrotnej drodze „Energetyk" weźmie z Kuby do Europy ładunek cukru. Na pokładzie statku płynie nasz redak cyjny koleba Władysław Łuczak. Ocze kujemy jeso zaoceanicznych koresponden cji. CAF-—Weczer Wieczór z aktorem Przy stolikach rozbawione Grupy ludzi. Wicczór w klubie najwyraźniej ciekawy. Ba, w Ostrowcu gość niecodzienny, spotkanie, na które czekało się z mieszanymi uczuciami. Przyjechał aktor. Aktor, reżyser, dyrektor Bałtyckiego Teatru Dramatycznego Lech Ko-marnicki staje przed najmniej sza liczbą widzów. Tym widzom trzeba opowie dzieć o teatrze, o pracy akio ra. Od tych widzów trzeba także dowiedzieć się czy lubią teatr, czy do niego dojeżdżają, czy sami czasami nie (Dokończenie na 3 str.) Zdjęcia: JÓZEF PIĄTKOWSKI • PEKIN W drodze do Hanoi do Pekinu przybyła delegacja Związku Rsdzieck.ego, której przewodniczy członek Prezydium sekretarz KG KPZR — A. N. SZELEPIN. o hanoi w piątek przybyła tu delegacja Związku Radzieckiego z członkiem Prezydium i sekretarzem kc kpzr a. 'Sr.ele-pinem na czele. Samolot, wiozący dełe.ęscje^ wyładował na lotnisku w okolicy Hanoi. Po krótkim odpoczynku delegacja udała sic do stolicy, gdzie zgotowano jej uroczyste powitanie. O MOSKWA Związek Radziecki umieścił w piątek na orbicie wokół-ziemskiej satelito Ziemi — -KOSMOS-•04". Wyposażono co w aparaturę naukowa. przeznaczeni do kontynuowania programu badań, rozpoczętego w roku 1962. cznyrc q katk Znów napływają informacje o starciach zbrojnych między zwolennikami obalonego reżimu w Jemenie a siłami rządowymi. Walki trwaja iuż od 4 dni i toczą się nądaL • LONDY>: 27 stycznia brytyjski minister snraw zagranicznych Michael Stewart oraz minister obrony Denis Kealey udają się do Wa- szvngtonu. Tematem rozmów ministra Stewarta bedz'e przede wszy-stkim sprawa Wetnarriu. zwłaszcza wobec nlanowanej podróży premiera Wi'sona do ZS^R w drugiej polowie lutego br. 9 WASZYNGTON Wv?,a,""l?V nre7'*d^"fa -Tobn-ambpsad-r Hp-riman r-d-wiedz.i Jnp^io ] inne kraie Dalekiego Wschodu. O KATOWIC? Jeszcz* w tvrn m:esiąc" r->- ło^a chorzowskiego ..KON-STA r ,TJ" d^m — io^V ..K**-«rt.aIM do«fc,"czvł ich r'ol:cv ??o. Chorzowskie t ram wale. rozwijające szybkość do 65 km na godzinę, zastępują przestarzały tabor. W PRZYTULNYCH po mieszc2jemach wiejskiej kawiarni tłocz no. Jest właśnie przerwa w obradach. Mimo to, roz mowy .nadal się toczą wokół spraw, które omawiano na zja zdowej sali. Kiedy mowa o rozwoju kultury w środowisku wiejskim, niezmiennie pa da przykład Główczyc. — Jak oni do tego doszli? — pytają bardziej wnikliwi. -— Prawdziwy gromadzki o-środek kultury — potwierdza ją inni. — I jak im tu nie zazdrościć? Pytaniem podejmuje ten sam temat szczupły blondyn w beżowym swetrze. Mówiąc o sprawach własne go środowiska, czyni nieustan nie porównania. Snuje plany Smka sposobów ich realizacji. Przyjechał na zjazd powia to wy ZMW ze Stówie ci na w dow. słupskim. Jest nauczycie lem. Jest jednym spośród rzeszy młodych pedagogów, którzy podjęli prace zawodową w ostatnich latach. Jednym z tych, którzy zdecydowali się zdradzić miasto dla wsi. WYBRALI WIEŚ Szary budynek szkoły wyraźnie odcina się od reszty za budowrń. Z szosy, która wie dzie do wrsi widać go jak na dłoni. Na pierwszy rzut oka robi imponujące wrażenie. Z bliska wyglada ive<"ó gorzej. Droga do szkoły licha. Teren przy szkole nie uporządkowany. Szkołę oddano do użytku 3 lata temu, a już tynki i wnętrza straciły świeżość. Wiatr wydmuchuje ciepło z izb lekcyjnych. Wszystkie bra ki prac wykonawczych wycho dzą obecnie w pełm. Ujawniają się również niekonsekwencje założeń projektowych. Stąd np. kierownictwo ma niemało kłopotów z utrzy .manicm w sokole czystości. Nowa szkoła a podłogi w klasach z desek. Piece. Trzeba sporo starań, aby pcmału usu wać braki i doprowadzić wszystko do właściwego stanu. Na wiosnę będą prowadzone prace nad uporządkowaniem dziedzińca. Wkopane w ziemię betonowe słupki po łączy siatka parkanu. Mimo braków, warunki nauczania są tutaj lepsze niż w innych wsiach pow\ słupskie- jednia sm dzień PIEŚŃ z REFRENEM Maluczko a dowiemy się na kogo spłynie splendor. Które miasto. wieś i PGR o-gloszone zostaną najelegantszymi i najbardziej społecznie zapobiegliwymi w roku pańskim 1965. Rozstrzygnięty bowiem zostanie niedługo piaty ogólnowojewódz-ki konkurs, rozaane nagrody. Maluczko, a honorować bedziemy, wzorem naszych sąsiadów, osoby i instytucje szczególnie zasłużone województwu. U stanowiona bowiem została regionalna odznaka honorowa „Za zasługi...itd I rzeczywiście! Warto honorować i wyróżniać. Siady społecznej zapobiegliwości widoczne sa na każdym kroku. jeśli się weźmie oczywiście pod uwagę, że nie zastaliśmy na tych ziemiach płotów grodzonych kiełbasami, a ruiny, zaniedbania, wojenną dewartację. Piaty rok trwa kon~ kurs wojewódzki a wartość różnych czy-nów wykonanych w tym, czasie praca. spo» łeczną i przy pomocy materialnej pań-stwa, szacuje się na ok. POŁ MILIARDA ZŁOTYCH. Faktem jest również niezaprzeczalnym, że równie ciekawy jest krajobraz regionu to sensie geograficznym co, i społecznym. Żyją tu ludzie o budzących szacunek biografiach i postawach, zasługujący w pehii na symboliczny wyraz uznania. Wszystkie te fakty nie przeszkadzają nam jednak wprowadzenia do majestatycz « nej pieśni o Ziemi Koszalińskiej, krytycznie pobrzmiewającego refrenu. Są bowiem symptomy świadczące nie tyle o zmniejszeniu się zainteresowania ludzi pożyteczną działalnością społeczną, co o nieudolności w organizowaniu ludzi do takiej działalności. Dużo jest jeszcze czczych tylko obietnic, czynów „na papie rze", za dużo prac rozpoczętych i niedokoń c zony cli z powodu braku fachowej i materialnej pomocy ze stroni rad — organizatorów czynów. Nie popadając w radosną euforię, prze-myślmy te sprawy i ich psychologiczne skutki. Planujmy nawet mniej przedsięwzięć społecznych, ale celniej je dobie rajmy i. doprowadzajmy do końca. Warto o tym pomyśleć kiedy planować będzie my poczynania społeczne w ostatnim ro-obchodów Tysiąclecia. (tk) Melania Grudniewska go. Zespół nauczycielski w pełni je docenra, choć sytuacja niektórych z grona nie jest najlepsza. Nauczyciele są zadowoleni. Zdają się rozumieć trudności, które występują dość powszechnie. Są nadto na dorobku. Z 8-osobo-wego grona, sześcioro nie u-kończyło jeszcze 25 lat. Najmłodszy z nich nie ma dwudziestki. Tworzą zwartą, kole żeńską grupę. Tę wieź pogłębia praca, w której zbiera się dopiero zawodowe doświadczę nia. Rzec można, że wszystko łączy tych młodych ludzi. Tak jest w istocie, choć zanim się spotkali, niemało bvło mię dzy nimi różnic. Najistotniej sza to zapewne odmienność t ra d yc j i środowiskowych. Dwoje z nich urodziło się i wychowało w mieście. Pozostali, na wieś powróć'!i. Wszy scy podjęli prace pedagogiczną na wsi, kierując sie w peł ni świadomym wyborem. Dwoje z miasta to małżeń- stwo. Są1 wśród młodych najsłabsi. Ukończyli Studium Na uczycielskie w Słupsku. Oboje fizykę. W Stowięcinie pracują trzeci rok. Kiedy przed końcem studiów w jakiejś rozmowie z wykładowcami Barbara obwie ściła swoją decyzję, zapanowa ła ogólna konsternacja. — Barbara, na wieś! — Nie odróżniasz ziemniaków od żyta — żartowali ko ledzy. — Dlaczego właśnie na wieś? Sądzono, że wychucha-r.a dziewczyna, podejmuje co najmniej fantastyczną decyzję. Podobnie myślano również o Adamie. Czyniono z nich parę pomylonych romantyków, a cni byli po nr ostu r r a k t v ć z n y mi realistami. Chcieli mieć własne mieszkanie. Pojechali oglądać szkolę. Była jeszcze w budowie. Dokończenie na str 3 Przodownic? PRACY i NAUKI W niedzielę, 9 stycznia br. odbędzie się w Koszalinie III Wojewodzki Zlot Młodych Przodowników Pracy i Nauki. Podczas zlotu dokonany zosta nie przegląd podjętych czynów dla uczczenia 20-lecia Polski Ludowej i 20. roczmcy wyzwolenia Ziemi Koszalińskiej. Meldunki złożą sztafety młodzieżowe z powiatów. Pod czas zlotu wręczona zostanie także 20-tysięczna legitymacja 7.IMS. Określone też zostaną kierunki pracy organizacji w pierwszvm roku nowej pięcio łatki, która słusznie zwana jest pięciolatką młodźieżv. Pro gram ogólnowojewódzkiej kampanii ZMS zawarty został w haśle: Wiedza — praca — jakość — sport". Zlo* cdbywał się będzie w sali konferencyjnej KW PZPR. Początek, w niedzielę, o godzinie 11. Z. P. *1 In a Radziecka wizyta przyjaźni w Mongolskiej Republice Ludowej MOSKWA (PAP) granicznych ZSRR Andriej Z Moskwy wyjechała 7 bm. Gromyko, minister obrony do Mongolskiej Republiki Lu ZSRR Rodion Malinowski i in dowej z oficjalną wizytą przy ne osobistości. jaźni radziecka delegacja par-tyjno-rządowa, której przewód niczy I sekretarz KC KPZR LEONID BREŻNIEW. W skład delegacji wchodzą: I wicepremier Kiriłł Mazurów, sekretarz KC KPZR Jurij An-dropow, minister spraw za- Wśród żegnających delegację na dworcu jarosławskim byli: G. Woronow, A. Miko-jan, N. Podgorny i M. Susłow. Obecni byli wyżsi urzędnicy ambasady Republiki Mongolskiej w Moskwie z ambasado rem na czele. Pierwsze rozmowy A. Szelepina z Ho Chi Minhem w Hanoi HANOI (PAP) dium, sekretarz KC KPZR — A. N. SZELEPIN. Delegacja Prezydent Demokratycznej przybyła do DRW z wizytą Republiki Wietnamu Ho Chi przyjaźni. Minh przyjął 7 bm delegację Przy rozmowie obecni byli Związku Radzieckiego, której premier DRW Pham Van przewodniczy członek Prezy- Dong, pierwszy sekretarz KC Wietnamskiej Partii Pracują cych Le Duan, przewodniczą cy Stałego Komitetu Zgroma dzenia Narodowego DRW Tru ong Chinh i inni przywódcy wietnam s>cy. Rozmowa przebiegała w ser decznej atmosferze. Narada wynalazców WARSZAWA (PAP) Prawie 500 wynalazców, ra cjonalizatorów, przedstawicieli świata nauki, aktywu związ kowego, stowarzyszeń naukowo-technicznych — uczestniczy w ogólnokrajowej naradzie poświęconej problemom wynalazczości, która rozpoczęła się w piątek w „Domu Technika" w Warszawie. Na obrady przybyli: przewodniczący Komitetu Nauki i Techniki, wicepremier EUGENIUSZ SZYR, przewodniczący CRZZ IGNACY LOGA--SOWIŃSKI, kierownik wydziału przemysłu ciężkiego i komunikacji KC PZPR JOZEF NIED2WIECKL 3-metrows zaspy w Rumunii • BUKARESZT (PAP) We wschodniej części Rumunii przez ostatnie dwa dni szalała silna burza śnieżna. W wielu pumlętach szybkość wiatru osiągała w porywach 150—200 km na godzinę. Potworzyły się zaspy śnieżne o wysokości do 3 metrów. Podjęto pilne kroki dla przywrócenia łączności i dla normalnego zaopatrzenia ludności. W akcji oczyszczania dróg wykorzystywane są 6pychdcze, samocfoody, zaopatrzone w pługi śnieżne i inny sprzęt. Itelegrąficznytn f KROCIE • SZCZECIN Studenci Szczecińscy zorganizowali w salach swojego klubu „Kontrasty" pod patronatem RO ZSP piwnicę jazzową. — Pierwszy koncert zgromadził komplet słuchaczy. • WARSZAWA W br. funkcjonariusze m!ll-cji otrzymają nową broń boczną — pistolet polskiej konstrukcji czak, wzór W. Pistolet czak-M ma kaliber 9 mm i Jest lżejszy od dotychczas używanego przez milicję pistoletu TT. • BELGRAD* W jednej z wiosek chorwackich zatruło sie alkoholem metylowym 11 osób. Tyle było wvoaćkćw śmiertelnych. Przesyłka z alkoholem metylowym przeznaczona była dla instytutu weterynarii w Zagrzebiu. • NOWY JORK Począ wszy od 1 styren Ta WW roku na wszystkich paczkach papierosów, sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych, umieszczony jest napis: „Uwaęa papierosy wo?ą być niebezpieczne dla twojego wirowi a**. Krok za krokiem ku porozumieniu INDIA - PAKISTAN TASZKIENT (PAP* Ze strony indyjskiej uczest Niektórzy przedstawiciele niczy li w śniadaniu: minister prasy zachodniej, zwłaszcza Premier Indii Shastri wy- spraw zagranicznych S. Singli, amerykańskiej i angielskiej* dał w piątek śniadanie na minister obrony Chavan i am uporczywie usiłowali zmusić cześć premiera ZSRR Kosygi basador Indii w Moskwie przedstawiciela Indii, by mó- na. W śniadaniu wzięli rów- Kaul« nież udział przewodnicząca Prezydium Rady Najwyższej Uzbeckiej SSR J. Nasriddino- MOSKWA (PAP) wa, premier Uzbekistanu R. , ."7 - — _____ ____________ - Kurbanow, mkiister spraw za ^ Prezydent Pakistanu w Moskwie, Kaul. Odmó- granicznych ZSRR A. Gromy M?kammad Ayub Khan i pre wij on odpowiedzi na prowo- ko, minister obrony ZSRR mifr Indii Lal Bahadur Sha- kacyjne pytania i wezwął ko- marszałek R. Malinowski i ia s*ri .odbyJi dwa spotkania, w respondentów, by nie stwarza wił nie o tym, co łączy Indię i Pakistan, ale o tym, co je dzieli. Zdecydowaną odprawę dał tym zakusom ambasador In- ne oficjalne osobistości. Zbuntowane wojska w marszu na stolicę Dominikany LONDYN (PAP) wiciel Stanów Zjednoczonych Agencje zachodnie donoszą, Bunker. że w Republice Dominikań- W piątek we wczesnych go- skiej nastąpiło ponowne zao- dżinach rannych agencje za- strzenie sytuacji politycznej w chodnie podały, że część od- związku z odmową dowódców działów wojskowych odmówi- wojskowych podporządkowa- ła podporządkowania się decy nia się poleceniom tymczaso- zjom rządu. Część z tych od- wego prezydenta Hectora Gar- działów rozpoczęła marsz w cia Godoy'a i udania się na kierunku stolicy, która wyda stanowiska dyplomatyczne w je się być odcięta od świata, różnych stolicach. Część od- jakkolwiek znajduje się jesz- działów wojskowych wystąpi- cze w rękach jednostek wier- la zbrojnie przeciwko rządo- nych Godpy'owi. Na ulicach wi. Santo Domingo pojawiły się Decyzja o wysłaniu za grani- czołgi, które z wolna kierują cę wyższych oficerów armii się w stronę pałacu prezydenc dominikańskiej podjęta zosta- skiego. Należą one jednak do ła po wielogodzinnych nara- oddziałów, które nie przyłączy dach rządu Garcia Godoy'a z ły się do buntu. udziałem przedstawicieli spe- Rządowa radiostacja została cjalnego komitetu Organiza- zajęta przez wojska wierne cji Państw Amerykańskich, prezydentowi, ale równocześ- na którego czele stoi przedsta nie przerwała nadawanie swych komunikatów. 100 min zł na inwestycje w Bieszczadach RZESZÓW (PAP) Bieżący rok przyniesie dalszy postęp w zagospodarowaniu Bieszczadów. Tylko resort leś ciictwa przeznacza na inwesty cje w tym rejonie ok. 65 min zł. Oddanych tu zostanie do użytku 35 nowych obiektów, jak'osady dla robotników leś nych, hotele robotnicze, stacje obsługi technicznej leśnictwa oraz 20 km leśnych dróg do jazdowych. Konty-nraowane też będzie w Bieszczadach budownictwo dróg gwarantujące dalszy roz wój osadnictwa i turystyki. ^ Poważne sumy przeznacza się także na długoterminowe czasie których omawiali prob trud-ności na drodze do suk lemy stosunków iadyjsko-pa- cesu spotkania taszkienckie-kistańskich. go. MOSKWA (PAP) rl Na kolejnej konferencji pra sowej przedstawiciel delegacji indyjskiej na spotkanie tasz kienckie oświadczył, że podczas rozmów premiera Indii, Shastriego z premierem ZSRR Kosyginem rozpatrywano cało kształt problemów, związanych z doprowadzeniem do sukcesu spotksoia taszkien-ckiego. Rzecznik indyjski o-strzegł korespondentów przed nadmiernym optymizmem, podkreślając złożoność próbie mów, jakie dzielą Indię i Pa kistan. Równocześnie przedsta wiciel delegacji indyjskiej zde mentował rozsiewacie tu i ów dze pogłoski, jakoby spotkanie w Taszkiencie znalazło się w ślepej uliczce, i jakoby na kogoś wywierano nacisk. Krok za krokiem posuwamy się naprzód — pokreślił. Nasze punkty widzenia się zbli żają i pojawiły się dobre per W Hawanie owacje dla przywódców partyzanckich HAWANA (PAP) Trój kontynentalnej, dzięki cze Na kolejnym posiedzeniu mu ruch solidarności przybrał Konferencji Trójkontynental- by trwałe formy organizacyjnej w Hawanie uczestnicy o- ne, obejmujące już trzy konty wacyjnie powitali wystąpię- nenty, nie zaś dwa jak do-nia przywódców rewolucyj- tychczas. nych ruchów partyzanckich Przewodniczący delegacji ob krajów Ameryki Łacińskiej: serwatorów polskich na konfe dowódcy naczelnego sił zbrój- rencję,' zastępca przewodni-nych Wyzwolenia Narodowe czącego CRZZ Józef Kulesza, go Wenezueli Pedro Medina przekazał uczestnikom konfe Silva i szefa sztabu głównego rencji i jej gospodarzowi — powstańczych sil zbrojnych w bratniemu narodowi kubań-Gwatemali Luisa Turciosa. skiemu, pozdrowienia i wyra W toku obrad — pisze ko- zy niezłomnej solidarności od respondent PAP red. Ikono- całego społeczeństwa polskie-wicz — wiele delegiacji, w go. tym kongijska, radziecka i ku >fL bańska opowiedziało się za u- Do odbywającej się w Ha-twarzeniem stałego Sekretaria wanie konferencji przyszła de tu Konferencji Solidarności peszą od Międzynarodowej Organizacji Dziennikarzy (MOD). Postanowiła ona prze kazać Narodowemu Frontowi Wyzwolenia Wietnamu Połud niowego jako pomoc dla narodu południowowietnamskie-go, 50 tys. koron czechosłowackich. J. Piątkowski przewodniczącym M ZSP WARSZAWA (PAP! -«3 ' Po całonocnej sesji plenar nej VI Kongres Zrzeszenia Studentów Polskich kontynuo wał obrady. Przyjęto uchwały wytyczające kierunki działał naści i zadania organizacji w najbliższych latach oraz wybrano nowe władze Zrzeszenia — Radę Naczelną i Komitet Wykonawczy oraz Naczelny Sąd Koleżeński i Główną Ko misję Rewizyjną. Przewodniczącym Rady Naczelnej ZSP wybrany został Jerzy Piątkowski — wieloletni działacz ruchu studenckiego, ostatnio pełniący funkcję stałego przed stawidela ZSP w Międzynarodowym . Związku Studentów Zwolennicy płk Caamano za reagowali gwałtownymi demonstracjami na wieść o groź nych ruchach wojsk. Spalono pewną liczbę samo chodów.-W ciągu nocy nie doszło jednak do starć między oddziałami wojskowymi. Napływają natomiast doniesienia, że zastrzelono co najmniej kil ka osób, które odmówiły zatrzymania się przy wojskowych posterunkach kontrolnych. O ruchach wojsk donoszą również z dwóch innych największych miast dominikańskich Santiago i Barahona. k-rpr*vłxr ni, *.,0 -w w" się uoDre per By g i Kluczowa pozycja pod Da Rang ® rękach powstańców ® LONDYN (PAP) «^5fS?S"iinicjatywQ pokojową". Jej teatralność; jej sztuczny dramatyzm nie budzą zaufania zwłaszcza że jednocześnie w USA wymienia się liczbę 500--600 tysięcy wojsk amerykan skich „potrzebnych" w Wietnamie, a gen. Wheel er żąda bombardowcaia DRW przez superfor,tece B-52. Ale ta inic jatywa wskazuje jednocześnie że pewne koła wśród kierów nictwa USA rzeczywiście go towe są rokować, by osiągnąć pokój w Wietnamie, ale pokój na warunkach amery „Pokojowy" spektakl po roko eskalacji piej wyglądała, jeśli poprze- piętnowane są jako ag-reso- dzi ją pauza w bombardowa- rzy.: niach i świeża proklamacja Nie są też pozytywne dla nych krajów, by przedstawić chęci do rokowań ze strony rządu USA wyniki tego roku im amerykański „punkt wi- prezydenta Johnsona". .— eskalacji wietnamskiej we dzenia" na sprawę Wietnamu Najświeższa zaś _ i naj- własnym społeczeństwie, kańskich. O tym, że o taki wła — by powiedzieć im, że USA bardziej chyba miarodajna — Wręcz przeciwnie. Wzmagają śnie pokój chodzi, świadczą u- pr a gną pokoju, czego najlep- 0,:,jnia na temat „pokojowej się protesty, cały niemal porczywe wypowiedzi sekreta szjm oowodem ma byc fakt, Inicjatywy" pochodzi z sa- świat intelektualny U.bA potę rza stanu Ruska, że USA za ze zrobiły „oauzę" wr bombar mych USA. Debrze poinformo Pia działania swego rządu, a nic w świecie -nie wycofają dowaniu^ północnego Wietna- wany i bardzo prawicowTy ko poza tym im więcej żołnierzy swoich wojsk z Południowego mu, choć dalej zrównują z zie mentator „New York Herald amerykańskich wysyłanych Wietnamu, póki nie dojdzie mią Wietnam Południowy... Tribune", Alsop, którego w do Wietnamu, tym wlę- do stabilizacji rządu sajgoń- Stanach Zjednoczonych zali- cej też wraca stamtąd tru- skiego. A ponieważ „stabiliza czają raczej do „jastrzębi", mień ze zwłokami. A wybo- cja" tego marionetkowego rzą niż „gołębi", pisze: „Ofensy- ry też już nie są za górami... du bez obecności wojsk amery wra pokojowa stała się wode Cytowany wyżej Walter Lipp kańskich jest niemożliwa.. Czy . . . . wiłem a nie dyplomacją wsku mr-nn pisze w sposób — pod li znów błędne koło. głośniej wysłannicy USA mo fanfar na miarę teksaską, kreślamy — bardzo przekony Wniosek, który się z tego wią o pragnieniu rokowań w ja^je jej towarzyszą... Gdyby wający, że prezydent USA zna wszystkiego nasuwa jest je- sprawie pokoju w Wietnamie, preZydent naprawdę chciał ro lazł się w „błędnej spirali": de-n: Dalsze wzmożenie agre- tym _mniej im wierzą. Tym j^owań i gdyby myślał, że są „W miarę jak okazywało się, sji USA w Wietnamie jest zu mrnej im wierzą me tylko one moż]iweł zrezygnowałby że kolejne przepowiednie i o- pełnie możliwe. Sytuacja jest Wietnamczycy, którym Amery z fanfar j zająłby się tym bietnice doradców prezyden- więc nadal niebezpieczna. problemem w sposób spokoj- ta są fałszywe, jedynym lekar SPOTKANIA Dokończenie z 1 siron^ | NIKT NIE WIERZY I rzecz zadziwiająca: 5m pokojowymi aplikują coraz ^y i fachowy' . nowe rodzaje np. gazów trujących Tym mniej wierzą im ^BŁĘDNA SPIRALA* też w Anglii, wTe Francji, na- stwem jakie potrafili oni prop<5 A. PERŁOWSKI wet wr NRF, w Indiach, w ZRA — słowem wszędzie na świecie, w tym również w krajach, które leżały na trasie amerykańskiej ..dramatycz nej akcji pokojowej". Po to, by mieć pojęcie o tej fali nieufności wobec deklaracji pokojowych USA, za cytujemy tu kilka tylko typo wych głosów. Francuski ,,Le Monde" już 1 bm. pisał o po dróżach dyplomatów' USA: „To, co wydaje się coraz bardziej zaimprowizowaną operacją, przekształca sie po pro stu w operację reklamową, zmontowana dla wykazania o-pinii amerykańskiej i światowej że zła wola He znajdu je sie po stronie Waszynffto nu". Zachodnionierrrecki „Ge neral Anzeiger" pisał tego samego dnia: „Na nasz gust a-merykańska ofensywa pokoi o wa jest może zbyt burzliwa... Dlatego też musi nasuwać się podejrzenie, że rząd amerykański przygotowuje tylko Jaki jest istotny cel „ofensywy pokojowej"? By odpowiedzieć na to pytanie należy — sądzę —- prze de wTsz3'stkim zwrócić uwagę na warunki w jakich podjęta została ta „operacja". Wkrótce mija rok od czasu, gdy USA znacznie zintensyfikowały swoje działania wojenne w Wietnamie Południowym, posyłając tam coraz Więcej wojsk, których liczba slega już obecnie 200 tysięcy, i bombardując dzień w dzień suwerenny kraj — Demokra tyczną Republikę Wietnamu. Jaki jest dla USA wynik tego roku? — Żaden. ,,Po roku coraz bardziej zwiększonej es kalacji obszar kontrolowany przez Vietcong jest dzii więk szy aniżeli rok temu" — pisze znany publicysta amerykański Walter Li ppm ann. Wbrew nie ograniczonej ufności USA w siłę stosowanego przy pomocy doskonalej techniki terroru, ani. Front Wyzwolenia Narodo Dokończenie z 1 strony próbują występować. Współ- właśnie ostrowiecki gość. Co nV język, jak widać na zdję też powie o zespole Ocholni-ciach, znaleziono, zaciekawcie- czej Straży Pożarnej? nie ustąpiło rzetelnemu zainteresowaniu. Ale przecież warto tak miłemu gościowi zaprezentować także własny dorobek artystyczny. Recytacje, śpiew — proszę! Zaimprowizowany wy stęp wcale nie ustępuje przy Widocznie uwagi były rzetelne, wcale nie tylko grzecz nościowe, rozmowa o teatrze i pracy aktora interesująca, całe spotkanie wyjątkowo u-dane, bo. naicet na pożegnanie nie zabrakło kwiatów. Nimi pieczętuje się serdeczne Awaria nadajnika w Gcłogórze 0 (Inf. wł.) Kłopoty z odbiorem mają Jesteśmy telefonicznie inda mieszkańcy województwa, na tomiast telewidzowie z Kosza lina i najbliższych okolic mia sta odbierają program norm al nie za pośrednictwem nadajni ka rezerwowego znajdującego się w stacji TV na Górze Chełmskiej. Być może jednak, że do czasu uruchomienia po wtórnego Gołogóry, należy wT Koszalinie (celem uzyskania lepszego obrazu) przestawić wtyczki anteny z gniazdka „odbiór daleki" do gniazdka „odbiór bliski", (tk) gow:ani przez Czytelników, za niepokojonych kłopotami z od biorem programu telewizyj-nego. Dwa dni temu uległ awarii będący w Drobnej eksploatacji nadajnik telewizyjny w nowej stacji TV w Gołogó-rze. Mimo że załoga stacji natychmiast zawiadomiła o tym fakcie wTarszawTskiego pro cuceń ta, do wczoraj nie przybyły jeszcze ekipy remontowe. Ułańskiej legendy clątj dalszy gotowanej imprezie, a nawet słowa podziękowania. Mają o- — kto wie — czy dziś odpo- ne potwierdzić, że w teatrze wiedzialność nie jest większa, od dziś jeszcze bliższym, bę- Przecież jednym z widzów jest dą oni częstymi gośćmi... E (U O N Ł_ -O N O (U Potem coraz częściej wracali do rozmów na temat przyszłej pracy na wsi. Bo Barba rze, mimo pozorów, wTcale nie łatwo przychodziło opowiedzieć się za takim właśnie u-łożeniem ich wspólnego życia. A inni? Do miasta poszli zdobywać zawód. Józef Śpiewak ukończył Studium Nauczycielskie w Koszalinie. Kry styna Tomków, Maria Tucie-wicz i Zygmunt Kołodziej są absolwentami Liceów Pedago gicznych w Słupsku i Bytowie. Przyjęli prace tam, gdzie na nich czekano. Zostali nauczycielami w Stowięcinie. PLUSY I MINUSY Mieszkanie urządzono ze smakiem świadczącym o kulturze jego właścicieli. W skromnie wyposażonym wnętrzu nie brak przedmiotów, których umieszczenie podszep nęła fantazja. Widoczne są również starania zmierzaiace do zapewnienia wygody. Niewiele podobnych można z pew nością spotkać na wsi. Małasz kiewiczowie wzór swojego mieszkania wywiedli z miasta. Dzieci, które tutaj bywa ją może na zawsze zachowają w pamięci jego obraz. W tym mieszkaniu młodzi nauczycie le z chęcią sie spotykają. To miejsce jest dla nich zapewne namacalnym dowodem cywilizacji, z którą zetknęli się nodczas nauki w mieście. Pokój z balkonem, szerokie okna i tak rzadki jeszcze na wsi przejaw luksusu jak łazienka. Małaszkiewńczowie mieszka ja. najlepiej. Przyśni do Sto-więcina wcześniej. Podobnie mieszka jeszcze kierownik szkoły. Dwie młode nauczycielki zajmują kwatery u gospodarzy. Ich koledzy mają ookoje w śtarei szkole oczeku Tącej na kaoitalny remont. Świetna okazia do przysposobienia mieszkań podobnych do fvch w budynku nowej szkoły. * Spotykamy s,łe w kluSo-lca-wiarni. Jest wieczór, prawie wszystkie miejsca zaiete. Nastroi kawiarki miejskiej, choć wnętrza bez porównania skromniejsze. Krystyna opowiada o pracy z pierwszoklasistami. Zapamię tale wtóruje jej Zygmunt. Ich relacje okraszone są spostrzeżeniami z pogranicza „satyry" krótkich majteczkach". Nie, ulega wątpliwości, że praca z dziećmi dostarcza im złożonych przeżyć emocjonalnych. Ich zainteresowania nie przekroczyły jednak jeszcze opłot ków szkoły. Adam czyni! również „odkrycia" w początkowym okresie pracy zawodowłej. Wieś znał właściwie z obrazka. Po znanie odmiennego środowiska nastręczało sporo trudności. Dzieci zadawały nieoczekiwane pytania. W rozmowach z rodzicami nie zawsze docho Byli żołnierze 1 Warszawskiej Dywizji Kawalerii kon tynuują dzieło upamiętnienia walk swej jednostki o wyzwo lenie ziem Pomorza Zachodniego. Ostatnio delegacja, pod lprzewodnictwem b. zastępcy dowódcy Dywizji d.s. politycz nych pik Stanisława Arkuszewskiego, złożyła wizytę przewodniczącemu Prezydium WRN inż. Zdzisławowi Toma łowi. Jeszcze w tym roku zostanie umieszczona w Boruj-sku tablica pamiątkowa, zwią zana ze słynną ostatnią w historii szarżą kawaleryjską gru py konnej pod dowództwem mjr a Waleriana Bogdanowicza. W przyszłym Muzeum Wojskowym w Kołobrzegu bą dzie przygotowana osobna eks pozycja, dotycząca walk Dywizji. Artysta malarz Marian Zieliński z Warszawy — b. żołnierz Dywizji — maluje o-becnie obraz przedstawiający walkę 2 Pułku Ułanów o Wiel boki w pow. drawskim. Obraz ten wzbogaci ekspozycję Muzeum, w Kołobrzegu. W marcu tego roku odbędzie się w Gryficach zjazd b. ułanów, w związku z wmurowaniem tablicy ku czci poległych 18 ułanów w walce o wyzwolenie Gryfic. W Trzebiatowie imieniem bohaterów 2 Pułku Ułanów zostanie naz wana Miejska Biblioteka Publiczna* 9t dziło do pełnego porozumienia. Teraz jest już inaczej. A-dam jest radnym, sekretarzem POP, aktywista ZMW... razem kilka funkcji. Niedawno okazało się, że jedno z dzieci jest właściwie pozbawione środków do życia. Pomógł więc wyegzekwować alimenty. Obok spraw opiekuńczych, Adam interesuje się możliwoś ciami rozwnju życia kulturalnego wsi. — Proszę popatrzeć na ścia nę. Rozpanoszył się grzyb. Zro bimy remont kawiarni. Przy podziale gromadzkiego budżetu najwięcej dostało się kultu rze. Trochę musieliśmy o to powalczyć, bo jak zwykle potrzeby przerastają możliwości finansowe. Liczymy na pomoc fachowców w urządzeniu klu bu. Studenckie środowisko plastyczne z Gdańska nawiąza ło już z nami kontakt. Oczekujemy wystaw i spotkań, a może tak na własność kilku obrazów dla klubu. Staramy się o uzyskanie na cele kultu ry całego domu. Pomieści klub i bibliotekę-. W kawiarni jedną z salek przeznaczymy na czytelnię prasy. Może w ten sposób powstanie ośrodek kultury w groma dzie Stowięcino? Prognozy są pomyślne. Oby tylko okazały się prawdziwe. Na progu mężczyzna w gru bym białym swetrze. — Prosimy do nas — podno szą się głosy od stolika przy którym siedzą nauczyciele. Le karz weterynarii z pobliskiego Górzyna skwapliwie korzysta z zaproszenia. Mieszka w powiecie słupskim już 20 lat. Zna wieś jak własną kieszeń. Jest z młodymi wyraźnie zaprzyjaźniony. Kiedy mowa o planach dzia łalności na rzecz środowiska wiejskiego, dyskusja przechodzi w monolog. O tych sprawach mówi Adam. To prawda, że jego młodsi koledzy są pochłonięci przede wszystkim sobą. Absorbuje ich podwójna samodzielność: w pracy i życiu osobistym. Życie towarzy skie przynosi im sporo zadowolenia. Na jak długo to wy starczy? Praca pedagogiczna nie ogranicza się tylko do nau czania. To również wychowanie. Trudno zaś osiągać w tym zakresie pożądane efekty bez znajomości i faktycznych związków ze środowiskiem. Zwłaszcza na wsi. A tu nie tylko chodzi o najmłodszych. Przy szkole jest SPR. Z dochodzącymi ponad 30 osób. Spora gromadka młodzieży... Wizyta w Stowięcinie nasu wa nie tylko optymistyczny wniosek o perspektywach dro gi młodego inteligenta z miasta na wieś. Uczy również, że przyniesiona wiedza nawet w pełni wykorzystana w zakresie zawodowym nie wystarczy do odegrania w środowis ku wiejskim roli jakiej oczekuje się po wykształconym przybyszu. Niewątpliwie skupianie się inteligencji wiejskiej w swoim gronie jest zja wiskiem normalnym. Nie moż na jednak naśladować ślimaka. Zamykać się hermetycznie w swym kółku. Nigdzie, a na wsi w szczególności. W konkretnym przypadku w gro nie młodych nauczycieli obracają się ludzie zaawansowani w pracy społecznej: kierownik szkoły i weterynarz. I właśnie oni powinni młodych przy jaciół wprowadzić w rytm codziennego życia wsi. Wskazać problemy^ Jeden z nauczycieli związał się już ze środowiskiem. Chyba i na nim spoczy wa obowiązek podzielenia się swymi doświadczeniami z ko legami. Sprawa godna przemy ślenia w Stowięcinie i gdzie indziej... MELANIA GRUBNIEWSKA OBRAZ TV POWIĘKSZONY TRZYKROTNIE Uczeni japońscy wynaleźli specjakią soczewkę nasadkową, która trzykrotnie zwiększa obraz na ekranie TV i zwiększa jego ostrość i wyrazi stość. Jest ona wykonana ze szkła akrylowego, / Str. i GŁOS Nr 7 (4145) NOWY TOM „BIBLIOTEKI SŁUPSKIEJ" Ukazał się takie kolejny, już piętnasty tom „Bibliote ki Słupskiej". Zamieszczono w nim pracę Zygmunta Borasa „Związki Pomorza z Polską w II połowie XVI wieku". Tematyka tym bardziej ciekawa, że za czasów panowania Zygmunta Augusta nastąpiło duże zbliżenie polityki polskiej i tej, prowadzonej przez ostatnich książąt pomorskich* Z ŻYCIA KTSK Koszalińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne przygotowuje się do walnego zjazdu. Po grudniowym posiedzeniu Zarządu Towarzystwa, na którym został ustalony kalendarz przygotowań, poszczególne sekcje przystąpiły do opra cowywania sprawozdań I propozycji programowych. Z materiałów tych opracowane zostaną referaty zjazdowe. NAGRODY DLA LAUREATÓW Czternastego stycznia od będzie się w łódzkim Klubie Dziennikarza miła u-roczystość: zostaną wręczo ne nagrody dla laureatów konkursu pod hasłem „Jesień poetycka", organizowanego przez naszą Redak cję i „Dziennik Łódzki". „LUDZIE, ZIEMIA, MORZE" Drukarnię opuszcza inte resująca książka: zbiór re portaży koszalińskich dzień nikarzy o ludziach naszego województwa, o ich próbie mach, osiągnięciach. Może to nieładnie uprawiać auto reklamę, ale sygnalizując tomik, warto chyba zwrócić uwagę na len dowód ambicji środowiska dziennikarskiego* ___(sten) W XV Zjeździe Literatów Polskich, który odbył się w grudniu ub. r. w Krakowie, uczestniczyło kilku wydawców literatury pięknej. Śledzili oni z zainteresowaniem dyskusję pisarzy o zadaniach i społecznej funkcji literatury, a także uważnie wsłuchiwali się w głosy dotyczące ich, wydawców, działalności. Postulaty środowiska literackiego w tym zakresie nie były dla nich nowością, gdyż od Sdlku co najmniej lat w centrum uwagi zarówno pisarzy jak i wydawców znajdują się te same sprawy, w pierwszym rzędzie niedostatek papieru i trudności w dziedzinie poligrafii, które powodują zbyt niskie nakłady książek, niezmiernie długi cykl produkcyjny oraz niemożność szybkich wznowień książek wyczerpanych. W niespełna dwa tygodnie po krakowskim „sejmie literatury" odbył się w Warszawie podobny „sejm wydawców", a mianowicie III Walny Zjazd Delegatów Pol skiego Towarzystwa Wydawców Książek. Prasa i radio poświęciły obradom wydawców znacznie mniej uwagi, może nawet mniej niżby należało ze względu na doniosłość spraw nad którymi toczyły się debaty. PRZEDE WSZYSTKIM LITERATURA PIĘKNA JAKKOLWIEK literatura piękna to 'tylko niespełna 1/5 ogólnej pro dukcji wydawniczej, to jednak na "naradach wydawców stanowiła przedmiot ogólnej uwagi. Nie tylko ze względu na jej szeroki zasięg oraz moc oddziaływania na serca i u-mysły czytelników, ale także dlatego, że właśnie w tej dzie dżinie wydawnictwa szczegół nie boleśnie odczuwają trudno ści papierowo-drukarskie. Jest oczywiste, że w polityce wydawniczej państwa priorytet musi przysługiwać przede wszystkim podręcznikom szkol nym różnego rodzaju książkom użytkowym (poradniki, pu blikacje z dziedziny rolnictwa, medycyny społecznej itd), a niekiedy także ważnym i ak tualnym książkom społeczno --politycznym. Jeżeli do tego dodać, że takie książki w językach obcych przeznaczone na eksport cieszą się uprzywilejowaniem (dewizy!), to nie trudno pojąć, iż niedobór papieru i mocy produkcyjnych naszych — w dużej części przestarzałych — drukarń od kilku lat uderza przede wszy stkim w literaturę piękną dla dorosłych i dla dzieci. W tej sytuacji „za krótkiej kołdry" Ministerstwo Kultury i Sztu ki oraz wydawcy dokonują dramatycznych i karkołomnych wysiłków, aby przynajmniej niektórym dziełom literatury pięknej zapewnić jak największe nakłady i naj szybszy cykl produkcyjny. UMIARKOWANY OPTYMIZM Zarówno obrady pisarzy, Jak 1 wydawców cechował duży re alizm w ocenie aktualnej sy tuacji i perspektyw książki w Polsce. Nastrój Zjazdu Wydawców można by określić jako „umiarkowany optymizm". Optymizm ten j es/t u Apetyt na Stanica Szołochowa „Nad Donem się urodziłem — mówi o sobie Michał Szołochow. — Mieszkałem w rejonie stanicy Wieszeńskiej, gdzie rozgrywały się wydarzenia mojej książki i teraz tam mieszkam. Nas niepodobna rozdzielić". Gdy pisarz pochyla się nad biurkiem, gdy pracuje w kręgu lampy, za oknem pluszcze Don. Cichy, rozlewny. Rzeka od dzieciństwa znajoma, zapamiętana w łunie wojennych pożarów i w ciszy spokojnych lat, poznana w niezliczonych yjędkarskich wycieczkach. Bliska —- jak przyjaciele ze stanicy, z pobliskich kolch ozów. Miła sercu, jak towarzy sze myśliwskich wypraw, mądre psy. Michał Szołochow, laureat Nagrody Nobla, tu v:raca naj chętniej. Z wielkich miast, z zagranicznych podróży, z przyjęcia na królewskim dwor ze. Do siebie, do swoich, „Nas niepodobna roz dzielić"... milionow zasadniony tym, że w ciągu ostatnich dwu lat nastąpiła już pewna poprawa i zaryso wały się realne perspektywy wyjścia z impasu, w jakim znalazł się ruch wydawniczy. Nastąpił niewielki, ale już od czuwalny wzrost ilości papie ru (z 26,3 tys. ton w roku 1960 do 31,5 tys. ton w roku 1965 i 33,4 tys. ton w planie na rok 1966, co oznacza wzrost o 27 proc. w stosunku do roku 1960), a co najważniejsze zgod nie z dyrektywami IV Zjazdu PZPR w planie pięcioletnim na lata 1966—1970 zakłada się znaczne zwiększenie puli papieru, bo aż 51,5 tys. ton. Ta ilość papieru, który w roku 1970 rna być przeznaczony na produkcję książek, pozwoli w tym ostatnim roku pięciolatki wydać 7.200 tytułów w łącznym nakładzie 158 milionów egzemplarzy, a więc o około 1000 książek i 58 milionów egzemplarzy więcej, niż produkujemy obecnie. Przewidu llf YSTĘP Krystyny Szostek-Rad " kowej był bez wątpienia najistotniejszym elementem ostatniego koncertu Koszalińskiej Orkiestry Symfonicznej. Solistka Teatru wielkiego w Warszawie, laureatka międzynarodowych kon kursów, należy do grona (niestety nie nazbyt licznego) naszych wokalistów, którzy są w równej mierze znani ze sceny operowej i estrady koncertowej. Kto wie, czy Szostek-Radkowa swą pozycję w polskim środowisku nie za-widłzięoza właśnie występom na sali koncertowej. Toteż czytając program żałowałem wielce, że miast jakiejś ciekawej pozycji, bardziej odpowiedniej na estra dę i dla koncertu symfonicznego, śpiewać ona będzie arie operowe. Zdaję sobie sprawę, że fragmenty i to najczęściej bardzo znane, cie szą się powodzeniem wśród słu chaczy; na upartego można by w przedstawionych ariach dopatrzeć się logicznej linii prowadzącej od „Orfeusza" Glucka, poprzez romantyczną „Lunatyczkę" Doni zettieęo i Carmen" Bizeta do popularnej Kołysanki z „Porgy and Bess" Gershwina. Piękne brzmienie mezzosoprano wego głosu Krystyny /S'/ostek--Radkowej mogło sDrawić największą satysfakcje. Wspaniała je go barwa, swoboda we władaniu nim i wreszcie kultura wokal na i muzyczna pozwalają widzieć w niej pierwszą mezzosopranist-kę współczesnej polskiej wokalisty ki. Przekrojowy reoertnar od kia sycyzmu do% specyficznej ,.współczesności" Gershwina — z Jednej strony uwydatnił wszechstronność śpiewaczki, ale Jednocześnie wnro wadził pewne korekty w moim wyobrażeniu o jej sztuce. Bo w efekcie porównań największe wra *enie sprawiło na mnie wykonanie dwóch, jakże różnych w sty lu i charakterze kompozycji. Wcale nie aria Orfeusza z opery Glucka (czy nie za szybko, zbyt pośpiesznie wykwana?) i nie Haba nera Carmen, która — zdaje mi się — nie bardzo odpowiada mu zycznemu temperamentowi Szo-Ftek-Radkowej, lecz typowo włoska romantyczna, szeroko zakrojo na aria z opery Donizettiego i pieśń Sereny z dzieła scenicznego (opery?, musicalu?) Gershwina, to pożycie koncertu, które z pew nością utrwala sie w pamięci słu chaczy. W pierwszej z nich romantyczny. ale powściągliwy pa tos i szeroki oddech typowo włos kiej frazy operowej w drugiej — prostota. Być może. iż właśnie wykonaniem Kołysanki Krystyna Szostek-Radkowa najlepiej riowio dła eswe1 muzvknlnośri i dojrzn-łoścf artvstyc?nei. Niełatwo znaną niemnl ..szlagierowa" pożycie zaśpiewać tak prosto i interesują co zarazem. Umiejętne zróżnicowanie (z wprowadzeniem subtelne po swingowania w końcowych frazach) nadawało charakter tej amerykańskiej melodii, a Jedno creśnle nie przekraczało *rant-ejr, na której stal** Po koncercie KOS Krystyna Szostek - Radkowa Szkoda, że sztuka Szostek-Rad kowej nie znalazła równoważnika w towarzyszeniu zespołu. Brzmiał on wyjątkowo niekorzystnie. Orkiestra nie może się tak że poszczycić dobrym wykonaniem dwóch utworów pierwszej części programu. Okazuje się, że brzmienie pierwszych skrzypieCj na które zwracałem uwagę w poprzednich sprawozdaniach staje się problemem. Niestety, i tym razem w Arii z Suity D-dur Ja na Sebastiana Bacha grupa ta nie sprostała zadaniu. Intonacja i zgranie pierwszych skrzypiec po zostawiały wiele do życzenia. Nie najkorzystniejsze spostrzeżenia pozostawiło także wykona nie poematu symfonicznego „Fin landia" Sibeliusa. Utwór rwał się i stanowił raczej sumę luźno związanych fragmentów niż jedno litą całość. Zwrócić wypada uwa gę na bardzo tym razem źle brzmiące trąbki, które więcej czy niły trzasku i hałasu niż dawały dźwięku. Andrzej Cwojdziński, który ca ły koncert prowadził obok wspon* nianych Już utworów, przygotował także II symfonię Beethovena. Pełną satysfakcję sprawiło mi wysłuchanie drugiej części utwo ru. Każda fraza przekazana by la tutaj z dużą dbałością o jej brzmieniową postać. Wycyzelowa ne, krótkie odcinki łączyły się ze sobą w jedną zwartą formę. Niewątpliwie zbudowanie takiej szerokiej płaszczyzny, w której szczegół nie ginie a poszczególne frazy nie niweczą nadrzędnej ca łości — jest zasługą dyrygenta. To też tym większym zaskoczeniem by ło dla mnie wykonanie Scherzajktó re jakby dla kontrastu — przedstawiało się bardzo nieciekawie. Nie chodzi o samo, bardzo umiarkowane tempo; raczej o brak żywszych akcentów, które nadałyby Scherzu jego właściwy charakter. W sumie wykonanie II symfonii (jestem o tyrn przekonany) nie dało obrazu pełnych aktualnych możliwości koszalińskiego zespołu, podczas lego o-statniego występu w Słupsku. ZBIGNIEW PAWLICKI je się wzrost nierównomierny w poszczególnych grupach bi bliografiaznych, a wtięc dla przykładu od 11,9 proc. w pod ręcznikach do 75 proc w litera turze dla dzieci i młodzieży aż do 112 proc. w literaturze pięknej dla dorosłych, WCIĄŻ ZA MAŁO Na Zjeździe Wydawców wskazywano 4 że nawet ten wzrost produkcji książek wy daje się niewystarczający, za potrzebowanie bowiem na książki wzrasta gwałtownie z roku na rok. Wpływa na to wiele czynników, w pierwszym rzędzie rozwój szkolnictwa wszystkich stopni, w tym także oświaty dla dorosłych, który bardzo poważnie zwięk sza liczbę rzeczywistych i po tencjainych czytelników ksią żek. Także szybki, rozwój po stępu technicznego będzie wy magał coraz większej ilości książek fachowych, zwłaszcza że specjalizacja w dziedzinie nauki i techniki z roku na rok zwiększa zapotrzebowanie na książki niezbędne dla — często nawet bardzo wąskiego kręgu — specjalistów. Na tę dynamikę rozwoju czytelnictwa poważny wpływ wywierają także inne czynni ki charakterystyczne dla wszystkich nowoczesnych spo łeczeństw, jak np. wzrost iioś ci czasu wolnego, rozwój środ ków masowego przekazu (ra dio, telewizja, film), które roz budząjąc różnorakie zaintere sowania otaczającym nas światem wzmagają także zapo trzebowanie na książkę. Biorąc to pod uwagę wydaw cy postulowali da i r, ze zwięk szenie produkcji książek wska żując, że prawdopodobnie do piero 200 milionów egzemplarzy, a więc dwukrotnie więcej niż obecnie, pozwoliłoby w roku 1970 zlikwidować głód książki. Produkcja tego rzędu oznaczałaby w przybliżeniu 3 egzemplarzy na jednego miesz kańca Polski, co zrównałoby nas z takimi krajami o rozwi niętym czytelnictwie jak np. NRD lub Czechosłowacja. Realizacja tego postulatu jest oczywiście niełatwa. W zakresie produkcji papieru nie jesteśmy bowiem krajem samowystarczalnym i dlatego niezbędny jest import papie ru lub kosztownych maszyn do jego wytwarzania. Także nasz przestarzały przemysł drukarski wymaga poważnych inwestycji, gdyż nawet już o-becnie nie jest w stanie spro stać swym zadaniom. W najbliższym pianie pięcioletnim państwo przeznaczyło przeszło miliard złotych na modernizację tego przemysłu (o 27 proc. więcej niż w poprzed niej pięciolatce), co prawdopodobnie pozwoli pr zewy ciężyć większość obecnych trudności, które dziś stanowią wą skie gardło w produkcji ksią żek, KIESZONKOWCE Zarówno pisarze, jak i wydawcy przywiązują dużą wagę do nowych form i metod upowszechnienia książki. Mimo wielkiej i wciąż rosnącej sieci księgarń „Domu Książki" docierającej coraz lepiej nawet do niewielkich miasteczek i osiedli, nie wydaje się, aby obecny system sprzedaży mógł w przyszłości podołać no wym, znacznie zwiększonym zadaniom. Stąd wypływa konieczność unowocześnienia handlu książką, a więc rozbu dowy, sprzedaży prowadzonej przez „Ruch" w jego kioskach i kiubo-kawiarniach, stworze nie różnego rodzaju form pre numeraty i kolportażu, klubów książki itd. Jeciną z ważnych spraw jest produkcja taniej książki kieszonkowej wydawanej w masowych, 50-100 czy nawet 200 - ty sięczn yeh nakładach na wzór istniejących na Zachodzie „pocket-booków" czy „livTes de pachę". Książka ta ka, produkowana szybko, na nowoczesnych maszynach ro tacyjnych, przyciągająca oko swą kolorową, estetyczną (fo liowaną) okładką, musi wvcho dzić naprzeciw czytelnikom, nie czekać na klienta w księgarni, lecz atakować go na uli cy, na dworcu, w sklepach samoobsługowych itp. Przygotowania do produkcji polskich „kieszonkowców" (warto chyba ogłosić konkurs na inną nazwę, która by nie kojarzyła się ze złodziejską profesją!) są już zaawansowa ne, obecnie bada się szczegółowo możliwość przemysłu po li graficznego i różne sprawy techniczne. Można oczekiwać, że pierwsze polskie książki kieszonkowe pojawią się na rynku za rok. Wzorem innych krajów wydawcy polscy zamierzają produkować w tej formie nie tylko beletrystykę, ale także literaturę popularnonaukową, słowniki, poradniki itd. — słowem wszystkie rodzaje książek zasługujących na masowe upowszechnienie. ADAM OSTROWSKI PIERWSZY tom monografii „Miasta polskie w Tysiącleciu" obejmuje, obok siedmiu innych województw, również Koszalińskie. Wydawnictwo to ma służyć popularyzacji wiedzy o miastach i ich roli w rozwoju kul tury narodu. „...Przeznaczone jest przede wszystkim dla terenowych działaczy politycznych, społecznych, gospodarczych i kulturalno-oświatowych oraz szkół i bibliotek, jako podręczne kompendium wiedzy zawierające najważniejsze fakty i dane z dziejów miast..." Wielu aktywistów szuka nieraz historycznych faktów o swojej miejscowości, sięga nawet do źró deł niemieckich. Ludność słowiańska naszych Ziem Zachodnich i Północnych dała początek licznym organizmom miejskim. Zjawisko późniejsze, tzw. lokacje na prawie niemieckim, w wielu przypadkach były tylko „progiem lokacyjnym". Inaczej mówiąc, stanowiły kolejną fa zę urbanizacji i rozwoju miesz czaństwa. W późniejszych wiekach na ziemiach nad Odrą i Bałtykiem następuje systematyczna germanizacja, w wyniku której żywioł słowiański został z miast wyrugowany. Po został jednak na wsi. Słowiań skie enklawy przetrwały do naszych czasów. Po wyzwoleniu Ziem Zachodnich i Północ nych miasta koszalińskie wró ciły do swych prawowitych właścicieli. Po 1945 r. uzyska ły one szerokie możliwości roz woju w oparciu o zaplecze Polski centralnej. Dorobek miast koszalińskich w minionym Tysiącleciu mierzyć trzeba nieco inną miarą, uwzględniając krótki co prawda, ale jakże istotny, okres ostatniego dwudziestolecia. Po roku 1945 powstała nasza najnowsza ale najbar dziej przekonywająca historia, nawiązująca do słowiańskich tradycji Pomorza. Szkice koszalińskich miast przynoszą interesujące wiado mości związane z powstaniem organizmów miejskich i ich rozwojem. Dobór faktów do poszczególnych szkiców nie zawsze okazał się jednak szczę śliwy. Wylicza się np. pożary, epidemie, co jest niewątpliwie ważne, ale nie mówi się nic lub zgoła niewiele na temat procesów germanizacji koszalińskich miast oraz walki słowiańskiego żywiołu z nawałą niemiecką. Autor słusznie przytacza brak siły roboczej na Pomorzu Zachodnim (II połowa XIX wieku), w wyniku czego sprowadzani z Kongresówki polscy robotnicy sezonowi, bu dowali szosy i koleje. Pomija się natomiast milczeniem to, że w czasie ostatniej wojny większość załóg miejscowych fabryk stanowili obcokrajow cy, głównie Polacy, pracujący tu jako robotnicy przymusowi. Szkoda, że w odniesieniu do XIX w. nie wykorzystano relacji rosyjskich słowianofi-lów Hilferdinga i Parczewskie go, którzy opisywali relikty słowiańskie na tym terenie, również i w miastach. Próżno szukać w monografii danych na temat organizacji xuchu rę wolucyjnego i działalności rad robotniczych w latach 1918— —1919, które istniały m. in. w Szczecinku, Wałczu i Koszalinie. Szkoda, że autorzy nie docenili wydarzeń w Jastrowiu z lutego 1945 roku, które posłużyły L. Kruczkowskiemu do napisania sztuki „Pierwszy dzień wolności". W najbardziej kasowe FILMY W Nowym Jorku opublikowano listę filmów, które były największym sukcesem kasowym w ciągu 70 lat istnienia światowej kinematografii. Na pierwszym miejscu znalazł się film z roku 1939 „Przeminęło z wiatrem", który dotychczas „zarobił" 41.200 tysv dolarów. Dalsze miejsca na liście zajmują „Ben Hur" (38 min do larów), ..10 przykazań" (34.200 tys.) „Mary Poppins" (28,5 min) „W 80 dni dookoła świata;1 (23,5 min), „Kteapatra" (23 min), „Jak zdobyto Dziki Zachód" (22 min), „Sound of Mu sic" (20 min), „Goldfinger" — film z serii Jamesa Bonda (19,7 min), „West Side Story" oraz „My Fair Lady" (oba po 19 min dolarów). więziono komunistów. Są też i starsze fakty. W Złotowie urodził się w 1775 r. Michał Huba, prawnik polski oraz członek komisji sprawiedliwoś ci Królestwa Polskiego. Ojciec Michała Huby był znakomitym historykiem prawa polskiego i autorem prac źródłowych. Niedaleko Szczecinka Miasta Czarnem w latach 1939—1945 istniał duży obóz jeniecki, w którym przebywali Polacy, Rosjanie, Francuzi, Anglicy i jeńcy innych narodowości. Oni oraz grupy Polaków pracujących na przymusowych robotach zorganizowali siatkę ruchu oporu, która mieściła się m. in. w Szczecinku i Czarnem. W Czarnem hitlerowcy założyli jeden z pierw szych w III Rzeszy obozów ic; w kościele w Radaczu, znajdo wała się do końca ostatniej wojny karoca króla Jana Sobieskiego, darowana mu przez wdzięcznych mieszczan Wiednia za uratowanie przed Tur kami. W Wałczu istniała u-czelnia tzw. „Ateny Wałeckie". Zastrzeżenia budzą informa cje odnoszące się do sieci dróg. Np. to, źe „przez Okonek prowadzi droga główna t ęsjs&^oc-i. ftós Str, 5 USA XII DROGA DO BEATYFIKACJI ----J,----- < Świat zaskoczony został oświadczeniem papieża Pawła VI, który zapowiedział rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ostatnich papieży: Jana XXIII i Piusa XII. Jeśli kandydatura pierwszego z wymienionych papieży dla ogółu katolików jest bezsporna, to decyzję w sprawie tak wysokiej, kościelnej nobilitacji Piusa Xn liczni katolicy przyjęli z niedowierzaniem. Beatyfikacja i kanonizacja to akty, poprzez które i zmarły członek Kościoła staje się przedmiotem ogól-; nej czci, kultu religijne go, wyniesiony zostaje na oł-J tarze. Święci i błogosławieni Kościoła stają się dla katolików wzorcem do naśladowania, symbolizują swoim życiem postawę doskonałą, jej stopień najwyż *zy. Ich imiona zostają trwale wtopione w życie religijne Kościoła, ich sylwetki wskazywane są przez duszpasterzy jako drogowskaz życia najbardziej zgod nego z religijnymi i moralnymi wskazaniami Kościoła, Postać Jana XXIII już obec feie, jeszcze przed rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego stanowi przedmiot powszechnego, choć niesformalizo danego kultu w Kościele. Zwraca uwagę olbrzymia ilość biografii tego popieża, które bądź w postaci książek, bądź też w wielu artykułach ukazały się niemal natychmiast Po jego śmierci. Dowodzi to nie tylko ogromnego zafascynowania osobowością Jana XXIII. Świadczy to również o Potrzebie takiego Wzorca, odczuwanej przez poważną część katolików w świecie. Autentyczne dążenie papieża Jana do zapewnienia pokoju, zwrot ku człowiekowi, pewna „rewolucja", którą w Kościele zapoczątkował, nowy język w kontaktach z ludźmi o innych przekonaniach, obywatelska tolerancja wobec tych przekonań, odejście od polityki „zimnej wojny", uprawianej przez wiele środowisk kościel nych pod hasłem „Kościoła milczenia", wreszcie wiele cech osobistych w stylu bycia, prostota, dobroć, wszystko to wyzwalało w całych społeczeó stwach, nie tylko wśród katolików, wielką dla Jana XXIII sympatię. autor konkordatu z ni rzeszą •5 < Inaczej przedstawia się spra wa z Piusem XII. Jest to o-becnie jedna z najbardziej kon trowersyjnych postaci. Pontyfikat jego przypadł na czasy burzliwe. Wiele faktów zdaje NOWE ODKRYCIE archeologów Na dnie iezlora Bolsena. lecącego między Rzymem a Flo rencją odnaleziono na głębokości 5 meirćw szczątki osady z VIIJ wieku p.n.e. Płetwonurkowie zaopatrzeni w specjalne aparaty ustalili położenie około 100 drewnianych słupów będących pozostałością dawnych chat. Na dnie je liora natrafiono na liczne oka ty ceramiki oraz przedmioty codziennego użytku. się wskazywać, że nader często Pius XII sterował nawą kościelną, narażając ją na rozbicie o rafy niebezpiecznej po lityki. Stąd też po zgonie papieża świat katolicki zaczął go szybko zapominać. O Piusie XII, w porównaniu z publicystyką poświęconą Janowi XXIII, mówiono stosunkowo niewiele. Co więcej, mówiono różnie. Nawiązują do jego pon tyfikatu najbardziej zachowawcze koła kościelne. Kola postępowe do pontyfikatu tego nie nawiązują. Przeciwnie, ich propozycje wielostronnej reformy Kościoła wyraźnie de zawuują politykę Piusa XII, może nie tyle wprost, co pośrednio. Sylwetka tego papieża, zwłaszcza w pamięci społeczeń stwa polskiego, rysuje się w sposób niesympatyczny. Składa się na to ciąg faktów w po lityce tego papieża, które trudno, przy najlepszych chęciach, uznać za sprzyjające in teresom naszego narodu. Jeszcze jako Sekretarz Sta mi w okresie pontyfikatu Piu sa XI był jednym z głównych autorów konkordatu z III Rze szą, podpisanego w roku 1933, niemal natychmiast po dojściu Hitlera do władzy. Pacelli był poprzednio nuncjuszem w Niemczech i w pamięci polity ków niemieckich zanotował się nader korzystnie. Podpisując konkordat z III Rzeszą, Pacelli przerwał tym samym izolację dyplomatyczną, w jakiej początkowo znaleźli się hitlerowcy. W roku 1939 Pius XII poprzez swego nuncjusza w War szawie, wywierał kilkakrotnie nacisk na rząd polski w celu doprowadzenia do rezygnacji przez Polskę z Gdańska i tzw. korytarza pomorskiego, rzekomo w intencji „zachowania po koju". Presja ta została przez rząd odrzucona. Wspominają 0 tych faktach w swoich, publikowanych już pamiętnikach, ówcześni kierownicy re sortu spraw zagranicznych, mi nister Beck i wiceminister Szembek. WYMOWNE MILCZENIE i W okresie IT wojny świato- J wej Pius XII był dobrze infor ! mowany o tragicznej sytuacji ' Polaków, polskich katolików 1 polskich księży, zakonników i zakonnic, których kilka tysięcy zostało wymordowanych, bądź też przeszło przez obozy koncentracyjne. Papież nie zdo był się na słowo potępienia tych faktów, choć doskonale o nich wiedział. Wiele doku- mentów w tej sprawie przynosi książka Carlo Falconiego pt. „Milczenie Piusa XII", publikowana obecnie w obszernych fragmentach w dwutygodniku „Wychowanie". Po zakończeniu wojny Pius XII był jednym z współuczest ników dyplomatycznej zimnej wojny, deklarując publicznie współdziałanie z polityką ame rykańską. W tym też duchu utrzymana była, publikowana w prasie, korespondencja Piusa XII z ówczesnjTn prezyden tem Stanów Zjednoczonych, Trumanem. Polityka Piusa XII szeregiem aktów politycznych w szczególności godziła w nasze interesy narodowe. Znane są zwłaszcza listy wystosowane przez tego papieża do katolików i biskupów niemieckich, jak np. list z roku 1948, w któ rym papież ubolewa nad losem Niemców „wypędzonych z ojczyzny", tj. z naszych Ziem Zachodnich i Północnych i grozi, że historia jeszcze „upomni się o swoje prawa". Pius XII nigdy nie zmienił sta nowiska w tej sprawie. O tym, jak dalece sprzyjał on politykom zachodnioniemieckim świadczyć może przydomek, Jak! mu ha ptat-kiem. % Je - iU jesz-eze gwiazdek ma-ło, wy -ciąg-nij - my rit. ^ * -^-D J * rę - cc. / - iez pta-tkow na -pa -da-to w tej kntit-klej p/o - sen-ce. ALBUM KOSZALIŃSKIEJ PIOSENKI Nieważkość nie zawsro upa ja kosmonautów jak upajała Jurija Gagarina, gdy jako pierwszy człowiek poleciał po za Ziemię w „Was toku-1". Wszystko zależy od indy widu alnej odporności organizmu o-raz treningu. Do takiego wnio sku doszli uczeni radzieccy po przestudiowaniu danych medycznych z lotu „Woschodu- 1", trzyosobowego statku kosmicznego, który krążył nad Ziemią 4>rzez 24 godziny w październiku ub. r. Wyniki ba dań ogłosiła agencja TASS. Załogę „Woschodu-1" stano wili, jak wiadomo, pilot Władi mir Komarow, lekarz Borys Jegorow i naukowiec Kon stan tin Fieoktistow. Odporność zmysłu równowagi każdego z nich była inna. Różny też był stopień zaawansowania w tre ningu kosmonautycznym. Ko marow, który trenował kilka lat i w czasie prób przed lotem wykazywał doskonałą od pomość na zakłócenia równo wagi, nie doświadczył w cza sie 24-godzinnej wyprawy żadnych nieprzyjemnych sen Nie każdy może być kosmonautą Kłopoty z nieważkością sacji. Fieoktistow i Jegorow, których odporność na zakłócę nia równowagi uznali lekarze tylko za zadowalającą, trono wali zaledwie trzy miesiące. Jak informuje TASS, Fieoktistow i Jegorow mieli w czasie lotu zawroty głowy i lekkie mdłości. Do tego dolą czyły się zaburzenia orientacji przestrzennej, jednemu z nich wydawało- się, że spoczywa w pozycji pół zgiętej twarzą do dołu, drugiemu że wisi głową w dół. Złudzenia te wy stępo wały zarówno gdy kosmonauci mieli oczy otwarte, jak i gdy je zamykali. Żaden z po zostałych kosmonautów radzieckich *nie doświadczył cze goś takiego. Objawy „choroby kosmicz- Tekst: Tadeusz Kubiak Muz.: Wł. Turowski Kto 6 gwiazdce z nieba marzy!, ma ich pod dostatkiem. Zimna gwiazdka w dłoń a£ parzy roziskrzonym płatkiem* Jeśli jeszcze gwiazdek mało, wyciągnijmy ręce. Ileż płatków napadało w tej krótkiej piosence! Dookoła — w dole, w górze —• gwiazdki, płatki, nuty, biały jaśmin, białe róże, pięciolinii druty. A na drutach — czarne wrony, czarna w śniegu gama tej piosenki urzeczonej, co się śpiewa sama. Działo strzelające— śniegiem Organizatorom imprez zimo wych wiele kłopotów przyspa rza często brak śniegu na wy tyczonych trasach zjazdu, sla łomu czy innych konkurencji. Dotychczas radzono sobie w ten sposób, że na trasy zwożono upragniony śnieg z innych partii gór. Było to jednak zawsze bardzo kosztowne i niewygodne. Obecnie kłopoty te zdają się należeć do przeszłości. W kil ku krajach skonstruowano^ bo wiem ostatnio „działa śnieżne". Jedno z nich, skonstruo- wane w Pradze, przechodzi właśnie próby w ośrodku spor tów zimowych Telice. „Działo śnieżne" to agregat wyrzucający pod wysokim ci śnienism mieszaninę wody i powietrza w postaci mgły, któ ra przy temperaturze kilku stopni poniżej zera opada w postaci płatków śniegu. Trzy takie „działa" są w stanie w ciągu nocy wyczarować na 3 000 m trasie zjazdu warstwę śniegu szerokości 30 m i grubości 30 cm. (NOT-PAP) Jeden zwykły, jesienny rnie siąc 1965 roku. + Cała prasa zachodnionic- miecka prowadzi niezwykle 7iasiloną i hałaśliwą kampa-nią, polemizującą z trzeźwym spojrzeniem wyrażonym w me moriale kierownictwa tamtej szego kościoła ewangelickiego na sprawy stosunków pol sko-niemieckich i granicy na Odrze i Nysie. Wyrazów oburzenia nie szczędzą autorom memorandum nawet gazety będące pod wpływami chrześcijan sko-de-mokratycznymi; w innych roi się od niewybrednych napaści i inwektyw. Jest to również nowa okazja do odweto wych napaści na nasz kraj. Do kampanii włączają się to przemówieniach i wywiadach osobistości oficjalne, wypowia dające się przeciwko granicy na Odrze i Nysie. Autorzy me morandum otrzymują liczne listy z pogróżkami i wyzwis kami przeciw nim, przeciw kościołowi ewangelickiemu i Polsce. * W skład nowego rządu NRF wchodzą najzacieklejsi odwetowcy, od dawna głoszący ko nieczność rewizji wschodnich granic Niemiec, domagający się zaprzestania ścigania zbrod niarzy hitlerowskich, gromkim głosem wołający o broń atomową dla Bundeswehry i o dalszą forsowną militaryzację swego kraju. * W Rendsburgu odbywa się, za pozwoleniem władz, zjazd byłych esesmanów, domagają cy się „równych praw" dla morderców i przestępców wojennych. * Kierownicy kabaretu politycznego z Duesseldorfu otrzy j mują — po wystawieniu pro-1 gramu krytykującego rewizjo WCZORAJ! t/zU* JliTPO Jeden miesiąc rewizjonistów nistów spod znaku organizacji przesiedleńczych -— listy grożące śmiercią ich dzieciom i zawierające proszek oślepia ncy. * W Monachium odbywa się „kongres kulturalny" zorgani zowany przez rewizjonistyczne organizacje przesiedleńcze, z udziałem ponad tysiąca o-sób. Kongres wzywa do „kul tywowania dóbr kulturalny ch1' które przesiedleńcy przywieźli ze sobą ze wschodu, utrzymywania i rozwijania „wschodnionicmieckichn tradycji kulturalnych. Minister boński obecny na kongre sie jeszcze raz deklaruje poparcie rządu dla rewizjonistycznych postulatów. * W Duesseldotfie szowinistyczna i odwetowa organizacja „ziomkostwo Górnoślązaków" organizuje prowokacyjną imprezę „dni kultury gć>r-nośląskiej". Przebiega ona pod rnakiem fałszowania historii Śląska, wykazywania rzekomej niemieckości jego kultury, ataków na Polskę i ZSRR. * Sześć tysięcy osób bierze u-dział w zlocie przesiedleńców z Zabrza to Essen, na którym oświadcza się, że „pewnego dnia" runą obecne granice. * Na Kongresie przesiedleń- czych organizacji młodzieżowych w Monachium roi się od antypolskich i antyradzieckich wypadów. * Roszczenia rewizjonistyczne wobec Polski są głównym tematem obrad zjazdu działaczy „ziomkosttoa Prusy zachodnie" Tamże zapowiada się uczczenie pamięci „wielkiego syna Prus zachodnich".„ Mikołaja Kopernika. „.Przestańmy wyliczać. Zabrałoby to jeszcze niejedną kartkę papieru. A przecież chodzi o jeden zwykły jesień ny miesiąc. Wszystkie te wydarzenia zanotowano w październiku bieżącego roku* O-kres ten bynajmniej nie wyróżniał się nasileniem odu>eto wych i antypolskich wystąpień czy imprez. Tak jest w Niemczech zachodnich stale. Z miesiąca na miesiąc — od wielu lat. To tylko mały wycinek współczesnej zachodnionie-mieckiej rzeczywistości. Prze cięż cała polityka tego kraju, cała tamtejsza sytuacja społeczno-polityczna, budzi od lat coraz większy niepokój, nie tylko w naszym kraju. Jakże na tym tle wyglądają gesty w stronę „wzajemnego po jednania i przebaczenia?" Mo gą one budzić jedynie oburzę nie i protest A. POLAN nej'ł wystąpiły u Jegorowa na drugim okrążeniu. Kosmonau ta stwierdził u siebie brak apetytu i miał nudności. Objawy te nasilały się stopniowo i osiągnęły szczyt w siódmej godzinie lotu, na piątym okrążeniu. Po okresie snu, mdłości i zawroty głowy u-stąpiły niemal zupełnie. Podobne objawy, choć słabsze, wystąpiły także u Fieoktisto-wa. Przy tym wszystkim stwier dzono, że „choroba kosmiczna" tylko w nieznacznym sto pniu wpływa na zdolność do wykonywania różnych czynności. Np. zmiany w precyzji ruchów w czasie specjalnych prób nie przekraczały 1,5 cm w porównaniu z badaniami kontrolnymi na Ziemi. Z tego wszystkiego wydka, że nie każdy będzie mógł la tać w Kosmos, oraz że każdy kto się tam wybiera, powkiien przedtem długo trenować. (NNT-PAF) Dwa łyki iechniki TV SPRAWDZA CZEKI W bankach francuskich i ka sach oszczędnościowych wpro wadzą się aparaturę telewizyj ną do zdalnej weryfikacji cze ków. Umożliwia to centra liza cję księgowości i zapobiega nadużyciom. MOZG ELEKTRONOWY ZECEREM W Anglii ukazała się pierw sza książka, której tekst złożył mózg elektronowy. Techni ka taka nie tylko przyspiesza pracę składania, lecz umożliwia zachowanie tekstów na ta śmie magnetycznej do następ nych wydań. SŁONECZNY ZEGAREK NARĘCZNY Jedna z firm szwajcarskich produkuje zegarki zasilane ba teriami słonecznymi. Aby zapewnić mu 24-godzinną pracę zegarek musi być wystawiony przez 4 godziny na działanie promieni słonecznych. D O o O 8 Rozgwiazdy, zwierzęta morskie o promienistej symetrii ciała, nie wydają żadnych słyszalnych dźwięków, jednakże w razie potrzeby potrafią porozumie- wać się między sobą na odległość. Odkryli to naukowcy z instytutu Oceanologii przy AN ZSRR. Do wielkiego akwarium, w którym znajdowany się rozgwiazdy, wpuszczono kraba, nie gardzącego tymi zwierzętami. Krab napadł na jedną z rozgwiazd 1 odgryzł jej dwoje ramion. Wówczas stało się c©$ nieocze kiwanego: na jakiś sygnał pozostałe rozgwiazdy zaczęły gromadzić się w jednym miejscu, przy ezyitt większe zwierzęta zasłoniły mniejsze, chroniąc Je przed straszliwymi kleszczami. Uczeni kontynuują doświad czenia, aby odkryć, jaka jest natura .Języka" rozgwiazd. (NNT-PAP), osraniu km (137) Domyśliłem się, że to ten, który siedzi za biurkiem i ner-wo uderza owłosioną dłonią o szklaną płytę* Obok siedział ktoś jeszcze, zapewne major Paulino. — Pan nazywa się Martin Gordon, i jest sekretarzem przewodniczącego Komisji Departamentu Stanu? — zapytał major. — Chyba nie jest w porządku — powiedziałem — ie panowie siedzą, a ja stoję. Major spojrzał na pułkownika. \ — Można siadać — rzucił gburowato Abber. — Pan nazywa sie Martin Gordon — powtórzył major. Rzuciłem ra bl irko mój paszport. — Nic podobnego. Od razu zorientowałem się, ie zaszła pomyłka, i tłumaczyłem to obu głupcom, którzy mnie zatrzymali. Pułkownik przeglądał paszport. Major powiedział: — Proszę nie nazywać głupcami funkcjonariuszy policji dominikańskiej. Dlaczego pan stawiał opór? — Bo nikt nie ma prawa aresztować mnie bez powodu. — Przekroczył pan wszelkie granice naszej gościnności. Jest pan, między innymi, oskarżony o pobicie sędziego. — Poproszę o konfrontację z tym sędzią. Wiedziałem, że Tapurucuara nie żyje. Przed chwilą, kiedy pilnowano mnie w poczekalni, jeden z oficerów opowiadał kolegom: „Tapurucuara dostał od niej trzy śliwki, wszystkie celne". Major znowu spojrzał na pułkownik* — Ładnie. Zrobi się więc konfrontację odezwał f&ę Abbex. —. Dhuaeso Gardan MModbefecag ^ * i— Chętnie bym go pobił, gdyby za mną łaził. Zawsze biję tych którzy pilnują mnie bez mojej zgody. Ale tym razem nic takiego nie zaszło, nie znam pana sędziego. — Dlaczego podawał się pan za Martina Gordona? — Jaki w tym cel? — pytał major. — Jest pan oskarżony także o to, że chciał pan zwerbować do pracy w komunistycznjmi wywiadzie panią Monikę Gonzales. Złożyła takie oświadczenie. — Na piśmie? Nie? Poproszę o konfrontację z panią Gonzales. To kłamstwo. Nazywam się Andęea Castagno, i z polecenia moich władz zajmowałem się przygotowaniem wy prawy archeologicznej profesora Algernon da Castelfrsnco. — Castelfranco jest groźnym szpiegiem. Spojrzałem na pułkownika, który wstydząc się swojej an gielszczyzny, nie zabierał głosu. — Panie pułkowniku, to nonsens. Kto tak powiedział? Castelfranco pozostaje w zażyłej przyjaźni z rodziną generalissimusa. — On też tak mówi. Ale to nie powód, żebyśmy dali temu wiarę. Obaj pracujecie dla bolszewickiego wywiadu. — Może pan zacznie rozmawiać ze mną poważnie — powiedziałem majorowi. — Nie mamy dziesięciu lat, i nie bawimy się w wymyślanie oskarżeń. Nie mam zamiaru brać udziału w tej naiwnej zabawie. Nic mi nie zrobicie. Pan dobrze wie, że po zamordowaniu przez waszą policję amerykańskiego pilota, Departament Stanu jest przewrażliwiony na nunkcie znikania obywateli USA. Major uśmiechnął się zjadliwie — Nikt nie powie, że pan zniknął. Sfotografujemy pań skie zwłoki, możemy je także wystawić na widok publiczny. Są ludzie, którzy przysięgną, że wzywali pana trzykrotnie do zatrzymania się, po godzinie policyjnej, ale pan uciekał, i ostrzeliwał się. Musieli pana zabić, są usprawiedliwieni. Jeżeli tego nie robimy, to tylko z uwagi na to, że oczekujemy od pana pewnych informacji. Jest pan między innymi oskarżony o potrójne morderstwo popełnione w mieszkaniu pani Gonzales. Pan tam był. Niech pan uznaje prawa tego kraju, I nam nie utrudnia szanowania tych praw i legalnego przesłuchania. — Pan znowu bawi się w ciuciubabkę. W tym kraju rządzi policja, a nie prawo. Strach i terror znaczą tu stokroć mi groźbami, chciał mnie pan również sterroryzować. Znam wasz szacunek dla prawa. Cała Ameryka pamięta małżeństwo jednego z synów Trujillo^. — Może pan nam przypomni? — U was zabronione są rozwody. Kiedy syn Trujillo ożenił sę bez zgody ojca, parlament, ściślej mówiąc: generalissimus, wydał dekret o legalizacji rozwodów. Tego samego dnia generalissimus zmusił swego syna do rozwodu, a nazajutrz parlament przywrócił dekret o zniesieniu rozwodów. — To ciekawe, co pan mówi... Ale taka anegdotka nie rozśmieszy nas, ani nie uchroni pana przed karą. — Jak długo możecie stawiać na bezkarność? Czy pomyśleliście o tym? Jesteście odosobnieni i znienawidzeni. Wciąż liczycie na pomoc Stanów, ale nie łudźcie się. Departament nie powtórzy kompromitującego błędu z Czang Kai-szekiem, czy z Batistą, i nie odważy się pakować milionów w jeszcze jedną przegraną sprawę. Nie przerywali mi, nie wiedziałem dlaczego. Słuchali u-ważnie, nie patrzyli na siebie, i czekali na dalszy ciąg. — Może jeszcze mówić — powiedział pułkownik. Mówiłem. Przydało mi się to, co wTyczytałem w książkach i broszurach pożyczonych od Flynna, co zebrałem w teczce z wycinkami, co przeczytałem w stosie gazet, które Athwood dał mi wczoraj do przejrzenia. Mówiłem ironicznie, że Departament Stanu USA jest bardzo zatroskany o sprawTę wolności i swobód demokratycznych — ale w Europie, Azji i Afryce. Spodziewam się jednak, że któregoś dnia pomyśli wreszcie o wolności ! demokracji na własnym kontynencie. Już dzisiaj opuścili was, obawiając się opinii całej Ameryki Łacińskiej. Moie kiedyś Trujillo stanie przed trybunałem, jako oskarżony numer jeden. Jeżeli wcześniej nikt go nie zabije, stanie obok takich ludzi, jak wy. — Co pan wie o tym? — szybko wtrącił Paulino, — Co wie o zamachu? Jaki zamach, jakie zabicie? — wołał Abbez. ^ —------ GŁOS 7 (*145)< Str. 1 ,/-e£<&t(ni, ^uSmzLi MOTTO: Łokieć, dawna miara dhi- gości różnych rozmiarów... (Z Encyklopedii Powszechnej) Latem wyjechałem do stryjenki na śliwki. Stryjenka ma sad pełen śliwek, tuż za miastem. Jakże nie pojechać. Spot kałem tam w koronach drzew kilku znajomych, którzy zrywając pestkowce gwarzyli na tematy śliskie. Tylko jedna, najwyższa i szczególnie dorodna renkloda była obsypana soczystymi owocami. Niestety, usadowił się już na niej rosły drab. Z pewną ironią spoglądał na nas z góry i wiódł pro wokujący monolog: — Powiadam wam, wśród ludzi to jak wśród kur. Wszyst ko co słabe, cherlawe, nienor malne lub chore, zostaje na śmierć zadziobane. Oczy ludzi, niczym oczka kur, dostrze gą słabość, inność drugiego człowieka. Ostrymi dziobami szyderstw, raz i jeszcze raz walą w najczulszy punkt, w żywą ranę, w sam środeczek ludzkiej słabości. Aż go wykrwawią, zmiętoszą, zamienią # w strzęp bez życia, godności. Ileż siły, woli, hartu, musi wy kazać napadnięty, aby tej zgrai stawić godny opór, nie dać się zadziobać. A najgorsi z nich — satyrycy! Uh! Z radością bym ich wydusił jak ko cięta!.. Potrząsnąłem gałęzią i zło-tousty dyskutant, który akurat wzniósł ręce do nieba w tragicznym geście, spadł z wierzchołka wraz z kilkoma nadpsutymi śliwkami. Czym prędzej zająłem jego miejsce, które wydało mi się niezłe. —• Proszę zjadaczy śliwek! ■j— zacząłem przemówienie ma jąc usta pełne smakowitych renklod. — Mój przedmówca, jak się zdaje, usiłował poruszyć problem współżycia jednostki ze społeczną zbiorowoś cią, ze szczególnym uwzględnieniem zagadnień związanych z karierą, ambicją, życiowymi aspiracjami, społecznym awan sem. Ambicja, chęć zrobienia kariery, nie jest czymś złym, czymś godnym potępienia. Wszystko zależy od tego, jakimi metodami pragnie się do piąć swych celów. Ileż to mło dzieńczych wzruszeń przyniósł mi fakt zdobycia w 1932 roku sportowego rekordu... Na pobliskich wierzchołkach węgierek, lubaszek i renklod raptownie ustało mlaskanie. Wzbudziłem powszechną ciekawość. — W jakiej konkurencji ko lega startował? — zapytał rze czowo młodzian siedzący na uginającej się pod nim moreli. — To było na powiatowym odpuście. W jedzeniu knedli. Zjadłem wówczas 149 knedel-ków... _ — W jakim czasie? — W szesnastu minutach, dwóch sekundach, wyprzedza jąc o dziewiętnaście knedel-ków najgroźniejszego konkurenta. KARIERA Przeciągły gwizd świadczył o pełnym uznaniu dla moich sukcesów. Tu i ówdzie rozległy się brawa. — Jeszcze większy sukces odniosłem w wojewódzkich rozgrywkach — ciągnąłem bez nutki chwalby. — Pobiłem 1 wszystkich na głowę! — Stanęliście do krajowych eliminacji? — Nie! — Ależ dlaczego! Taki sukces! — A bo mi się po prostu knedelki przejadły! — przyznałem ze skruchą, drżącą rę ką zapalając fajeczkę. Z oburzenia ktoś potrząsnął szczepem. W jednej sekundzie upadłem- niczym chrabąszcz na murawę. — Ty niedojdo! — ofuknął mnie człowiek stojący dotąd na uboczu. Błyskawicznie wdrapał się na moje miejsce. Z radości oczka mu się zaokrągliły jak morskiej śwince na widok jeża. Wargi złożył w ryjek i chlup! — pierwszą śliwkę zerwaną własnoręcznie. — Bracia! — zawołał z wy soka, pojadając soczysty owoc. —• Pały nie wolno przeginać! Wszędzie obowiązuje zasada złotego środka. Umiar, takt, wyczucie chwili, a przede wszystkim cierpliwe czekanie na okazję, na ten dogodny mo ment, który potem już nigdy może się nie powtórzyć. To jest właśnie droga do kariery. Boicie się tego słowa? Ja nie. Obawiam się tylko epitetu: karierowicz. Zresztą co to jest kariera? Każdy pod to pojęcie podkłada inną treść. Dla jednych jest to zdobywanie w coraz większym, przy- I nagroda USA m 20-p!ętrowy gmach, wzniesiony na 12 kolumnach, otrzyma! pierwszą nagrodę architektury w Stanach Zjednoczonych. Twórcą 75-metrowego wieżowca w Seattle jest archi tekt japoóskj Minoru YsunasakL łCAłl Spieszonym tempie społecznego szacunku, autorytetu, rosnącej władzy nad innymi łudź mi. Drudzy wołają: precz z ta ką karierą! Niemoralne jest wspinanie się na stos tysięcy ludzi, stos utworzony z ich tęsknot, marzeń i pragnień, deptać je, porzucać swe środowisko, kolegów, by samotnie piąć się coraz wyżej! Coraz wyżej! Tam, gdzie najsilniejsze wiatry wieją, gdzie uczciwość coraz rzadszą jest cnotą a ludzkie uczucia mają nieraz cenę zera. Są też tacy, dla których ka riera znaczy po prostu spokoj ne Ż3'cie, coraz większe bezpieczeństwo własnej pozycji, egzystencja rodziny wolnej od trosk, kłopotów, szacunek wśród ludzi, uczciwość, poczu cie własnej godności, ukochanie ideałów tylko na tyle, aby innym nie zatruwać nimi życia. Słowem: chcesz by o tobie było głośno? To siedź cicho! — Właśnie! — któryś przytaknął podchodząc do drzewa. Jednakże wbrew przewidywaniom, kilkakrotne potrzą śnięcie konarem nie dało pożądanego efektu. Facet przylgnął do wierzchołka mocno go obejmując. Tak mocno, że zdawało się: za chwilę sok z renklodowego pnia wytryśnie fontanną! Nam również się jego mowa nie podobała. Nam — to znaczy mnie i temu specjaliście od drobiu, co przede mną gaworzył na temat dziobania. Zdrowa logika podpowiadała myśl, że tylko wspólny wysiłek może przynieść korzystne zmiany na wierzchołku dorod nej śliwki. Po kilku okrzykach: hoo-siup! facet spadł nam pod stopy. Ów połączony wysiłek wydawał się pożyteczny chociaż by dlatego, że mówił on dość mądrze, widać — był inteligentny, a więc stanowił dla otoczenia potencjalne niebezpieczeństwo. Zawsze nas mógł przechytrzyć. Narzucić nam swoją wolę. Lepiej wcześniej go skończyć, póki jeszcze nie za późno. Nim jednak zdołaliśmy pojąć, jakaś postać śmignęła po pniu jak wiewiórka przestraszona przez doga. Już usadowił się wygodnie, już pierwszą śliwkę łakomie przełknął, przy gotowując się do wygłoszenia swego orędzia. To nas tak zasko czyło, że słcwa nie mogliśmy z siebie wykrztusić. Przecież ów osobnik przez cały czas wy kazywał całkowity brak zainteresowania śliwkami. Tam gdzieś na końcu sadu skubał z ciernistego krzaka drobniut kie agresty. Co za pech! — Od wielu wieków ludzie wierzyli, że Ziemia jest kulista — rozpoczął swe breve ! mówca na wierzchołku. — Za imponował im Kopernik. I cóż się okazało? Otóż według naj nowszych dociekań, trzeba bę dzie sprostować tę średniowieczną hipotezę o kulistości naszej planety. Tak, dbbrze mówię! Proszę mi nie przerywać. Kosmonauci na własne oczy mieli okazję się przekonać, że Ziemia jest plaska jak kardynalski kapelusz, jak naleśnik, jak nasze życie jest płaskie. Gdy już dostatecznie zbara nieliśmy, stojąc w kupie i roz dziawiając gęby, mówca spokojnie kontynuował wypowiedź. — Podobnie jest z łokciolo-gią. Też na ów temat są różne zdania. Co? Nie wiecie co to jest? Łokciologia, proszę kolegów, to teoria o zastoso-walności łokci w społecznym procesie wybijania się jednost ki. Bez znajomości tej historii nie ma co marzyć o karierze. Bzdurą naiwniaków są twierdzenia o awansie społecz nym przy pomocy środków uczciwych, szlachetnych. To nie praca, nie kryształowy cha rakter, nie uczciwość, intelekt, ukochanie prawdy, wzno szą człowieka na coraz wyższe stopnie społecznej drabiny! Owe przymioty mogą mu tylko zaszkodzić. Na tym koń czę wykład i schodzę na ziemię, która — powtarzam jesz cze raz — jest płaska! jak naleśnik. Gdy wyrwaliśmy się z osłupienia, było już za późno. Mów ca rzeczywiście schodził z dorodnej śliwki, dźwigając ciężki wór owoców. Całe drzewo świeciło pustką wśród liści. Mówca nie próżnował. — No, już wiecie, co to jest kariera? — woła na nas od progu stryjenka zapraszając na misę kwaśnego mleka. BUBASZKA Azjatycka Genewa W stolicy Uzbekistanu Tasz kiencie na początku bm. odbyło się spotkanie przywódców Indii — Lal Bahadur Shastri i Pakistanu — Ayub Khana. W rozmowach uczestniczył premier ZSRR A. Ko sygin. Konflikt indyjsko-paki stański o Kaszmir jest najdłuższym i najbardziej zawi-kłanym konfliktem w okresie powojennym. Pochłonął on już w wyniku bratobójczych starć tysiące ofiar. Na uwagę zasługuje to, że India i Paki stan są członkami Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, a mimo to miejscem spotkania ich przywódców nie był Londyn. Przed spotkaniem w' Taszkien cie Zw. Radziecki nie wystąpił z żadnymi mediacyjnymi propozycjami, aby jeszcze bar dziej nie komplikować trudnej sytuacji. Zaproponował je dynie spotkanie na swoim te rytorium i gotowość uczestniczenia w rozmowach. Rozmo wy w Taszkiencie — mieściey które odegrało rolę azjatyc-' kiej Genewy — były sukcesem radzieckiej dyplomacji i dobitnym wyrazem pokojowej polityki Związku Radziec kiego* Doniosłe obrady Naród kubański obchodził ostatnio VII rocznicę Socjalistycznej Rewolucji Kuby. Uroczystości zbiegły się z otwarciem w Hawanie obrad Konferencji Solidarności Trzech Kon tynentów: Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej., Komentując obrady konferencji prasa światowa podkreśla, że „Doniosłość decyzji podjętych podczas obrad przekracza granice trzech kontynentów. Była to konferencja waż na dla całego naszego globu..." Znaczenie tej konferencji i jej rangę podnosi również fakt, iż odbyła się ona po nieudanych próbach spotkań II Ban-dungu. W CENTRUM UWAGI Toastami i wcale nie pokojowymi salwami rozpoczęliśmy Nowy Rok 1966 — nowy, ze starymi, me rokującymi szybkiego uregulowania problemami" — tak w swej ocenie wydarzeń międzynarodowych minionego roku pisał jeden z amerykańskich komentatorów politycznych. Miał rację. Światu pozostało po 1965 r. wiele ważnych, nie cierpiących zwłoki spraw. Wśród nich wysuwają się: 1. AMERYKAŃSKA AGRESJA W WIETNAMIE; 2. MILITARYZACJA PAŃSTWA DOŃSKIEGO. Wszyscy przywódcy krajów so- poważnie zaniepokoiło Waszyng-cjalistycznych, a także wielu za- ton. W ostatnich tygodniach grupa chodnich mężów stanu w swych najbliższych współpracowników oręd»ziach noworocznych potępiło prezydenta Johnsona odwiedziła agresję USA w Wietnamie, nawo- wiele stolic świata „w specjalnej ływaio do pokojowego uregulowa- —jak to określono w Stanach Zje-nia niebezpiecznego dla świata dnoczonych — misji wietnam-konfliktu. Niemal powszechne po- skiej". M. in. w grudniu ubiegłe-tępienie barbarzyńskiej agresji go roku gościł w Warszawie z USA na Półwyspie Indochińskim podobną misją A. Harriman. Prasa światowa zapytuje. czy jest to __ . próba znalezienia drogi do pokojowych rokowań w kwestii wietnamskiej czy tylko dyplomatycz-no-usookajający manewr napastników? Waszyngton, jak wynika z oficjalnie składanych tam deklaracji, skłonny jest do rokowań pokojowych w sprawie wietnamskiej „bez żadnych wstępnych warunków". Z bardziej szczegółowych wypowiedzi amerykańskich mężów stanu dowiadujemy się jednak, że USA nie życzą sobie rokowań z przedstawicielami Frontu Wyzwolenia Narodowego Wietnamu Południowego, nie zamierzają wycofać swych wojsk z Wietnamu i to. Jak naprawdę wyobraża sobie Waszyngton ,,rokowania bez wstęp nych warunków" — przedstawił jeden z amerykańskich dzienników, zamieszczając rysunek satyryczny, na którym olbrzymi prezydent Johnsom w pełnej gali te-ksaskiego cowboya z cołtem, wycelowanym w czoło maleńkiego Wietnamczyka. pow'ada: ,, Porozmawiamy, co?". Trafnie określa to ..notfojowe" tendencja rządu USX„ mmmm Oliwki CIA Po powrocie z Waszyngtonu pe wien francuski dyplomata opowiadał zabawną historię. Pewnego dnia jadł o-biad w jednej z najdroższych restauracji stolicy USA. Przy sąsiednim stoliku siedział ambasador Francji. Na gle jeden l towarzyszących amba sadorowi zawalał: — Panie kelner tej ©LVrki nie można zgryźć! — Pan ma rację — odparł kel ner — to nie o-liwfca, lecz .mikrofon... TKoS ootrciAo Au«tralm r l.V WlETNAM^t ftfEED KAMBODŻA Vi i»»T«1 Sytuacja militarna w Wietnamie Płd, Króiko i szczerze Chilijski tygodnik „Ercilla" opublikował rozmowę, jaka odbyła się między min. spraw zagranicznych tego kraju G. Valdesem a sekretarzem stanu USA D. Ruskiem na ostatniej konferencji OPA w Rio de Janeiro. — ,.Niechaj pana rząd, panie Valdes, przyjmie do wiadomości, że USA nawet 1000 razy będą interweniować, jeśli powtórzą się wydarzenia dominikańskie — i nikogo nie będą pytać o pozwolenie. — W imieniu mojego rządu, dziękuję panu, panie Rusk, za Informację. Mój rząd także będzie 1000 razy protestować, jeżeli będziecie naruszać zasady nieingerencji i samookreślenia narodów. — Z szacunkiem odnosimy się do waszych protestów, panie Valdes — i nie pogniewamy się o nie, mimo to — będziemy interweniować..." Wilson do samozwańczego premfera-raslsty Smitha: Proszę nie zapominać, więcej benzyny pan nie dostanie! Sprzeciw Premier Indii Shastrii sprzeciwił się wystosowaniu apelu do mieszkańców tego kraju, aby zebrali na cele o brohy narodowej tyle złota i srebra, ile on wa ży. — Jestem zbyt lekki — oświadczył — ważę tylko 50 kg. Zdumienie - Polityk, jako że nie wierzy sam w to, co mówi, zdumiony jest. gdy mu się wierzy ną słowo... (De Gaulle) mmammmm Z okazji Nowego Roku w Bonn opublikowano sprawozdanie ministra wojny, które stwierdza m. in., że miniony rok był dla Bundeswehry jeszcze jednym rokiem aktywnego umacniania potęgi wojskowej i przekształcania w czołową siłę uderzeniowa NATO oraz że w ub. roku rząd boński wysunął postulat w sprawie przyznania NRF „odnowie-dzi$lnr*ści za strategie nuklearną NATO". Bonn pod noięciem tym rozumie pel^e i wsrechstronne uzbrojenie Bundeswehry w broń nuklearną. Prasa światowa podkreślając znane faktv — uzbrojenia czyści bońskiel Luftwaffe w amerykańskie bomby nuklearne •ora-z wyposażenia Bundeswehry w rakiety, zdolne do przenoszenia ładunków t-^rmonuklearnych — stwierdza z zakłopotaniem, że żądania Bonn mają szanse realizacji ... To przecież nie kto inny, tvlko NRF jost dziś najpoważnfei-szvm i naibliżsEym partnerem USA w realizacji wielu planów a-merykańskiej politvki zagranicznej; nie kto innv, tvlko Bonn tak bez zastrzeżeń aprobuje i udzielą warH.a agresłi USA w Wietnamie. (NRF wvd/*ła już na ten cel 85 min marek\ Nie bez znaczenia jest również fakt — pokreślą prasa — że ,,rvozvdent Johnson o-świadcza publicznie, iż ze wszystkich zachodnich mężów stanu na^-bardziet adoowiada mu . . . kanclerz Erhard". To wszystko może nv0 Komunikat o stanie dróg. 17.00 „Kółka rolnicze toczą sie po nowej mrodze" — część T aud. M. Zarzyckiego. 18.20 wiad. koszalińskie. 18.25 „Minął tydzień" — audycja słowno-muzyczna. PROGRAM I na dzień 9 bm. (niedziela) Wiad.: 6.00, 7.00 , 8.00, 9.00, 12.OT, 16.00 , 20.00, 23.00, 24.00, 1.00, 2.00, 2.50. 5.33 Muzyka. 6.40 Rozm. rolnicze. 7.30 Kapela Dzieirżanowskiego. 8.10 Mozart: Żart muzyczny. 3.30 Przekrój muz. tygodnia. 9.05 Fala 56. 9.15 Piosenki żołnierskie. 9.30 Magazyn wojskowy. 10.00 Dla dzieci: „Wesołe zagadki". 10.20 Muzyka. 10.50 Koncert życzeń. 12.10 Felieton. 12.20 Jarmark cudów. 13 JO Kteamasa muzyczny. 23*45 Rozgłoś- nia Harcerska. 14.30 W Jezioranach. 15.00 Koncert dnia. 16.20 „Ładna historia" — słuch. 17.50 Muzyka tan. oraz wyniki sportowe. 18.00 Wyniki Toto-Lotka oraz gier liozb. 18.05 Pozn. Piętnastka Rad. 18.25 Muzyka symf. 13.00 Kabarecik reklamowy. 19.15 Kęncert orkiestry PR. 21.05 Radiokabaret. 22.05 Koncert. 23.10 Muzyka taneczna. 0.05—3.00 Program nocny. PROGRAM II na dzień 9 bm. (niedziela) Wiad.: 6.30, 7.30, 8.30, 12.05, 17.00, 21.00, 23.50. 5.06 Muzyka. 8.10 Śpiewa „Mazowsze". 8.35 Radioproblemy. 8.45 Koncert splistów. 9.15 Felieton literacki. 9.30 Piosenka miesiąca. 10.00 Rozmaitości muz. 10.30 „Gwiazda mistrza Ezenekiera" — K. Estreichera. 11.00 Koncert dnia. 12.10 Poranek symf. 13.10 Orkiestra rozr. 13.30 Moskwa z melodią i piosenką słuchaczom polskim. 14.00 Niedzielne popołudnie. 15.00 Dla dzieci: „Wschodnia bajka" — słuch. 16.00 Studio M-2. 16.30 Koncert chopinowski. 17.15 Muzyka. 17.30 Podwieczorek przy mikrofonie. 19.00 Rewia piosenek. 19.30 „Pocałunek" — słuch. 20.00 Popul. muzyka symf. 20.30 Koncert rozr. 21.22 Wiadomości sportowe i wyniki Toto-Lotka. 21.25 Koncert estradowy. 22.00 Wiad. sportowe. 22.30 Gra orkiestra jazzowa. 23.00 Kartki z muzycznego albumu. KOSZALIN i na dzień 9 bm. (niedziela) na falach średnich 188,2 m oraz 202,2 m (Słupsk i Szczecinek) 8.45 „Wyścigi" — opowiadanie St. Misakowskiego. 9.00 Melodie rozr. 10.00 Koncert życzeń. 22.20 Lokalne wiadomości sportowe i wyniki „Gryfa". prELEWBZJA na dzień 8 bm. (sobota) 9.55 i 10.55 Dla szkół. 11.25 „Tełi wstrętny celnik" film (franc., cd lat 16). 16.25 Lekcja wf dla nauczycieli. 16.40 Dla dzieci: „Wyczyny w głębinach" — film z serii: „Opowieści znad rzeki". 16.55 Wiad. 17.00 Program tygodnia. 17.35 Dla młodych widzów: „Dla każdego coś miłego".' 18.20 „Warszawa, ja i ty". 18.40 „Po szóstej" TV Klub Młodzieżowy. 19.20 Dobranoc. 19.30 Monitor. 20.00 Radz. zespół estradowy — program rozr. 20.35 Dziennik. 20.45 Wiad. sport. 20.50 „Ten wstrętny celnik", film. 22.15 „Czy państwo lubią rewię?". na dzień 9 bm. (niedziela) 9.00 „Spacer po Leningradzie". 10.00 Kurs rolniczy. 10.45 Dla młodych widzów: Kino Przygoda — „Diabeł morski" — film (radz.). 12.20 Wiad. 12.30 PKF. 12.40 „Wieczór na Służewie" — reportaż fit-mowy. 12.55 „Bawcie się z nami". 13.30 Sprawozdanie z międzynarod. zawodów narciarskich w Oberhoff (NRD). 15.05 Dla dzieci: „Latający reporter". 15.35 Dla dzieci: z cyklu: „Ula z Ilb". 15.55 Z cyklu: „Piórkiem i węglem". 16.15 Teleturniej. 17.15 „Emeryt na Stalin-gradzkiej" — reportaż filmowy. 17.30 Kabaret Starszych Panów — „Ostatni naiwni". 18.35 „Termos" — film (polski) z serii: „Kapitan Sowa na tropie". 19.20 Dobranoc. 19.30 Dziennik. 20.00 „Wsrryscy na scenę** — film fUSA). 21.45 Niedziela sportowa. 22.10 Spierwa Jerzy Foksy ńsftcL ? k Godz. 19 — Opowieść atlantycka (polski, cd lat 12). Poranki: niedziela — godz. 11 i 13 — Bajka o złotym czółenku i inne. USTKA DELFIN — Rysopis (polski, od lat 18). Seanse o godz. 18 i 20. Poranek: niedziela — godz. 12 — Hrabia Monte Christo (franc., od lat 12) — panoramiczny. GŁÓWCZYCE STOLICA — Kuba w ogniu (kubański, od lat 16). Seans o godz. 20.30. Poranek: niedziela — Mały bohater (radz., od lat 7). BIAŁOGARD BAŁTYK — Praski blues (CSRS, od lat 12). CAPITOL — Maria (CSRS, od lat 16). BIAŁY BOR — Mrok za dnia (węg., od lat 16). BYTÓW — Popioły - I i II s. (polski, od lat 16). DARŁOWO — Dzień za dniem bez nadziei (włoski, od lat 16). GOŚCINO — Naprawdę wczoraj (polski, od lat 16). KARLINO — Nadzy wśród wilków (NRD, od lat 16). KOŁOBRZEG PDK — Królowa Krystyna (USA cd lat 16). PIAST — nieczynne. WYBRZEŻE — Karambol (węg., od lat 16). MIASTKO — Przybycie Tytanów (włoski, od lat 11). POLANÓW — Głos ma prokurator (polski, od lat 16). POŁCZYN-ZDROJ WOLNOŚĆ — Obok prawdy (polski, od lat 16). OGNISKO — Pechowiec na prerii (USA, od lat 12). SŁAWNO — Popioły — I i n s. (polski, od lat 16). ŚWIDWIN mewa — zdradziecki strzał (r*dz., od lat 12). REGA — Viridiana (hiszpański, od lat 18). WARSZAWA — Wyipa Artura (włoski, od lat 16). TYCHOWO — Skłóceni z życiem (USA, od lat 16). USTRONIE MORSKIE — Serce i szpada (franc., od lat 12). BARWICE — Romans z nieznajomym (USA, od lat 16). CZAPLINEK — I dalej będę śpiewać (ang., od lat 12) — panor. CZARNE — Pięciu (pol., od 1. 16). CZŁOPA — Porucznik jazdy (radziecki, od lat 16). CZŁUCHÓW — Gorąca linia (polaki, od lat 14). DEBRZNO — Tragedia optymistyczna (radz., od 1. 16) — panor. DRAWSKO — Na tropach zbrodni (radz., od 1. 32) — panor. JASTROWIE — Umarli milczą — I i II seria (NRD, od lat 16). KALISZ POM. — Trzej muszkieterowie — II seria (francuski, od lat 16) — panoramiczny. KRAJENKA — Proces Oscara Wilde'a (ang., od lat 16). MIROSŁAWIEC — Tudor (rum., od lat 16) — panoramiczny. OKONEK — Beata (polski, od lat 16). SZCZECINEK PDK — Babette idzie na wojnę (franc., od lat 12) — panoram. PRZYJAŹŃ — Za króla i ojczyznę (ang., od lat 16). TUCZNO — Salto (pol., od 1.16). WAŁCZ MEDUZA — Cztery serca (radz., od lat 14). TĘCZA — Święta wojna (polski, od lat 11). PDK — Cisza, na sali operacja (Tadz., od lat 14) — panoram. ZŁOCIENIEC MEWA — Pokochajmy się (USA, od lat 14) — panoramiczny. WIEDZA — Pożegnanie z diabłem (polski, od lat 14). ZŁOTÓW — Taksówką do Tobru-ku (franc., od lat 14). UWAGA. Repertuar kin podajemy na podstawie komunikatu Ekspozytury Centrali Wynajmu Filmów w Koszalinie. „GŁOS KOSZALIŃSKI* — organ Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjedno czonej Partii Robotniczej. Redaguje Kolegium RedaU cyjne — Koszalin, ul. Alfreda Lampego ,20. Telefony: Centrala — 20-34, 20-35 (łączy ze wszystkimi działa mi). Redaktor naczelny — 26-93. Dział Partyjno-Spo-łeczny — 44-10. Dział Rolny — 43-53. Dział Ekono-miczno-Morski — 43-53, Dział Kulturalno-Oświato-wy — Dział Mutacyjno-Re porterski — 46-51. 24-S5 Dział Łączności z Czytelnikami — 32-30. „Głos Słupski", Słupsk pl. Zwycięstwa 2. I piętro. Telefon — 51-95. Biuro Ogłoszeń RSW PRASA" Koszalin, ul. Alfreda Lampego 20 tel. 22-91 Wpłaty na prenumeratę (miesięczna — 12,50 zł kwartalna — 37,50 zł, roczna — 150 zł) przyjmują u-rzędy pocztowe, listonosze oraz oddziały delegatury „Ruch". Tłoczono KZGraf., Koszalin, ul. Alfreda Lampego 18. K-4 f* CD fi* kJ "2 ? c t/l 3J N Di » a :£ *"* 2.* 'aW • 3 3 2 O N E* -"§11 %n3i t* ^ W w) 3 .,' "4 • « r* w 2. t> 2.-2.s *> $s 1 2*» —n 3 * n - 2. I -• < M fO N S O *32S, S.2 ^ n -n o h T> -+■ "< 5. r 3 yj S* o j &•« N p" h2 &« g g. a ©> ~ ra i o .3" jj 3 Śf ołS Jl *3 n> w o N (V < UJ C'Q Jj.# o n »■* ^ 8>3 3 | -*!** S 2 ff s * ; o A L*7d 5. n ;•• 5. m x* S — o 2 ^ jy ' :-5 ^ 3 >1' ^ d ^ 3 * *2 «" o * 3 3 2. w N w r* a S &>- -• 3 n> r' ct5 n S &- 3 §* s jr1 A O ^ " o o - ? 2. 3 « 0 2 3 a o -2 ® P n- a •g?3-i 2 as w >7 £/ a» 3 £»et§ o O X -• ra 5* o ^ ""9 - Ul N " 3 5 g ? .* ? ? jo ■? o ® ° a cr p _ _ *£ 5.^.^3 ~ ^ *■ § 2.-* 2. -;3 w s? 3 52 « fC W C «£•£• 3s"Sn E^SS-i crw w n N TO n D*M PT V\ CL w _ Q * «fD pj o cr 3 2 g to ^ SD < O 03 O CO < o CO N- < <{ Vt N P _ SU ?T p o o p. aa w o 2. n »-s ctto w a c/5 £ S* E. <£. Ę c 3 a- Q c 3 *lfc?§§ M-P w n>* § *fi W o> w a W- N to .*< - ora rt> " o-iJ'%sS p to W *r3 offu ^ O *** < "I 2 w •O w ^ o <;c«j p ^ JT 77^ a n ~ go — «' - «> 3 crq o CL/D ero (3 a-s o O5SiSNv. 2,SOS.3 MW ? PO, d •O-Ss I tr We* 3 Nt 3 rr 0 ©"© ozHczeme T3 TO W w O N > C v> to v> ęn MHO poo to o ŁSo W 3 m 3 ^ s-s1® s^.„ g3#3»i>"NN g. 3 to p 1 < o nj- p: 2. n . 03 ^5 03 g 5»r '<1 *a o o- ^ P O < JJ N CL sb w « tr 5: ^ ^ « r: n M ^ OO — kj ^ Ł? O s- O ° i ^wpO I^alSlo-SHl^aSs-^ ń-ss-p-iifs i s s ^ Srf ?8'f » M « 5 N 8) ^H Oi »f M »-+» h3 w 93 »Sn 3 ^ ir1 o^> N O X m ** ^ ?? h s*" p ^ w 03 s.3 p 09 N O - 5- Q ^ N W w. 2 3 3 m Ni2 < o ^^0 03«> g ~.$L 3 as.w ^V.-D & .. w p* m s "3 h o ^ <5 a3 « r03 N o *< cr ^ o •o w S s\s? w a« cl to »d 03 rt> *< Ju CL O* ^ b- o m n „»« s-° §*So ^5-» ^ g-3. st s-0 o w » ™ 2. N '< 2 sg^-* S ^ < o 5-1 -• 5- 3 «i 4 2 " r"oa« jsSB.yNiS.a,! a s-s a « o- p w i p 3 - a? - o. p> tj * «: ^ 3 ° a P 'i E. 2 os 3 o S: & 2" 3. S I H <4« ra er &i w>łj. s 2 |Bw3sSSflŁSg5 o.j.i'a.2 N » N- M 3 3 ^ < t:. fu o: q5 s -05 sj 2 ?r ^-5 N -p .5 d ^ N- O 0> O ," ? ot i —. » g ŁJ fi? 3 a p »7»p^ p: N- N- P M W m h3 -3 5 td 3 25° a r c a ? 2. o" - 3 o *»-' 1^ 3 'p ri S-^s-fS P-0 s- >? *5 ti* o -•< n n *0 5 ® -sr* m» o-1 o- o 03 oj N " p - o* j-. ^ 03 3 p n- to < n 5'a^s N ^ 03. n 0> w M.S g > " 5 3 £ 2- 2 łs «*! ?»<« d5 - N »| -O 3 -I ^ H- 3 hlt3^5)-aB.2 " n n X <. 3 aa ■% Ę33"-2.ą?Ł,S2S os. !s»§g o » i?» w j,3 » 3 g SsN-apr-?? ap 3.2.3 3 "" *■ o S*S*< 3 "3 8 <*' °-" 2. p p o S 3 m 2." g: 3 3 § « i ? r ł -S3CB§ o- ^ ^ 2! £ c 5*" ^ §■-3.1,-1.-1 N* TT C *1 2L ® «... r* ^ ^ s n s ss-!b* . n n* fl> 2 ^ S> a ■§ Ł W ST 2 < 1 2.S" ł5ft£|ie.-g. « J ES ą« ?3 B są O • 4 O I t> l l ł ,9 l (i I ■ I I fi ; '4